Battlefield 1 – powrót króla multiplayerów

Battlefield 1 – powrót króla multiplayerów08.11.2016 09:27

Gdy studio DICE ogłosiło, że kolejna gra z serii Battlefield zostanie osadzona w realiach pierwszej Wojny Światowej, mimo powszechnego entuzjazmu pojawiły się również nieliczne głosy wątpiące czy Szwedzi udźwigną taki temat. Wszak akurat Wielka Wojna, jak ją wtedy nazywano, głównie kojarzy się nam z piekłem wojny pozycyjnej, przeważnie toczonej w okopach, a nie z szybkimi starciami będącymi wizytówką Battlefielda.

Pamiętamy też doskonale, że Szwedzi maczali palce w czymś co było nieudolną parodią imitacji kopii podróbki gry z tej serii i jako takie nigdy nie powinno powstać. Oczywiście myślę tu o nieszczęsnym Battlefield Hardline, w którym deweloperzy ze Sztokholmu odpowiadali za multiplayera. Na szczęście dla graczy, DICE wysłuchało głos społeczności i tym razem naprawdę poważnie podeszło do tematu, fundując nam niezapomnianą wycieczkę na pola bitewne I Wojny Światowej.

Moje obawy jako wieloletniego fana i gracza BF nie były całkowicie bezpodstawne, bo trochę a nawet więcej niż trochę sparzyłem na Hardline i miałem niejakie obawy czy Battlefield 1 nie zaczerpnie za dużo z poprzednika. Na szczęście nie jest źle a co więcej, nawet jest całkiem dobrze, aczkolwiek widać, że jednak przemycono kilka rozwiązań z innej gry tego studia, czyli Star Wars Battlefront.

[1/2]
[2/2]

Opowieści ku pokrzepieniu serc

Na szczęście nie jest źle a co więcej jest całkiem dobrze, Battlefield 1, jeśli dobrze liczę, to już piętnasta gra z tego uniwersum i wszystko wskazuje na fakt, że jest to pierwszy BF z dobrą kampanią dla pojedynczego gracza. Dobrą, co niestety nie znaczy doskonałą, ale przyznam, że to i tak duży postęp patrząc na kampanie z poprzednich odsłon BF, które wywoływały tylko uśmiech politowania u fanów np. Call of Duty. Tutaj mamy do czynienia z kilkoma historiami żołnierzy działających na różnych frontach Wielkiej Wojny. Poznamy historię pewnej załogi czołgu Mark IV o pieszczotliwej nazwie „Duża Bess”, by wspólnie przełamywać front gdzieś we Francji.

W innej historii poznamy australijskich żołnierzy walczących na osławionym półwyspie Gallipoli by za chwilę jako szuler i oszust odkryć swą szlachetniejszą część natury i za sterami dwupłatowca Bristol strącać nad Alpami i … Londynem kolejnych Hunów. Będziemy mieć też okazję by przeżyć walkę na froncie alpejskim, gdzie wysoko w górach jako włoski żołnierz walczymy z siłami austro-węgierskimi czy wspomóc rebelię przeciwko tureckim okupantom gdzieś na półwyspie Arabskim.

[1/2]
[2/2]

Oszczędźmy sobie polskiego dubbingu

Sama kampania Battlefield 1 jest nawet ciekawa, ale przynajmniej jak dla mnie zwyczajne o wiele za krótka. Niestety, musimy się zmierzyć z polskim dubbingiem, który jest po prostu kiepski. Brakuje emocji w wypowiadanych kwestiach a dobór polskich aktorów podkładających głos jest dla mnie delikatnie mówiąc dość kontrowersyjny. Włączając jakakolwiek grę z polskim dubbingiem często okazuje się, że mamy pięć, może sześć dyżurnych głosów, co powoli robi się irytujące. Ostatnie naprawdę dobre spolszczenie napotkałem w legendarnym już dziś i nadal grywanym Battlefield: Bad Company 2 gdzie użyczyli głosów Mirosław Baka, Cezary Pazura czy Mirosław Zbrojewicz i przynajmniej dla mnie pozostaje najlepiej zdubbingowaną grą.

Tutaj niestety mamy do czynienia z nieco zblazowanych aktorami wypowiadającymi kwestie bez większych emocji. Jeśli tylko znamy choć w stopniu podstawowym język Shakespeare’a to pozostaje nam tylko zmienić głosy na oryginalne by w pełni cieszyć się grą. Niestety, podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon Battlefielda, również i ta jest bardzo krótka i przejście przez całą kampanię wraz z obejrzeniem filmików zabierze nam raptem tylko kilka godzin.

[1/2]
[2/2]

Przyznaję jednak, że dla mnie jako dla fana całej serii (pomijając Hardline) single player jest tylko mało ważnym dodatkiem i nie płakałbym, gdyby go nie było, ale dla większości graczy ten tryb jest bardzo istotny. By nikomu nie psuć zabawy powiem tylko, że twórcy gry chcieli nam przybliżyć piekło i bezsens tej wojny i trochę patetycznie pokazać jak w jej trakcie zmieniają się ludzie i ich charaktery. Jak się rodzą bohaterowie i jak często dla tych co przeżyli, ta wojna nigdy się nie skończyła. Trochę patetycznie i łopatologicznie podane, ale całkiem strawne i okraszone ciekawymi choć mało prawdopodobnymi historiami. Mi to absolutnie nie przeszkadzało, bo to wszak Battlefield.

Należy wspomnieć o naprawdę wspaniałej oprawie graficznej, która po raz kolejny kładzie na łopatki inne tytuły. Widoki wręcz zapierają dech w piersi i łapałem się na tym, że często zamiast wypatrywać przeciwnika, delektowałem się krajobrazem. Muzyka też jest doskonale dobrana, towarzyszy nam podczas naszej przeprawy przez pola bitewne I Wojny Światowej. Klimatyczna, nienachalna i po prostu świetnie pasująca do tej epoki.

[1/2]
[2/2]

Wyzwania i możliwości multiplayera

Wróćmy jednak do tego co tygryski lubią najbardziej, czyli do trybu multiplayer który stanowi clou gier z uniwersum BF. Tutaj Battlefield 1 okazuje się przynajmniej w moich oczach niekwestionowanym królem sieciowych strzelanek. Wielkie i naprawdę przemyślane mapy na których może się zetrzeć maksymalnie 64 graczy, wykorzystujących cały dostępny ówcześnie sprzęt do eliminacji przeciwników. Do dyspozycji mamy czołgi zarówno ciężkie jak i lekkie (np. Renault FT-17), kilka rodzajów samochodów pancernych, szybkie uzbrojone łodzie motorowe, szeroką gamę samolotów, konie no i oczywiście Behemota. Nie ma większej rewolucji, są tu tylko usprawnienia, które sprawiają, że gra się naprawdę świetnie.

Podobnie jak wcześniejsze odsłony tej gry, Battlefield 1 napędzany jest silnikiem Frostbite 3, w którym duży nacisk położono na tzw. Levolution, który mocniej wpływa na rozgrywkę i czasem zmusza nas do całkowitej zmiany taktyki. Niespodziewane burze piaskowe, ulewny deszcz czy mgła pozwalają na przegrupowanie sił i zaatakowanie w najmniej spodziewanym miejscu czy zminimalizowanie zagrożenia np. atakiem lotniczym. No i to co tygryski lubią najbardziej, czyli demolka otoczenia, która w poprzednich odsłonach BF była mocno ograniczona w porównaniu np. do stareńkiego wspomnianego wcześniej Battlefield: Bad Company 2 gdzie mogliśmy wyburzać całe miasteczka niemal do poziomu asfaltu.

Tutaj jest zdecydowanie lepiej niż w BF3 czy BF4, choć nadal nie jest to poziom wspomnianej Złej Kompanii. Znajdziemy budynki, których oczywiście nie można do końca zrównać z ziemią, ale możemy w gruzy obrócić większość zabudowań, co na pewno zaspokoi maniaków demolki, z której słynie Battlefield. Niestety czasem napotykamy na niezniszczalne drzewa i jest niemożliwe by za pomocą działa czy ładunków wybuchowych wyrąbać sobie własna przecinkę w lesie jak to często czyniłem w Bad Company 2.

[1/2]
[2/2]

Detale, detale, detale…

Należy pochwalić DICE za pieczołowite odtworzenie tamtych pól bitewnych i otoczenia. Wielkie wrażenie sprawiły na mnie drobne szczegóły które tworzą niepowtarzalny klimat tej gry. Wchodząc do budynku, można otworzyć i zamknąć drzwi, w odróżnieniu od poprzednich gier nie napotykamy na sterylnie puste pokoje a znajdujemy ślady po ewakuacji mieszkańców oraz elementy wyposażenia domu, takie jak krzesła, łóżka, fotele bujane, stoły z rozrzuconymi przyborami do pisania czy zapomniane zdjęcia na kominku. Przed domem nierzadko stoi wózek do zawożenia płodów rolnych na targ czy klatki z drobiem itp. W pałacach napotkamy skrzynie z wyposażeniem, spakowanym w oczekiwaniu na ewakuację.

Dbałość o takie szczegóły tylko pokazuje jak DICE poważnie podeszła do tematu. Oczywiście wielu może zaskoczyć powszechność ręcznej broni maszynowej, która w rzeczywistości w tamtych czasach była raczej rzadko spotykana i nie ukrywajmy dość awaryjna, ale w końcu to Battlefield, a tu przymykamy oczy na takie rzeczy. Sama rozgrywka jest dynamiczna i co warto podkreślić, zrównoważona. Nie ma tu jakieś superbroni, dzięki której czujemy się jak terminator, jak to wcześniej bywało w poprzednich BF. Tutaj by obronić się przed lotnikami wroga, deweloperzy rozmieścili działka przeciwlotnicze i by analogicznie zniwelować przewagę czołgów czy Behemota rozmieszczono działa, z których możemy ostrzelać i zniszczyć pojazdy bądź piechotę przeciwnika.

[1/2]
[2/2]

Wraz z postępem doświadczenia naszego żołnierza otrzymujemy obligacje wojenne które stanowią naszą walutę, za którą możemy zakupić nową broń lub modyfikacje do posiadanego już arsenału. Wykonując posłusznie rozkazy dowódcy i odznaczając się służbą na polu walki możemy na koniec rundy zostać nagrodzeni Pakietem Bojowym. Znajdziemy w nim nowe malowania i modyfikacje, którą możemy zawsze sprzedać.

Czołgi dla czołgistów

Należy wspomnieć o jednej niesamowicie wpływającej na rozgrywkę modyfikacji, którą po cichu wprowadziła DICE i za którą jestem im dozgonnie wdzięczny. W poprzednich grach z tej serii nieraz zdarzało się, że jakiś niewydarzony snajper uprowadzał jakiś pojazd czy samolot, by szybko dotrzeć na ukrytą pozycję i polować gdzieś ze szczytu góry, jednocześnie pozbawiając resztę zespołu wsparcia oraz czasem naprawdę potrzebnego pojazdu. Obecnie w Battlefield 1 wsiadając do czołgu czy do samolotu, tracimy swoją klasę i stajemy się pilotem/kierowcą uzbrojonym w pistolet Mausera. Oczywiście, ku przerażeniu niektórych po wyjściu z pojazdu zamiast swojej supersnajperki ląduje z Mauzerem w dłoni, który jest dość nieskuteczny na większe dystanse.

[1/3]
[2/3]
[3/3]

Lepiej być nie mogło?

Nie jest to gra idealna, ale przynajmniej wg mnie jest bliska, tego by na takie miano zasłużyć. Doskonały klimat I Wojny Światowej, pozbawiony jest całej tej współczesnej techniki, laserowych dalmierzy itp, i tylko nasze umiejętności stanowią o tym jak wysoko znajdziemy się w podsumowaniu rundy. I tak, nawet nie przeszkadza mi, że większość z używanych tu broni w rzeczywistości nawet nie pojawiła się na froncie. Nie przeszkadza mi też fakt, że w rzeczywistości czołgi obu stron nie poruszały się tak szybko jak to czynią w grze i na pewno nie były aż tak bezawaryjne. Tylko trochę mi przeszkadza, że konie w grze toną podczas przeprawy przez malutkie rzeczki oraz że są całkowicie niewrażliwe na atak gazem bojowym. To wszystko nie przesłania mi faktu, że jest to najlepszy Battlefield w kilkunastoletniej historii tego tytułu.

Jeśli nie masz tej gry, a jesteś fanem rozgrywki wieloosobowej, to powinieneś ją kupić i poczuć ten dreszczyk emocji na skórze, gdy wraz z kolegami nie przejmujesz się snajperem na poddaszu, bo tu szybko rozwalisz całe poddasze wraz z nieszczęśnikiem, który zapomniał, że to Battlefield 1 i tutaj można demolować otoczenie. Dla mnie to jest najlepszy Battlefield w historii i jak znam życie, będę z przyjaciółmi grał na polach bitewnych Wielkiej Wojny długie miesiące, czego i Wam życzę.

A teraz przepraszam, Ojczyzna wzywa i muszę wracać na pole bitwy. Bo Battlefield 1 wzywa.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości platformy kinguin.net, która przekazała kod do gry.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.