Zaplątany w dziki-e-wino

Zaplątany w dziki-e-wino01.01.1999 01:20
Redakcja

Kocham Internet.Tydzień, ba! dzień abstynencji jest dla mnie bolesny. Uzależniłemsię od informacji. Nie niszczy to (moich) związkówz ludźmi, nie rujnuje (mojej) kariery ani nie wywołuje (u mnie)trwałego kalectwa. Jeszcze nie. Przez tych dziesięć lat nauczyłemsię korzystać z sieci efektywnie, wyszukiwać informacje, odsiewaćbzdury. Oczywiście nie wszystkie, sam czasem dam się nabrać na akcję policyjną 1. kwietnia, czy uwierzę wtotalny bełkot (szczególnie jeśli czymś dopiero zaczynam sięinteresować). Ale skłonność do skakania z tematu na temat iposzerzania wiedzy z dziedzin zbędnych, bzdurnych i niepotrzebnychuczuliła mnie na drobny smród, który wije się za Internetem.

Internet to wygoda.Zamiast wertować sterty książek mogę wesprzeć się magią Google czy Wikipedii istać się posiadaczem wiedzy. Nie muszę czekać na nowewydanie magazynu o grach, dziennika sportowego czy fakciora -nowinki ze świata elektronicznej rozrywki, piłki kopanej, rzucaneji tarmoszonej jak i ploteczki i brudy z życia gwiazd stoją przedemną otworem. Ogranicza mnie tylko fantazja w wyborze tematów. Z jednej strony można się dowiedzieć rzeczy, których przyswojenie(nawet pobieżne) wymagałoby znacznych nakładów finansowych. Niemuszę iść do lekarza by dowiedzieć się z czym wiąże się operacjapowiększenia piersi, co szumi w świecie stomatologii czyw poczuciu internetowej anonimowości rozwiązać wstydliwe męskieproblemy. Z drugiej strony czyha niebezpieczeństwo... Po co lekarz, prawda? Przecież widnieje czarno na białym wszystko odręczącym mnie problemie, a życzliwi Internauci zawsze chętniesłużą pomocą. Przecież z Internetu też korzystają specjaliściwszelkiej maści i dotarcie do nich nie stanowi problemu? Chybajednak nie. To przekonanie staje się drogą do nikąd. Ta samaanonimowość, która zapewnia mnie komfort, zapewnia bezkarnośćosobie po drugiej stronie skrętki (na szczęście bezkarność w pewnymtylko zakresie). Posłuchaj mnie jak Ci mówię, że najlepsze naprzybranie masy mięśniowej są specyfiki na Allegro. Najlepiej tesprzedawane przez mojego brata... Strach pomyśleć w co możnasię wpakować wierząc w treści publikowane na Internecie. Na jednejz aukcji można kupić suplement białkowy dla sportowców. 13% białkai 73% aminokwasów. Nie wiem czy ukończona podstawówka toprzypadkiem nie za dużo, żeby zrozumieć bezsens tejreklamy. Wiara w słowo pisane wielu zawiodła na manowce. Czy trudnozaimponować komuś wiedzą na sieci, powiedzieć kilka zdańsprawiających wrażenie mądrych, które podkreślają naszą widzę? Nieoszukujmy się - to technobełkot. Na tym vortalu dziesiątki osóbpiszą o oprogramowaniu z perspektywy mentora. W rzeczywistościniewielu z nich posiada jakąkolwiek wiedzę. A już prawie niktwiedzę rozległą, sobie przypisywaną. Pamiętacie reklamę Ace?Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Człowiekteż. Ale przecież niektóre treści są niegroźne. Np. biografie sławnychludzi. Henryk Batuta bez wątpienia zasługuje nauwiecznienie w Wikipedii. Jasne, że to przykład ewidentnegowandalizmu, który należy tępić. W żadnym wypadku nie można mieć oto pretensji do Wikipedystów, najwyżej do tego co tkwi w naswszystkich - chęci psucia i niszczenia. I nie ważne czy robi się todla zgrywy, czy ze względów ideologicznych, jak nieustanne próbyusunięcia artykułu Krytyka papieża Jana Pawła II z Wikipedii.Zupełny brak kultury w sieci i złudne poczucie bezkarności, pchnęłoz pewnością każdego użytkownika do złego. Przynajmniej raz. Ktoś może mi zarzucić, że brak kultury jest tępiony i tyczy siętylko nowicjuszy. Przecież jest netykieta. Tak, ale to zbiórzaleceń, które w zasadzie nie różnią się niczym odzasad pokojowej koegzystencji w społeczeństwie. Zaleceń, do którychnikt nie musi się stosować. Bo ani IRLani w sieci nie każdy chce być miły, często przenosząc swojąfrustrację na innych. O frustracji i krzykactwie zresztą pisałempoprzednio. Papier (także jego elektroniczny odpowiednik) jest cierpliwy iprzyjmie wszystko, z czasem ta jadowita, myląca informacja uleżysię na sieci a Google zaczną ją serwować jako istotny wynikwyszukiwania. My szukając informacji trafimy na bełkot, przyswoimygo a później powielimy. I tak wkoło. Bezwzględna wiara w słowopisane, szczególnie w tak otwartym środowisku jak Internet, jestzgubna. Internet ma wiele wad, jedną z nich jest jego wiek. Z jednej stronyjest młody i niestety z racji wieku ciężko znaleźć w sieciinformacje sprzed jego popularyzacji (kto zna wynik pierwszegopowojennego, ligowego spotkania piłkarskiego w Polsce?). Z drugiejma już wystarczająco wiele lat, by wytworzył się ogromny szuminformacyjny, który utrudnia odsianie informacji wiarygodnej iwartościowej. Poszukiwanie informacji staje się jeszcze trudniejszew połączeniu nieumiejętnego konstruowania stron i kalectwaużytkownika. Dostępność stron stara się okiełznać WAI - jedna zjednostek W3C. Jak widać dostępność jest i dla nich kłopotliwa - najednej tylko podstronie znalazłem trzy martwe linki do ich własnychdokumentów. Niestety link do zgłaszania błędów też prowadził dostrony z błędem 404. Wysłałem e-mail w tej sprawie i dostałemodpowiedź, że nie jestem autoryzowany by pisać listy pod wskazany wFAQ adres do zgłaszania błędów - muszę czekać. Szkoda, może przejdęautoryzację i moje uwagi zostaną uwzględnione. Wszak minęło dopierodziesięć dni od zgłoszenia. Nie tylko dostępność treści jest elementem jej opakowania. Forma,sposób zapisania informacji, stylistyka są nie do przecenienia,jeśli zależy nam na czytelnym i trafiającym do odbiorcy przekazaniuwiedzy. Drążąca tą "czystość" plaga - nowomowa - jest najbardziejniebezpieczną z chorób Internetu. Jak nie wiesz o czym piszę, tojesteś n00b. Pwnd! Slang jest ciekawy, póki nie rozciąga się na każdą czynność w siecii prawdziwym życiu. Poklikashhh? Skont yeste$ kotqqq??????Yestem tiaka siamotna....... Nic dziwnego, kto by chciałrozmawiać z czternastoletnią miłośniczką krótkich bluzeczek iścigaczy, która nie potrafi napisać poprawnie jednego słowa? Ointerpunkcji kiedyś czytała w Naszej Miss i jest pewna, że od tegozachodzi się w ciążę. Bykom stop! A jeśli to choroba, to należy jąleczyć jak każdą inną. Ktoś z Was widział, by uczeń legitymował sięświstkiem papieru, który upoważnia go do chronicznego kichania nazajęciach? Boję się o swoją przyszłość. Książki na mojej półce pokrywają sięgrubą warstwą kurzu, a ja stukam w klawisze pisząc to wszystko, codotrze do Was... w formie elektronicznej. Jak poradzicie sobie zoddzieleniem ziarna od plew? Kto Wam powie, czy ten felieton jestjadalny? ;-)

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.