Filmy reklamowe na stronach WWW to kiepska inwestycja? Podobno nikt ich nie ogląda

Filmy reklamowe na stronach WWW to kiepska inwestycja? Podobno nikt ich nie ogląda23.10.2018 09:39
Filmy reklamowe na stronach WWW to kiepska inwestycja? (depositphotos)

Ostatnie lata doprowadziły do powolnego, acz konsekwentnego „spuchnięcia” wielu stron internetowych. Liczba powodów jest duża. Część z nowych elementów na stronach wynika z regulacji prawnych, jak ostrzeżenia o plikach cookie i informacje GDPR o właścicielach przetwarzanych danych. Pozostałe wynikają z coraz cięższych frameworków do tworzenia stron internetowych, które w imię łatwości pisania kodu i wszechstronności narzędzi, skazują nas na coraz bardziej szkodliwe dawki JavaScriptu. Jest również inny zbiór dodatków dla niegdyś statycznych stron WWW: odtwarzacze wideo. Przez niektórych są uważane wręcz za plagę i konsekwentnie wyłączane. Ich obecność nie wynika jednak z postrzelonych pomysłów właścicieli portali (co jest dość powszechną opinią – zwłaszcza, gdy pojawiają się po przejęciu przez większego gracza… &#x1F914), bo ich skuteczność jest potwierdzona wynikami. A przynajmniej była, jak się okazuje.

Nie ulega wątpliwości, że treści multimedialne zdobywają gigantyczną popularność. Obecnie o wiele łatwiej się przebić własnym kanałem na YouTube, niż np. rzetelną publicystyką lub blogiem. Materiały wideo są używane nawet w sytuacjach, gdzie nie ma to szczególnego sensu, jak np. kursy programowania. Tworzy się zatem powszechne przekonanie, że dzisiejszy odbiorca nie lubi czytać, myślenie go boli i najchętniej wybiera treści najłatwiejsze w przyswojeniu, czyli filmiki. A ponieważ koncentracja i zainteresowania i tak u niego już nie występują (chociaż...), to nie szkodzi, że tekst bywa w praktyce mniej, a nie bardziej wymagający niż wideo.

Dziś pisać teksty i nagrywać wideo można wszędzie i na wszystkim. Lecz aby stworzyć porządne wideo, trzeba czegoś więcej, niż mały stolik, tani ekran i wysłużona klawiatura.
Dziś pisać teksty i nagrywać wideo można wszędzie i na wszystkim. Lecz aby stworzyć porządne wideo, trzeba czegoś więcej, niż mały stolik, tani ekran i wysłużona klawiatura.

Niezależnie od powodów wzrastającej popularności filmików, w ich zbawczą moc uwierzyli nie tylko wydawcy, ale i reklamodawcy. Zachęcały ich do tego między innymi platformy społecznościowe – jak Facebook. Publikowały nawet statystyki dotyczące zasięgów: nie tylko „wyświetleń”, bo może być za mało, ale i czasu spędzonego na wyświetlenie reklamy. Zatrzymajmy się na chwilę przy tej informacji i spróbujmy spojrzeć na tę kwestię okiem reklamodawcy. Ostatnimi czasy oś czasu Facebooka stawała się coraz bardziej nieznośna: zapełniała się wpisami z auto-odtwarzanymi nagraniami wideo. Odruchowo szukamy wtedy „spokojniejszego miejsca”, przewijając aż do momentu, w którym nie ma na niej żadnych filmów. To niekorzystne i powszechne zjawisko sprawia, że reklamodawca potrzebuje nie tyle danych o wyświetleniu reklamy (ta bowiem się wyświetla każdemu!), ale o tym, czy zatrzymaliśmy się przy niej choć na chwilę, czy też od razu przewijaliśmy paluchami dalej. Facebook nie lubił udostępniać takich danych, aczkolwiek robił to. Ale najwyraźniej źle.

Cyrus Farivar z portalu Ars Technica dokopał się niedawno do dokumentów udostępnionych w ramach śledztwa przeciwko Facebookowi (LLE One LLC et al. v. Facebook): pada w nich opis błędnego obliczania („miscalculation”) rozszerzonych statystyk zasięgu materiałów. Wynika z niego, że w praktyce informacje dotyczące skuteczności kampanii promocyjnych były spuchnięte nawet o 900 procent! Jako możliwe wytłumaczenie takiego nadużycia zasugerowano ukrycie właśnie owego naturalnego mechanizmu „ucieczki” przed wyświetlaniem materiałów wideo, sprawiającego że świadome oglądanie reklamy w praktyce trwa nie więcej, niż jedynie kilka sekund. Facebook twierdzi, że powyższy zarzut jest chybiony i krzywdzący, acz warto pamiętać, że w 2016 roku wydano oświadczenie dotyczące korekty statystyk, właśnie z powodu mało wiarygodnych informacji o zasięgach wideo.

Można tę historię zakończyć już w tym miejscu i skonkludować, że najwyraźniej Facebook usiłował wymusić na reklamodawcach zamawianie droższych kampanii, więc fałszował zasięgi. Ale sprawa jest ciekawsza ze względu na szerszy efekt społeczny, niezależnie od powodów (może naprawdę się pomylili…?). Otóż materiały wideo droższe nie tylko jako forma promocji na platformie docelowej. Są też droższe po tej drugiej stronie, czyli podczas produkcji. Pisząc niniejszy artykuł, potrzebuję jedynie jakiejś maszyny do pisania z internetem w miarę równego stołu i krzesła. Ani trochę nie powstrzymuje mnie przed pracą brak spodni i wysoce niewyjściowa fryzura. Niniejsze zjawiska nie mają wpływu na końcowy efekt pracy. Coś takiego jest niemożliwe przy tworzeniu wideo: potrzebny jest sprzęt, wystrój, scenariusz oraz charakteryzacja (od koszulki po nieświecące czoło). Nie wspominając o tym, że wiele osób piszących doskonałe teksty wychodzi absolutnie fatalnie przed kamerą. Kręcenie filmów zamiast pisania tekstów jest więc o wiele bardziej wymagające organizacyjnie.

Ale cóż innego zrobić, jeżeli to właśnie wideo się sprzedaje, a nie tekst (a przynajmniej tak mówi Facebook)? Należy zatrudnić ekipę od wideo, albo złożyć taką ze swojej kadry. Stąd wiele portali IT zaczęło tworzyć filmy zamiast felietonów. Kiepska dykcja co prawda boli nie mniej, niż przecinek w niewłaściwym miejscu, ale statystyki pokazują wyższość multimediów nad tekstem, więc najwyraźniej jest to dobra inwestycja! A co zrobić z redaktorami tekstów? Coż – zwolnić ich. I najwyraźniej miało to miejsce na masową skalę. Wśród ekip redaktorskich, gdzie doszło do zwolnień, znajdują się również takie portale, jak Mic, Vice, Mashable i Fox.

Starszy redaktor DC Comics, Chris Conroy, na swoim profilu w serwisie Twitter stwierdził wręcz, że zagrywka (błąd?) Facebooka doprowadził do przetrącenia wielu karier dla obiecujących redaktorów i copywriterów. Jest również zdania, że całkiem sporo osób z załogi FB odpowiedzialnej za statystyki powinna „iść do więzienia”, a sam Facebook jest zdecydowanie jedną „z najgorszych rzeczy, jakie przytrafiły się nam w 21-szym wieku”. Dyskusja przyciągnęła kilkuset obserwatorów i dołączyła do niej między innymi Amanda Farough z zespołu strony Mic (niegdyś). Obecna redaktorka GameDaily.Biz postanowiła przypomnieć, że w Mic również nastąpiły solidne cięcia ekipy redaktorskiej, właśnie celem zastąpienia jej zespołem ludzi tworzących materiały wideo. Nastąpił w ten sposób „brain drain” , jakość materiałów spadła, a przy nowych w większości pojawiła się mała ikonka Play oraz czas trwania materiałów. Docelowo, Mic ucierpiał na przejściu do wideo.

Nie tylko Mic. O ile dział prasowy Facebooka chwalił się, że do 2021 wszystkie materiały promocyjne będą obiektami wideo, portal Digiday już w zeszłym roku, bez echa, zaraportował przypadki nawet sześćdziesięcioprocentowego spadku ruchu na portalach, które przeszły na wideo. A więc problem nie dotyczy tylko reklam (które szybko przewijają), ale i w ogóle wszystkich treści. Mimo wzrostu popularności materiałów wideo i zjawiska vlogerów, wielu odbiorców nie chce odrywać się od innych zadań, zakładać słuchawek i biernie oglądać filmiku, opisującego treść potencjalnie możliwą do zawarcia w dwóch akapitach. Jest to bowiem znacznie bardziej absorbujące, trudniejsze do ukrycia w pracy i obciąża rachunek za dane pakietowe nieporównanie bardziej, niż sesja z tekstem.

Bardzo dobre opracowanie tematu, wraz z odwołaniami do źródeł, zawarł portal Gizmodo, swoją drogą również zamieszczający na swojej stronie materiały wideo, ale w znacznie mniejszym udziale, niż wiele innych serwisów. Nie nastąpił tam bowiem bezrefleksyjny odpływ w stronę multimediów. Czasem ktoś chce po prostu sobie coś w spokoju poczytać.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.