Whirlpool też chce podłączyć się do „Internetu rzeczy”

Whirlpool to firma dobrze znana. Pralki czy inne sprzęty jej logo znajdują się w wielu polskich domach. Choć produkty te raczej nie kojarzą się z IT, firma coraz mocniej zaznacza swoją pozycję w rozwijaniu tak zwanego Internetu rzeczy. Pralka z możliwością podłączenia do domowej sieci WiFi to dopiero początek.

Firma Whirlpool stara się określić, jakie urządzenia jej klienci chcieliby podłączyć do sieci i co będzie dla nich przydatne. Niedawno wprowadziła do swojej oferty pralkę WFL98HEBU, którą można podłączyć do sieci bezprzewodowej i sterować nią ze smartfonu lub tabletu nawet kiedy jesteśmy poza domem.

Tego typu urządzenia są jednak drogie i na razie mało kto po nie sięga, o czym firma bardzo dobrze wie. Podobnie jak inni producenci, kilka lat temu również próbowała przykleić tablet do lodówki, co nie okazało się dobrym pomysłem. To jednak nie powód by rezygnować, jak zdradził w wywiadzie dla Gigaom Chris Quatrochi, zajmujący się przede wszystkim interfejsami urządzeń Whirlpoola. Prawdziwym wyzwaniem nie jest bowiem podłączenie pralki do WiFi, ale zrozumienie potrzeb klientów.

O Internecie rzeczy powiedział, że jest to „młotek czekający na gwoździe”, tylko kolejna porcja techniki, która zostanie włączona do produkowanych od dziesięcioleci urządzeń. Dość wspomnieć, że nieobca im jest nawet nanotechnologia i powłoki ułatwiające mycie patelni czy też zapobiegające rozlewaniu się płynów po półkach lodówki. O ile jednak takie powłoki mają bezpośredni wpływ na to, jak korzystamy z urządzeń, korzyści płynące z podłączenia ich do sieci informacyjnej nie są już tak oczywiste.

W przeciwieństwie do producentów elektroniki konsumenckiej, Whirlpool przewiduje, że ich pralki będą w użyciu przynajmniej przez 10 lat i stara się, by sprzęt był „odporny na przyszłość”. Nie ma więc powodów by obawiać się, że pewnego dnia bez aktualizacji aplikacji nie włączymy prania czy nie wyjmiemy jedzenia z lodówki – podstawowe interakcje z produktem muszą być zachowane bez względu na to, jak daleko pójdzie technika.

Z punktu widzenia Internetu rzeczy ważne jest to, że Whirlpool jest kolejnym producentem starającym się budować „ekosystem” produktów, które będą komunikować się między sobą i w miarę możliwości współpracować. Scenariuszy jest mnóstwo – lodówka może powiadomić przebywającą w kuchni osobę o tym, że otwarte zostały drzwi wejściowe do domu. Zdrugiej strony zaś otwieranie drzwi lodówki (około 60 razy dziennie) może być dobrym wskaźnikiem obecności. Pralka może przypomnieć o rozwieszeniu prania albo przeciwnie – ponaglić gospodarza gdy Google Now stwierdzi, że zaraz trzeba wyjść z domu. Za 10 lat artykuły gospodarstwa domowego po prostu będą musiały łączyć się z siecią – Quatrochi nie widzi innej opcji.

Obecnym partnerem firmy Whirlpool jest amerykański Nest. Pierwszym owocem współpracy będzie lepsze zarządzanie energią zużywaną przez urządzenia.

Na koniec warto przytoczyć sposób, w jaki Quatrochi rozróżnia firmy rozwijające technikę od firm dostarczających produkty. Dla tych pierwszych sam proces tworzenia jest interesujący, a nowe rozwiązanie jest na tyle wartościowe, by zbudować prototyp. Dla firmy nastawionej na produkty, a taką właśnie stara się być Whirlpool, budowanie czegoś tylko dlatego, że jest fajne, bez zrozumienia jakie korzyści niesie klientom, jest bezcelowe. Firmie nie zależy też na produkcji urządzeń, które kupią tylko ci klienci, dla których celem życiowym jest wychodzenie przed szereg. Z czasem jednak będzie musiała stać się także firmą informatyczną, gromadzącą i przetwarzającą dane.

Quatrochi przyznał, że będzie mógł spokojnie odejść na emeryturę, kiedy Whirlpool opracuje urządzenie składające ubrania i chowające je do szafy. Trudno nie życzyć mu sukcesów.