Blog (1)
Komentarze (252)
Recenzje (0)
@OperatorSpychaczaKoślawy serw

Koślawy serw

25.12.2015 22:49, aktualizacja: 26.12.2015 12:57

Jak w każdy wtorek Wacek umówił się ze Stefanem na korcie tenisowym. Znali się długo, a wręcz kumplowali. Poza tym obydwaj naprawdę dobrze grali w tenisa. Zarówno jeden jak i drugi stanowili dla swoich przeciwników gwarancję udanego spotkania. I nie chodziło o wygraną czy przegraną, po prostu wchodząc z nimi na kort każdy wiedział, że to będzie prawdziwy mecz, a nie strata czasu. Tu wszystko było zawsze na miejscu, od ubioru przez etykietę, aż do ostatniej kropli potu, a nawet ba! - połamanej w ferworze gry rakiety... Wacek przyjął postawę wyczekującą na serw Stefana. Stefan podrzucił piłkę, wziął niedbały zamach, machnął rakietą i piłka poleciała... ale nie w pole kortu przeciwnika. Stefan ze zdumieniem obserwował lot piłki tenisowej. Ta zaś spokojnie skręciła przed siatką i poleciała w kierunku krzesełek dla publiczności, docelowo namierzając pana Wieśka. Pan Wiesiek chociaż nie grał w tenisa, lubił sobie popatrzeć na dobrą grę, znał wszystkich graczy i namiętnie pochłaniał hot‑dogi. Tak było i tym razem, więc piłka świsnęła prosto w dzierżoną przez widza bułę, rozchlapując musztardę po koszuli konsumenta. Wacek zamarł. Znudzony Stefan ziewnął. Do pana Wieśka dotarła myśl, że bułka poszła się pieścić, więc z trzymanej w palcach parówki starał się złapać ustami resztki szybko kapiącej musztardy. - Coś Ty zrobił?! - syknął Wacek. - A tak se jebłem... - westchnął wyluzowany Stefan. - Przeproś go natychmiast! - nalegał Wacek. - Po co? Jak chce to ogląda, nikt go nie zmusza, wypadki się zdarzają. Zresztą o co Ci chodzi, tu nie ma nic niezwykłego, taką mam perspektywę i tyle. - odparł niczym nie zrażony Stefan. Wacek po tej odpowiedzi struchlał , ale podniósł wzrok na pana Wieśka i w niemym geście rozłożonych rąk pokazał „przepraszam“, na co miłośnik tenisa i hot dogów odparł gromkim: - Nic się nie stało, naprawdę nic się nie stało! - powodując u Stefana szeroki uśmiech. I gra toczyła się dalej. I w dalszym ciągu nie była to zwykła gra...3...2...1 start!Przyznam otwarcie, że dawno nie czytałem tak kiepskiego tekstu, jak ten klawiatury macminika. I tu nie ma żadnego usprawiedliwiania się perspektywą makjuzera. Chociaż na blogu można sobie pisać co się chce, bo oddając się osądowi czytających ryzyko jest nasze, niemniej formuła głównej strony bloga i głównej strony portalu powinna pewne rzeczy odsiewać. Tym razem to jednak nie zadziałało, choć powinno, bo powodów jest cała masa.

Zacznijmy od ewidentnego niechlujstwa pisarskiego. Zgrabny styl i lekka klawiatura nie przykryją błędów i literówek. Gdzie podział się jakiś moderator bloga, który nakazałby poprawkę tekstu przed publikacją na głównej? Gdzie te zastępy zawsze czujnych, które niejednemu to i owo uświadamiały? Zaspały czy uwierzyły w nieomylność kolegi? Tak na szybko i tylko z pamięci, bo szukać wszystkiego mi się nie chce, przytoczę Wam co mnie w oczy zabolało: - dwa procesor 486, - procesor Celerom, - Managżer Pakietów (to taki menedżer cierpiący niechybnie na nadżerkę) - choć te aspiracje ciągle nie mogą być w pełni wypłnione - Jestem leiwy Błędy się zdarzają, tylko dlaczego od daty publikacji aż do teraz nikt ich nie poprawił?

Kolejna kwestia to kompletne olanie czytelnika przy jednoczesnym wciąganiu go w grę pozbawioną sensu. Jako, że autor jest niewiele ode mnie starszy, za chusteczkę nie wybaczę lenistwa i rżnięcia głupa. Nie wybaczę, nie dlatego, że mam jakąś jabłko-fobię tylko mam o autorze dobre zdanie. To inteligentny facet, potrafiący szukać ciekawych materiałów i zręcznie je redagować. Przy tym raczej nie pozbawiony przyzwoitej znajomości języka angielskiego, bo to co publikuje często takowej wymaga. I tak na wstępie mamy:

Nie pamiętam dokładnej specyfikacji tego komputera, pamiętam natomiast, że była to maszyna serwerowa oparta na procesorze Intel 486 (choć coś mi chodzi po głowie, że miała dwa procesor 486. Były takie ?).
Płyta główna dual 486SX
Płyta główna dual 486SX

Czy było coś na „dwa procesor 486"? No było np. płyty główne na dwa procesory 486 lub jeden 486, a drugi nawet inny. Rzecz w tym, że wiedziałby to macminik gdyby w wyszukiwarkę klepnął krótkie hasło „dual 486" - wtedy by sobie nawet zdjęcia zobaczył.

Po co wciągać czytelnika (Były takie?) w dyskurs? Trochę powątpiewam też aby tata tegoż kolegi miał akurat taki komputer, bo płyty główne i komputery tego typu były niezmiernie rzadkie i absurdalnie drogie przy żenująco niskiej użyteczności dla użytkownika. Prędzej w latach dziewięćdziesiątych można było spotkać po kasiastych ludkach SGI Indy niż takie cudo, którego istnienia nawet autor pewien nie jest.

Halo? - czy to hospicjum?

Rozgrzewka bez sensu to jeszcze nic. Chciał facet jakoś zagaić i nie wyszło. Za chwilę natomiast zacznie się zgrabna bajeczka o linuksie, więc trzeba temu rycerzowi jakiegoś konia znaleźć. No i znajduje się „kuń“, przepraszam zagłodzona chabeta (Acer Aspire 3690), której nawet ślepy rzeźnik o skłonnościach psychopatycznych (czyli dźgający kogo lub co popadnie) uśmiercić by nie chciał. Wcale teraz nie żartuję, ani nie jestem nawet tyci, tyci złośliwy. Aby ocenić możliwości tej macminikowo-linuksowej maszyny wystarczy sprawdzić orientacyjną wydajność jej procesora w bazie testów PassMark na http://www.cpubenchmark.net. Poniżej skonfrontowany z procesorem w moim archaicznym już laptopie (rocznik 2009), gdzie dostaje ponad czterokrotne baty.

Celeron M430 vs Core 2 Duo P8700
Celeron M430 vs Core 2 Duo P8700

Czy to wymaga jakiegoś komentarza? Otóż wymaga, bo marny procesor to niestety nie koniec. W sprzęcie z tak niskiej półki montowane były również twarde dyski o kiepskiej wydajności. Zintegrowany układ graficzny jest marny, pamięci RAM też tyle co kot napłakał - niemniej z tymi dwiema bolączkami dałoby się jeszcze jakoś żyć, przy właściwie dobranej lub złożonej dystrybucji. Gwoli ścisłości na tym trupie nie ma prawa dobrze dzisiaj działać nawet sprzedawany z nim WindowsXP po wszystkich uaktualnieniach.

Uzasadnieniem użycia maszyny o tak podłej konfiguracji, jest fakt, że jest to stary sprzęt firmowy, reanimowany dla tymczasowego pracownika. Wyrazy współczucia racz przyjąć pracowniku, nawet jeśliś tymczasowy...

Biorąc pod uwagę powyższe, mamy nakreślone ramy tragedii, w jakiej próbuje nam macminik osadzić ukuty przez media termin jakim jest „Rok linuksa“. Ten zaś z racji tego, że ma podobno nadejść powinien chyba dotykać jakiegoś w miarę aktualnego sprzętu, a przynajmniej nie mocno mchem porośniętego.

Którego linuksa brać?

No naprawdę nie wiem, jak po tylu latach funkcjonowania w komputerowym świecie można nie wiedzieć, że jedną z najbardziej dołujących wydajność komputera systemowych przypadłości jest użyte środowisko graficzne. Wszędzie o tym trąbią (nawet na DP), a facet nie wie albo udaje. Zabawnie przy tym wygląda szukanie porady i konsultacje u uznanych użytkowników portalu odnośne wyboru dystrybucji. Trochę tak jak artykuł w Gazecie Wyborczej z przytoczoną w sąsiedniej kolumnie opinią „autorytetu“ potwierdzającego tezę z jaką dziennikarz przystąpił do pisania artykułu. Tak macminiku, zarzynałeś kilka razy zagłodzoną chabetę nakładając jej zbyt ciężkie juki z napisem DE. Czy mogłoby być lepiej? Ano mogło, kilka godzin z przeglądarką i hasełkiem „light linux“, przeplecione odwiedzinami na distrowatch.com i równoległym testowaniem z klucza USB kilku dystrybucji w formie live.

Jak skanować przez drukarkę?

Trochę też ubawiły mnie późniejsze perypetie z urządzeniem wielofunkcyjnym, skonfrontowane z bezproblemowym skanowaniem po WiFi nawet przez Ipada. Ubawiły, bo raz że drukarka jest od drukowania, a nie skanowania:

Tak więc musiałem się dokształcić i po wykonaniu kilku czarów drukarka zaczęła drukować tak jak należy - po sieci WiFi, ale skanować nie chce. Trudno.

a dwa, że urządzenia Brothera należą do najlepiej osterownikowanych urządzeń tego typu na linuksa.

Mało tego, sterowniki dla urządzeń wielofunkcyjnych występują w wersji razem (drukarka i skaner) oraz każde z osobna. Należy dodać, że instalacja tych urządzeń jest też naprawdę nieźle opisana na stronach producenta. Może autor nie doczytał, albo zabrakło czegoś w systemie, co uzupełniłby bez bólu menedżerem pakietów (tym bez nadżerki). Jakby nie wiedział co ściągnąć to po polsku wystarczyłoby wpisać w przeglądarkę „skanowanie na linuksie“ i doczytać.

Nie piszę tego ot tak sobie, bo sam mam wielofunkcyjnego Brothera (też w biurze), trochę większego, bo do formatu A3 włącznie i z faksem. Dokładnie jest to model MFC‑J6910DW, więc jak to z takimi gadami bywa to wiem. Wiem też przy czym występują problemy, które autora tekstu nie dotyczą, bo ma sprzęt pozbawiony pewnych funkcji, z którymi akurat na linuksie zdarza się walczyć i to nie zawsze z sukcesem.

Już kończymy...

Czy można mieć macminikowi ten tekst za złe? Kyrol w komentarzu napisał, że ten tekst to paszkwil. Ocena mocna, ale muszę się z nią zgodzić. Po świadomym i wieloletnim użytkowniku komputera, który ma dobre wpisy blogowe należałoby spodziewać się jakiegoś rozsądku we wpisie. Tu nie było go wcale.

Moderatorzy z korektą też zawiedli. Po komentarzu Shakiego81, któremu „opadły ręce“ po komentarzach czytelników, zaś mnie „opadło wszystko“ jak przeczytałem jego komentarz poniżej, nie spodziewam się aby to grono miało uczciwe pojęcie o linuksie. Otóż mędrzec ten napisał:

Laptop ten natywnie działał na Windowsie XP, czyli systemie z 2001r. Wystarczyło więc zainstalować odpowiednio starego Linuxa (któregokolwiek z wymieniowych powyżej dystrybucji) i problemów ze sprzętem by nie było. A tak kilka dni walki poszło na marne.

Jeśli specjalista od spraw teleinformatycznych tak do zagadnienia podchodzi to ja nie chcę być zależny od starych komputerów na linuksie będących w jego pieczy. Pozostaje mi również żywić nadzieję, że żadna krytyczna infrastrukura nie będzie w rękach speców o tym podejściu.

Może zamiast dalszych dociekań i stawiania sobie pytań dlaczego...

- A tak se jebłem... - westchnął wyluzowany makjuzer muskając od niechcenia Enter. - A my przyklepalim! - zaświergotał chórek moderatorków blogaska. Po drugiej stronie kabla w Kwaterze Głównej zarzęziły sieciówki. Na ścianie Rozdzielni Nastrojów i Zapotrzebowania kolejno zapalały się diody popularności i zysku. Wreszcie milczenie przerwał Nadszyszkownik i powiedział do zgromadzonych Podszyszkowników: - I o to chodziło! Zapamiętajcie ten schemat, bo on zawsze działa. Właściwy Stefan przy klawiaturze, właściwe słowa kluczowe, euforyczny poziom absurdu i poklepanie bidoków po ramieniu w geście solidurności. Komentarze idą, a kolejne odsłony pędzą zgodnie z maksymą, że: „Lepsze deko handlu niż kilo roboty“!
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)