Playtest No More Heroes: Heroes' Paradise

Playtest No More Heroes: Heroes' Paradise15.06.2010 15:32
Redakcja

Goichiego Sudę można śmiało nazwać gwiazdą rocka wśród twórców gier. Jego studio Grasshopper Manufacture słynie z bardzo specyficznych produkcji, które da się albo kochać, albo nienawidzić. Ich flagowy tytuł, No More Heroes wydane dotychczas wyłącznie na Wii, zawitał niedawno w sklepach w Kraju Kwitnącej Wiśni w poszerzonej wersji na mocniejsze sprzęty do grania - Xboksa 360 oraz PlayStation 3. Niecierpliwym będąc, nie czekałem bite miesiące na bardziej zrozumiałą edycję - sprowadziłem japońskie No More Heroes: Eiyuutachi no Rakuen, czyli Heroes’ Paradise. Jak wrażenia?

Poznajemy na nowo historię Travisa Touchdowna, zwykłego otaku, którego życie kręci się wokół anime, gier wideo i wrestlingu. Po kupnie świetlnej katany na jednej z internetowych aukcji, kończą mu się pieniądze na zakup chociażby nowych filmów, więc po spotkaniu z niejaką Sylvią Christel w trakcie suto zakrapianej, barowej popijawy, przyjmuje bez wahania zlecenie na uśmiercenie mordercy o pseudonimie Helter Skelter. Travis wywiązuje się z umowy, co też oto zapewnia mu jedenaste miejsce w rankingu zabójców. Zdaje sobie wówczas sprawę, że ma szansę na doczłapanie się na jej szczyt, tym samym zapewniając sobie dostatni żywot. I taki właśnie jest cel gry - stać się numerem jeden. Oczywiście, żeby nie było za wesoło, na aranżowanie kolejnych rankingowych walk należy wyłożyć sporą sumką, tę zaś uprzednio trzeba zarobić – jak bezrobotny bohater sobie z tym radzi?

W prosty sposób – musi zawitać do miejscowego pośredniaka, gdzie czekają na niego różne beznadziejne zlecenia. Tak, koszenie trawników, zmywanie graffiti ze ścian czy zbieranie kokosów z drzew, nie są zbyt prestiżowymi sposobami na zarobienie pieniędzy, jednak wypada to jakoś przeboleć. Po otrzymaniu świadectwa pracy, pojawia się już ciekawsza perspektywa - czyli płatne zlecenia na pomniejsze zabójstwa. Deweloperom należy się za to ogromny plus, bowiem po prostu jest co robić, a dzięki zróżnicowaniu o nudzie nie ma mowy. Zgromadzoną mamonę można wydawać na nowe ciuchy, treningi u miejscowego mistrza, kasety wideo z wrestlingiem, albo ulepszenia do swej „jarzeniówki”.

[break/]Podchodząc do gry pierwszy raz, cieszyłem się na myśl o mieście rodem z serii GTA. Liczyłem na tętniące życiem ulice, lecz niestety tytuł szybko zweryfikował moje poglądy. Santa Destroy jest wręcz wymarłe, trudno dostrzec jakichkolwiek przechodniów, nie mówiąc o samochodach, których też tu praktycznie nie ma. Na domiar złego, po miasteczku (lub raczej poletku, gdyż rozmiarem teren także nie zachwyca) poruszamy się motocyklem - daje się we znaki zwyczajnie zepsute sterowanie. Ujarzmienie stalowego rumaka zajmuje trochę czasu, a i tak zamiast bawić, to człowieka doprowadza do szewskiej pasji. Jako miłośnik wszelkiego zbieractwa, z przyjemnością przyjąłem za to fakt, że w miejscowych śmietnikach da się wygrzebać jakąś fajną koszulkę, zaś ciemne zaułki często kryją w sobie kule Loikova, wymienialne na nowe umiejętności.

Produkcja to konwersja kilkuletniego obecnie tytułu z Wii. Niestety, samo podbicie rozdzielczości do HD nie sprawiło, że prezentuje się „godnie”. Ba! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż oprawa No More Heroes: Eiyuutachi no Rakuen jest po prostu paskudna. Wypuszczane wcześniej przez twórców materiały graficzne nastrajały pozytywnie, acz niestety w ruchu wychodzi to wszystko gorzej. Nie wykorzystuje się mocy drzemiącej w konsolach nowej generacji, oj nie. Zrozumiałbym trochę, gdyby gra chociaż chodziła płynnie, ale oczywiście w tym nawet aspekcie nie jest różowo. Animacja szarpie zdrowo, momentami ogląda się zwykły pokaz slajdów. Wydano co prawda już łątkę niby coś tam usprawniającą, niemniej nie zmieniła ona nic. Całość nadal wygląda oraz rusza się okropnie.

Zatem co dostaliśmy za miesiące oczekiwania? Japoński dubbing do wyboru, nowy poziom trudności, w którym przewijające się przez grę panienki są skromniej ubrane, i w zależności od platformy trofea lub osiągnięcia. Zabawne, że wersje na obie konsole różnią się znacznie pod względem cenzury. No More Heroes na PlayStation 3 zostało całkowicie odarte z brutalności - w przeciwieństwie do edycji Xboksowej nie uświadczymy tutaj krwi, a zamiast zwłok przeciwników, na scenkach pojawiają się kopce popiołu. Nie wiem, czym są spowodowane takie różnice, lecz na pewno nie wychodzą one pozycji na plus. Posiadacze „sonek”, miejący nadzieję na jakiekolwiek wykorzystanie sixaxisa, także muszą obejść się smakiem. Szkoda, bo przecież był potencjał na wykorzystanie czujnika ruchu.

[break/]Na szczęście udźwiękowienie trzyma poziom. Wprawdzie przez większą część przygody w tle przygrywa ten sam motyw, czasem przedstawiony w innym wariancie, tak wszelkie odgłosy towarzyszące rozgrywce brzmią bardzo dobrze. Dużo radości sprawiły mi 8-bitowe akcenty wkomponowane tu i ówdzie. Wyżej wspomniałem o japońskim dubbingu do wyboru – oznacza to niemniej tyle, że angielska ścieżka dźwiękowa pozostała, więc No More Heroes jest bardzo przyjazne dla miłośników importu nie operujących azjatyckim językiem. Niestety nie ma przy tym możliwości przestawienia napisów i informacji w grze na angielski.

Rozgrywka? Nawet mało spostrzegawczy szybko zauważy, że w pewnym momencie wkrada się schemat - pojedź na walkę, zabij przeciwnika, zarób pieniądze, pojedź na kolejną walkę. O dziwo, pomimo tego trudno mówić o znużeniu, przebijanie się przez co nowe fale wrogów stale sprawia bowiem przyjemność. Starcia z bossami są świetne - na każdego wroga trzeba zastosować inną taktykę, a gra lubi dotkliwie karać za błędy. Dorzućcie do tego scenki pełne humoru oraz aluzji pod kątem relacji damsko męskich... Przeszedłem grę dwa razy i nadal mam ochotę w nią szarpać, co zdarza się nieczęsto. No More Heroes zapewnia więc sporo rozrywki - samo przejście głównego wątku, bez zagłębiania się w zbieractwo i misje poboczne, powinno zająć około 12 do 15 godzin. Miłośnicy wyciskania z gier wszystkich soków będą musieli zainwestować w zdobycie wszystkiego ze trzy razy więcej czasu.

Mimo zepsutej oprawy graficznej, a także niewykorzystania przez deweloperów potencjału drzemiącego w platformach docelowych, historia Travisa Touchdowna nadal bawi i jest kawałem dobrej produkcji. Doczepię się bardziej tylko oczywistego faktu, że taka konwersja powinna być sprzedawana za pół ceny rynkowej – bo to kilkuletni produkt, w którym na próżno szukać większych usprawnień. Posiadacze Wii nie mają więc czego zazdrościć. Co do wydania gry poza granicami Japonii, wciąż nic na ten temat nie wiadomo - na chwilę obecną Ubisoft nie zamierza podejmować się sprowadzenia Heroes’ Paradise na bliższe nam rynki. Koniec końców, zapewne dostaniemy zrozumiałą wersję, tyle że przyjdzie nam na nią czekać długie miesiące - Goichi Suda zdaje sobie sprawę z ogromnej bazy fanów w Europie, stąd wątpię, by zostawił nas na lodzie.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.