Nie, Putin nie wyrzuci Microsoftu z Rosji, czyli smutne studium pęknięcia bańki

Nie, Putin nie wyrzuci Microsoftu z Rosji, czyli smutne studium pęknięcia bańki03.11.2016 19:13

Dawno już nie mieliśmy do czynienia z rozdmuchaną do tak ogromnych rozmiarów medialną bańką, jak w przypadku doniesień o rychłym wyrzuceniu z Rosji tamtejszego oddziału Microsoftu, co oczywiście ma przebiegać równolegle z całkowitą rezygnacją z usług i oprogramowania tej korporacji w administracji i gospodarce. Ba, w zasadzie wszędzie tam, dokąd na terytorium 1/6 powierzchni stałej świata sięgają wpływy Kremla. Nie jest to pierwsza tego typu rewelacja, nie jest też ostatnia, a według jej źródła, mocą sprawczą ma być oczywiście Miłościwie Panujący Rosjanom, chcący docelowo znacjonalizować tam absolutnie wszystko, a najlepiej i wszystkich.

A kiedy mowa o otrzymaniu wilczego biletu z ogromnego rynku przez największego producenta oprogramowania na świecie, nie sposób odróżnić faktów od faktów medialnych. W tych drugich zdaje się specjalizować się NBC News, które stanowi źródło informacji o napięciach na linii Moskwa-Microsoft. Pierwszy artykuł na ten temat nie mówi nawet o nacjonalizacji rynku oprogramowania, a całego runetu! Wszystko to okraszone obrazowym stwierdzeniem, że konflikt ma być jedynie wojną zastępczą, zaś sankcje wycelowane w Microsoft mają przede wszystkim zaszkodzić Stanom Zjednoczonym.

NBC powołuje się na starszego oficera amerykańskiego wywiadu, co niewątpliwie jest sytuacją komfortową. Być może jest to ten sam agent, który w połowie października podzielił się ze stacją informacją o planowanej przez administrację prezydenta Barracka Obamy hakerskiej kontrofensywie wymierzonej w grupy opłacane przez rosyjski rząd. Akcja miałaby być zakrojona na bezprecedensową skalę i być w zaawansowanej fazie: amerykańska agencja już otworzyła cyberdrzwi i wybiera cele.

Według NBC, pierwszym krokiem do całkowitego pozbycia się oprogramowania Microsoftu (warto zwrócić uwagę, że już w drugim akapicie nieco skonkretyzowano tytułowe wyrzucenie), jest migracja z oprogramowania tej korporacji na rodzime, na komputerach administracji Moskwy. To zresztą jest faktyczne, o czym pisaliśmy już pod koniec września i stanowi konsekwentny krok w realizowanej przez Nikołaja Nikiforowa polityce migracji administracji na otwarte oprogramowanie.

Co zresztą trudno nazwać czymś wyjątkowym – podobne informacje nie wzbudzają większych emocji, gdy migruje administracja miasta w obrębie sojuszów, których członkiem jest USA. Niemniej znacznie ważniejsze, niż nośna medialnie obawa przed szpiegostwem przemysłowym, są doraźne potrzeby (i problemy) Rosji. Mowa przede wszystkim o oszczędnościach, które nie dość, że przysłużą się samej Moskwie, to będą miały jeden naprawdę istotny dla władz aspekt: doraźną manifestację społeczeństwu tego, jak świetni i przedsiębiorczy gospodarze rządzą miastem i krajem.

Dalsza analiza doniesień NBC i etatowego starszego oficera wywiadu nie ma większego sensu, ani znaczenia. Lepsza będzie prezentacja tego, jak złożoną procedurę może stanowić w Rosji sama migracja na wolne oprogramowanie, nie mówiąc już o banicji korporacji takiej, jak Microsoft. Bizantyjska biurokracja, która w niekontrolowanym przez nikogo tempie i kierunku rozrasta się od setek lat, utrudnia i paraliżuje w zasadzie każdy aspekt funkcjonowania państwa, rynku, a także branży IT.

Kawałek autobiografii, czyli niesamowite przygody walki o dostęp do Internetu na rosyjskiej ziemi. Wiązała się ona bowiem z otrzymaniem niewielkiej karteczki, na której wydrukowana została złożona z sześciu punktów instrukcja. Na niej znajdowały się kolejne adresy, numery budynków, pokojów, w końcu nazwisko konkretnej pani z okienka. Aby uzyskać dane logowania, pozwalające korzystać z satysfakcjonującej jakości łącza, konieczne było dosłownie zjeżdżenie wzdłuż i wszerz miasta wielkością porównywalnego z Wrocławiem, przesłanie niezliczonej liczby uśmiechów i odpowiedzi na mniej lub bardziej losowe pytania. A przywilej posiadania takowej instrukcji, nie zaś funkcjonowanie jedynie w oparciu o własny instynkt, otrzymywali jedynie goście zza granicy.

Niewyobrażalna jest dla mnie wojna zastępcza z USA, o której pisze NBC, w warunkach, w których powyższe procedury są codziennością, zaś założenie, że czujne oko śledzi z kremlowskiej Spasskiej Baszni cały rynek IT, kontroluje go w każdym możliwym aspekcie i decyduje o bycie lub niebycie prywatnych firemek i korporacji, wypada mało przekonująco w zestawieniu z węzłem gordyjskim postępowań, procedur, których chyba naprawdę nikt nie zna dobrze. A tym bardziej nie kontroluje.

Potwierdza to komentarz do rewelacji NBC autorstwa Dmitrija Pieskowa, rzecznika prasowego Putina. Przyznał on oczywiście, że prace nad rodzimym oprogramowaniem trwają, jednak w procesie dalekim od nacjonalizacji za wszelką cenę. Ważniejsze jednak, że Pieskow otwarcie powiedział, że do całkowitej rezygnacji nie dojdzie. Uzasadnienie stanowi majstersztyk lakoniczności: Nie, to po prostu niemożliwe. A za tymi słowami kryje się semantyka powyższych trzech akapitów i zapewne o wiele więcej.

Niezależnie od tego, jak bardzo niektórzy po tej stronie barykady by tego chcieli, Rosja Putina to nie Rosja Stalina, zaś rewelacje o realizowaniu wojny zastępczej na polu walki IT pozostawmy NBC. I nie chodzi tutaj nawet o formalny brak możliwości wyrzucenia Microsoftu z Rosji z dnia na dzień, ale o złożoność sytuacji i przede wszystkim nieskuteczność działań wewnętrznych rosyjskiego rządu.

Ten przecież nie zasiada tylko na Kremlu, ale w obwodach, krajach, republikach czy okręgach, gdzie perspektywa konfrontacji z prezydentem nie jest codziennością. A taka okazja czyni... Trudno wątpić, że nie wystarczyłby odpowiednio silny sojusz lokalnych oligarchów, dla których kontynuacja pracy z użyciem produktów Microsoftu lub ich sprzedaż wiąże się z zyskami, by plan zmiany został zapomniany już w momencie lotu do kosza.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.