Blog (24)
Komentarze (4)
Recenzje (0)

Tajpej: notatki z podróży

@ComputexTajpej: notatki z podróży11.06.2014 10:27

Zeszły tydzień spędziliśmy na Dalekim Wschodzie, w stolicy kraju nieuznawanym przez większość państw świata, ganiając między halami targowymi, w których odbywały się największe w Azji (a może i na świecie?) targi komputerowe – Computex 2014. Przez ten tydzień pisaliśmy Wam przede wszystkim o sprzęcie. Ten ostatni wpis na blogu Computex poświęcony jest miastu i ludziom – a do jego napisania zainspirowały nas e-maile, w których prosiliście, by opisać wrażenia, jak jest tak daleko od domu, od cywilizacji białego człowieka.

Pierwsze, co odczuje przybysz z Europy Środkowej na Tajwanie, to powietrze. Gorące, gęste, wilgotne, rozedrgane. Prawie sauna. Dobre ćwiczenie kardio – biegać z walizkami w poszukiwaniu autobusu do miasta. Międzynarodowe lotnisko Táoyuán oddalone jest dobre 40 km od Tajpej, poświęcić trzeba ze 2 godziny jazdy przez zatłoczone drogi tej aglomeracji, by dotrzeć do centrum.

Taka jazda jest dobrą okazją, by zobaczyć widoki inne od tych prezentowanych na pocztówkach. Gęstość miejskiej struktury, która niepodatna na regulacje tętni jadłodajniami, pralniami, punktami napraw skuterów, salonami masażu stóp, salonikami telekomów, sklepami ze wszystkim. Centrum staje się bardziej uporządkowane – wielopasmowe drogi z napowietrznymi chodnikami dla pieszych, chroniące ich przed zderzeniem z gwałtownością ruchu samochodowego (a przede wszystkim skuterowego, bo to skuter jest tu podstawowym środkiem komunikacji).

Nawet w środku nocy to tętno miasta nie zamiera, a w niektórych miejscach – nocnych rynkach Tajpej – przyspiesza, sprawiając że znikąd pojawiają się tysiące kramów, oblewanych przez niekończący się tłum miejscowych. Wśród nich przepychają się zdezorientowani przybysze z innych stron świata, uskakując niezdarnie przed skuterami i rowerami, zaciskający nosy przed przyprawiającym o mdłości zapachem śmierdzącego tofu, popularnej przekąski nocnych rynków. To jednak tylko chwilowe zakłócenia, nie wpływające na sam tłum – który dla nas jest na pierwszy rzut oka całkowicie homogeniczny, w niczym nie przypomina heterogenicznej populacji miast takich jak np. Londyn czy Nowy Jork.

Taka ciekawa rzecz: oficjalnie Tajpej jest sporo mniejsze od np. Londynu, ale przebywając w centrum miasta, wrażenie ma się wręcz odwrotne. Może to efekt górującej nad miastem półkilometrowej wieży Tajpej 101, której towarzyszy pnąca się w górę zabudowa, może to wielkość systemu metra (jedenaście linii, ponad sto stacji, z rozmachem zaprojektowane stacje), a może to, że ludzie wydają się tu żyć na ulicach – tu jedzą, tu odpoczywają i bawią się, tu pracują, by w domach zniknąć tylko na krótki sen.

Wejście w to miasto to kompletne zanurzenie się w całkowicie obcej przestrzeni językowej. Na ulicy przeplatają się przede wszystkim dwie mowy, mandaryńska i tajwańska (hakka), gdzieniegdzie usłyszysz słowa po angielsku lub japońsku. Na szyldach niekończące się ciągi znaków hanzi, z rzadka dopełnione anglojęzycznym napisem (zwykle całkiem poprawnym). Znalezienie na ulicy kogoś, kto mówi po angielsku nie jest łatwe, co więcej, można tu wciąż znaleźć ludzi (szczególnie starszych), którzy albo nie znają mandaryńskiego, albo nie potrafią zrozumieć, co cudzoziemiec do nich mówi, przekręcając tony tej garstki chińskich słów, jakich zdołał się nauczyć.

A jednak to kraj Pierwszego Świata, zaawansowana cywilizacja naukowo-techniczna, więc wielu młodych ludzi chętnie pomoże, w komunikacji sięgając po translatory zaszyte w smartfonach (przede wszystkim androidowe HTC, Samsung, Sony, ale też iPhony). Tak rozmawialiśmy z hotelowym recepcjonistą, który musiał sprawdzać co drugie-trzecie angielskie słowo, czy sprzedawcą w salonie jednego z telekomów, u którego chcieliśmy kupić kartę do sieci 3G. I dzięki ogromnej uprzejmości i cierpliwości tych ludzi – jakoś to działa, a my zastanawiamy się wówczas, czy oni naprawdę zawsze są tak dobrzy dla obcych?

Gdy mózg przyzwyczai się już do azjatyckich twarzy, szybko zauważymy, jak duża jest etniczna różnorodność Tajwańczyków. Wymieszanie genów ludów Han z rdzennymi mieszkańcami i ludnością napływową z innych krajów Azji (szczególnie Japonii, pod której wpływami Tajwan długo pozostawał) zaowocowało rasą bardzo ciekawą, urodziwszą, niż na kontynencie. Wzrostem ludzie tutejsi nie ustępują Europejczykom, wyróżniają się pięknie skrojonymi ustami, harmonijnymi rysami twarzy, dość częstym krótkowidztwem... i skłonnościami do problemów ortodontycznych. Reklam klinik ortodontycznych dało się tu w każdym razie zobaczyć wiele. Moda kobieca szczególnie nie zdziwi przybysza z Europy, jest zmysłowa, ale zarazem bardziej stonowana, niż u nas. Młode dziewczęta często farbują włosy na brązowo i rudo, tipsy są powszechne, za to piercingi w twarzy praktycznie niespotykane. Wielu młodych mężczyzn swoim stylem może jednak typowego Polaka zaszokować – czerpiąc wzory z Japonii stawiają na fantazyjne fryzury, biżuterię, przestylizowane, podkreślające sex-appeal ciuchy. Hipsterskich trendów nie dało się raczej zauważyć.

Republika Chin (bo tak sam się określa Tajwan) jest państwem o dość nietypowo rozpiętych granicach między kontrolą i swobodą. Na co dzień dzieje się w Tajpej wiele rzeczy, które przedstawicieli władzy z krajów Unii Europejskiej przyprawiłyby o zawał. Tu w sklepach sprzedawany jest alkohol i papierosy bez jakichkolwiek banderol akcyzy, tutaj na skuterach wozi się małe dzieci czy psy w sposób, który u nas byłby nie do pomyślenia, tu można zobaczyć małe dzieci bawiące się po północy krewetkami w akwarium przy straganie na nocnym rynku, czy siedzące ze swoją matką w prowadzonym przez nią seks-shopie. Tu kierowcy autobusów, gdy mogą, przekraczają setkę, tu przygotowuje się posiłki na ulicy, bez oglądania się na przepisy sanitarne, tu ludzie jedzą je przed buddyjskimi świątyniami, w których schronienie znajdują posągi chińskich bogów ludowego taoizmu. Tu też po ołtarzu w świątyni łażą koty – bo kto niby miałby kotu zabronić włazić na posąg Baoshengdadi, niebiańskiego lekarza, który wskrzeszał umarłych, i którego kult cieszy się na Tajwanie wielką popularnością.

Z drugiej strony to jest kraj, w którym nie wymienisz pieniędzy na lokalną walutę bez zarejestrowania transakcji, spisania danych z paszportu, jest to kraj, w którym za posiadanie narkotyków grożą drakońskie kary, włącznie z karą śmierci, kraj w którym policyjni agenci pilnują twojej moralności, przeganiając z ulic prostytutki, a operatorzy Internetu sprawdzają, czy czasem nie oglądasz w Sieci pornografii – zakazanej na wyspie. To kraj, w którym ludzie potrafią się sami ustawić w kolejce do drzwi wagonów metra, tak by nie przeszkadzać wysiadającym, ale też w którym władze metra wyobrażają sobie, że konieczne jest postawienie przed tymi drzwiami człowieka z gwizdkiem, który sprawi, że ustawienie kolejki będzie jeszcze lepsze. Jest to też kraj w którym władze tłumacząc się względami bezpieczeństwa narodowego potrafią skonfiskować cały nakład popularnej gazety, a głośne wypowiadanie się o partii rządzącej albo relacjach z Chińską Republiką Ludową jest świetnym pomysłem na zapoznanie się z miłymi urzędnikami, którzy potrafią bardzo kreatywnie interpretować miejscowe prawo – spisane tak, by kreatywne interpretacje ułatwić.

Większość ludzi tu niezbyt więc interesuje się polityką (lub przynajmniej tyle mówi obcokrajowcom). Ludzie tu pracują – zaczynają bardzo wcześnie, a kończą... gdy już zabraknie sił, gdyż podobno z emerytury wyżyć tam nie sposób, mimo że jest to kraj odczuwalnie tańszy, niż np. Polska. Mieliśmy okazję być obsługiwani w knajpie przez 14-letnie dziewczęta, jak i kupować xiaochi (lokalne przysmaki) od dziadka, który wyglądał na sto lat. Młody wiek wejścia w realne życie to zapewne zasługa relatywnie krótkiego przymusu szkolnego – już liceum jest dobrowolne. Z tego co było widać, nie ma też szczególnej presji na studia, a jeśli ktoś już studiuje (najczęściej nauki ścisłe lub inżynierię), to też przy tym pracuje, nierzadko w jednej z tych wielkich tajwańskich korporacji. Na tzw. studencki styl życia nie ma już więc czasu.

Tyle tych notatek z naszej krótkiej podróży po stolicy kraju, który bardziej chyba niż ChRL oddaje ducha klasycznych Chin. Pozostaje tęsknota – i kilka znajomości z Tajwańczykami, które udało się w tym czasie nawiązać. Za wsparcie przy przygotowaniu relacji z Computex 2014 dziękujemy firmom ASUS i Planet. Mamy nadzieję, że nie będzie to ostatnia nasza relacja z Tajwanu (a Golański do tego czasu nauczy się już coś mówić po mandaryńsku). Dziękujemy też Wam, drodzy Czytelnicy, że chciało się Wam nas czytać, a nawet czasem komentować to, co na łamach tego bloga się pojawiało.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.