Blog (104)
Komentarze (5.7k)
Recenzje (4)

Wielkie rozczarowanie – rzecz o anonimowości w Internecie

@MeszugeWielkie rozczarowanie – rzecz o anonimowości w Internecie08.08.2010 11:04

Na początek dygresja. Każdy chyba widział, albo czytał jakiś film czy książkę szpiegowską. Elementem fabuły jest tam zwykle tajne przekazywanie informacji, bo zdobyć pilnie strzeżone dane to oczywiście podstawa, ale jeszcze trzeba je jakoś przekazać swoim mocodawcom i „nie wpaść” przy tym. Są więc w tych filmach/książkach radiostacje, nasłuchy, szyfry, skrzynki i lokale kontaktowe, jakieś przekazywanie teczek pod stołem w barze itd. itp., w każdym razie wiadomo, o co chodzi.

Każdy przeciętnie inteligentny człowiek powinien sobie w tym momencie zadać proste pytanie: po co te wszystkie cudaczne kombinacje? Przecież konstytucja każdego cywilizowanego kraju gwarantuje obywatelom nienaruszalność korespondencji. Czy zamiast tych karkołomnych ewolucji nie prościej napisać list? Albo zwykłą kartkę pocztową z informacją: „Tu J-23 uprzejmie donoszę, że…” opatrzoną podpisem zawierającym imię, nazwisko i inne dane adresowe. Korespondencja jest tajna, a więc takiej wiadomości nikt nie może przeczytać poza adresatem i nadawcą, a gdyby jakiś listonosz, niechcący, fragment przeczytał, to musi natychmiast o nim zapomnieć i zgłosić się do ukarania, za naruszenie konstytucji. W każdym razie, w ten sposób zdobytej informacji w żaden sposób wykorzystać nikomu nie wolno.

Głupie? No oczywiście, że głupie! Jeśli nadal szpiedzy wszelkiej maści przekazują informacje w sposób utajniony, to oznacza tylko, że cała ta tajemnica korespondencji jest iluzją. A jeśli ktoś wierzy (oj naiwny, naiwny…), że po zjednoczeniu Europy i upadku „komuny” wywiad przestał istnieć, to niech sobie w miejsce szpiegów podstawi przestępców, którzy korespondencyjnie uzgadniają szczegóły skoku na bank.

Internet pojawił się w moim domu wraz z systemem Windows 98, a więc dość dawno temu. Wtedy, zarówno ja, jak i zdecydowana większość moich znajomych, zdawaliśmy sobie świetnie sprawę, że prawdopodobnie Microsoft (i nie tylko) wie, kto używa pirackiego oprogramowania, ale wiedzy tej w żaden sposób nie może wykorzystać przeciwko nam, nie przyznając się jednocześnie – jak w powyższym przykładzie z tradycyjną pocztą – do łamania konstytucji, czy innych przepisów danego kraju.

Korzystaliśmy wtedy powszechnie z Usenetu (grup dyskusyjnych) i wiedzieliśmy, że wszystko, co piszemy zostaje na serwerach – jeśli nie na zawsze, to na bardzo długo. Analogicznie było z pocztą e-mail, forami dyskusyjnymi itd. Były to sprawy tak oczywiste, jak to, że Urząd Skarbowy wie jakie mam dochody i z jakich źródeł, że ZUS wie, na co chorowałem, fryzjerka wie, że mam łupież, sprzedawczyni z pobliskiego sklepu wie, jakie pieczywo lubię, bank wie, co kupuję i gdzie byłem w określonym czasie (płatności kartą, bankomaty), sąsiadka wie, jakiej muzyki słucham, pani na poczcie wie kto pisze do mnie i komu ja odpisuję, NFZ wie, że mi pryszcz na tyłku wyskoczył… Tak można w nieskończoność i to bez podłączenia do Internetu.

Kilka lat później wydarzyło się coś niezrozumiałego – kolejni użytkownicy komputerów nagle i nie wiedzieć na jakiej podstawie uroili sobie, że będą w Internecie anonimowi. Być może (to tylko moja spekulacja) tę naiwną wizję anonimowości zrodziła, jako kuriozalny skutek uboczny, ustawa o ochronie danych osobowych, ale pewności co do tego nie mam. W każdym razie przekonanie o anonimowości w Internecie jest tak absurdalne, tak dziecięco naiwne, jak poczucie bezpieczeństwa podczas wysyłania meldunków szpiegowskich na kartkach pocztowych z prawdziwym adresem nadawcy.

Znowu minęło kilka lat. Przez Polskę przetacza się obecnie fala rozczarowania, żalu, zawodu. Ludzie najwyraźniej niezbyt dojrzali, choć w różnym wieku, zachowują się jak zawiedzione dzieci, którym ktoś odbiera wiarę w świętego Mikołaja, albo podwórkowe przekonanie, że jak założą maskę Zorro, to już nikt ich w piaskownicy nie rozpozna. Pryska złudzenie, że w tym Internecie to będzie sobie można zupełnie anonimowo – czytaj: bezkarnie – hasać do woli.

Od zawsze chodzę w butach firmy Dr Martens. Kiedyś wiedzieli o tym sprzedawcy w sklepach z butami, teraz wie także Bill Gates, Sergey Brin i Larry Page. I co z tego? Ano to, że następnym razem zobaczę pewnie na monitorze reklamę „martensów”, a nie na przykład biustonoszy. A to świnie! Jak mogli mi to zrobić?!

W systemie Allegro zapisane są numery moich kont bankowych. No i co w związku z tym? Chyba tylko to, że ktoś może mi wpłacić pieniądze na konto, bo przecież wypłacić bez mojej autoryzacji nie jest w stanie. A jeśli jest, to oznacza, że złamane zostały zabezpieczenia banku i jest to problem banku i jego ubezpieczeń, a nie mój. A jeśli już mowa o bezpieczeństwie, to bardziej niż skomplikowanych przedsięwzięć hackerskich bałbym się czegoś zdecydowanie prostszego i na naszą miarę – napadu pod bankomatem. Przypadek autentyczny: do pani w średnim wieku stojącej przy bankomacie, podchodzi pan, przykłada nóż do żeber, każe włożyć kartę i wystukać PIN. Ot i cała filozofia! A bardziej niż kradzieży tożsamości internetowej obawiałbym się zgubienia, albo kradzieży dowodu osobistego – moja żona coś takiego przeżyła, więc wiem, co to jest za heca, kiedy ktoś na cudzy dowód bierze pożyczki, albo robi zakupy na raty. Oczywiście wszystko to nie znaczy, że w Internecie można i należy zachowywać się zupełnie bezmyślnie i rozdawać wszystkie informacje o sobie każdemu i przy każdej okazji. Albo i bez okazji.

Dostęp do Internetu daje niesamowite korzyści i wygodę. Poza abonamentem, trzeba za to „zapłacić” kolejnym obniżeniem poziomu anonimowości, który i tak od dawna był już właściwie tylko iluzją. Ludzie dorośli i dojrzali zdają sobie sprawę, że zawsze jest coś za coś. Czegoś za nic, oczekują małe dzieci. Poza tym warto się może zastanowić, co takiego chcemy robić w Internecie, że aż tak bardzo boimy się, lub wstydzimy, ujawnienia swoich poczynań?

Na koniec zwolennikom anonimowości i tajności podpowiem tylko, żeby rozważyli rezygnację z telefonów komórkowych, bo dzięki tym urządzeniom ich operator zawsze wie, gdzie się aktualnie znajdują. I na pewno ich śledzi. Poza tym wizytówki – dla zachowania anonimowości i bezpieczeństwa radziłbym umieszczać na nich tylko nieprawdziwe, albo utajnione dane, o tak:

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.