Hatred — bardzo słaba gra niesiona na skrzydłach społecznego oburzenia

Hatred — bardzo słaba gra niesiona na skrzydłach społecznego oburzenia10.06.2015 11:45

Z dużej chmury mały deszcz. To znane przysłowie doskonale pasuje do sytuacji z polską grą Hatred. Twórcy z niewielkiego gliwickiego studia postawili na skandal, zapowiadając niezwykle brutalną rzeź wirtualnych niewiniątek, co natychmiast wywołało sprzeciw części społeczności, a co za tym idzie narobiło wokół tytułu szumu. Prewencyjnie, w Stanach Zjednoczonych projekt jako jeden z bardzo nielicznych dostał oznaczenie, że jest wyłącznie dla dorosłych. Na Steam szybko piął się w rankingu najczęściej kupowanych gier, ale równie szybko na stronie gry zaczęły pojawiać się masowo negatywne opinie o produkcie. Ta prosta strzelanka nie jest bowiem tylko nieporozumieniem z technicznego punktu widzenia. Twórcy zwyczajnie nabili graczy w butelkę, zupełnie nie spełniając swych głośnych obietnic, co do jakości i tonu rozgrywki.

[1/2]
[2/2]

Jeżeli ktoś nastawiał się na to, że takim stereotypowym satanistą (długi płaszcz i włosy, czarne glany, zachrypnięty głos) wyjdzie na ulicę z bronią palną, chłonąc przy tym niezwykle mroczny klimat, od razu się rozczaruje. Główny bohater to farsa. Jego krucjata przeciw społeczeństwu, która miałem nadzieję będzie miała jakieś konkretne uzasadnienie, przypomina bardziej komiczną kreskówkę dla dojrzałych odbiorców. Trudno brać na poważnie niby bardzo złego bohatera, który stale rozbraja infantylnymi monologami, zamiast faktycznie stanowić twardą, dającą do myślenia postać o destruktywnym charakterze. Nastawiałem się na dzieło dające mimo wszystko nieco do myślenia. Zmuszające może nawet do sympatyzowania z psycholem, kierującym się chaotycznymi, lecz mimo wszystko całkiem sensownymi pobudkami, a przez to w jakiś dziwny sposób przemawiającym do gracza. Tymczasem dostałem nieumiejąca nawet dobrze biegać, za to niezwykle wyszczekaną kosiarkę, tyle że nie do trawy…

[1/2]
[2/2]

Od początku zamiast na nieistniejącej fabule, skupicie się na opanowaniu sterowania, które jest zwyczajnie mocno niedopracowane. Teoretycznie tytuł, w którym jedną ręką się chodzi, a drugą celuje, powinien świetnie działać na padzie. Nic z tych rzeczy. Ruchy tak tutaj wariują, że rzucicie kontroler w kąt, próbując mimo wszystko swoich sił z klawiaturą oraz myszką, wyginając palce. Przynajmniej będziecie mniej więcej trafiać do cywilów czy policji, klnąc zarazem na izometryczny rzut na akcję plus ciągłe zacinanie się antyherosa na elementach otoczenia, niewidzialnych ścianach i trudności z wyjściem przez przed chwilą wykopane z futryn drzwi. Kiedy wreszcie zabierzecie się do mordowania, musicie wykazać się niemałą cierpliwością. Ogólnie rozgrywka opiera się na zlikwidowaniu określonej liczby osób w danej lokacji, aby móc przejść dalej, co oznacza ganianie za pojedynczymi ofiarami, żeby dobić licznik. Po drodze traficie w kilka bardziej zaludnionych miejsc, typu sklepy czy motele, gdzie w ramach misji pobocznych również pozabijacie, dostając za to bardzo cenne punkty odrodzenia.

[1/2]
[2/2]

Stanowią one swoiste życia, umożliwiające kontynuowanie wątpliwej jakości zabawy, zamiast rozpoczynać cały ogromny poziom zupełnie od nowa. Szkoda, że ich pula ogranicza się do jednego etapu, czyli punkty zebrane w poprzednim przepadają, zmuszając do szukania okazji do zdobycia nowych w kolejnym. Im dalej zaś, tym oczywiście trudniej oraz pojawiają się coraz lepiej uzbrojeni przeciwnicy, do tego w liczniejszych grupach. Zginąć jest zawsze łatwo. Po pierwsze, produkcja jest ogólnie czarno-biała, co mocno ogranicza widoczność. Jeżeli gracz musi chodzić ze stale wciśniętym klawiszem odpowiedzialnym za podświetlanie wrogów to ktoś tu przespał lekcje projektowania tytułów akcji. Po drugie, poza mało widocznymi świśnięciami kul w powietrzu, nie ma żadnych innych wskazówek, co do tego, skąd ktoś do nas strzela. Wystarczyłyby czerwone strzałki, wskazujące mniej więcej kierunek i już byłoby lepiej. Niedokładna minimapa naprawdę nie pomaga się rozeznać w sytuacji. W końcu jednak dobijają radiowozy znikąd. Wyobraźcie sobie, że do ukończenia etapu zostało dobicie kogoś, a tu nagle wjeżdża w naszego zwyrodnialca auto. Natychmiastowy zgon, a to było ostatnie życie. Etap od nowa. Głową w mur. Rozmyślacie, ile czasu spędziliście na nużącym wybijaniu cywilów i postanawiacie iść się przewietrzyć. Może o to chodziło?

[1/2]
[2/2]

Główny magnes reklamowy Hatred, czyli technologia Unreal Engine 4, pogrąża tylko projekt. Nie jest on absolutnie jakiś piękny graficznie. Wrażenie robią wyłącznie wybuchy plus rozpadające się od nich ściany budynków. Tymczasem wydajność leci na łeb na szyję nawet na naprawdę potężnych konfiguracjach, zwłaszcza jeśli ktoś ma PC oparty na rozwiązaniach firmy AMD. W zadymach z udziałem większej liczby osób gra spowalnia niemiłosiernie, w skrajnych przypadkach uniemożliwiając oddanie strzału. Zajęte obliczaniem nie wiadomo czego dzieło po prostu nie przyjmuje poleceń od myszki, celownik skacze na wszystkie strony. Brakuje też zaawansowanego systemu ukazywania zabójstw. Wiem jak to brzmi, ale przy tej grze nastawiałem się na coś więcej, niż ciągle powtarzane, proste w wykonaniu egzekucje na manekinach, sprowadzające się do strzału w głowę lub wbicia noża w oko. Co zastanawiające, wbrew materiałom reklamowym, ofiary nie błagają o litość. Krzyczą tam coś sobie, uciekają, ale nie będzie nikomu ich przykro. Zabraknie też wyrzutów sumienia.

[1/2]
[2/2]

Twórca, który dużo obiecuje, mało mleka daje. W tym przypadku dodatkowo można mówić wręcz o skiśniętym. Hatred miało pokazać, że dopracowane gry, polegające na podszytym mrokiem wybijaniu setek osób postronnych, będą się sprzedawały. Produkt rozszedł się tymczasem wyłącznie dzięki szumowi medialnemu wokół niego, bo na tak niedorobioną, nieprzemyślaną plus zwyczajnie nudną oraz nużącą propozycję nikt by inaczej uwagi nie zwrócił. Jasne, są tu pewne ciekawe przebłyski. Pochwalić należy na pewno pomysłowość projektantów poziomów, zbyt późno niemniej zapraszających graczy do pędzącego pociągu czy oddających im do dyspozycji auto z zamontowanym na dachu działem. Obecnie, po kilku łatkach, w dalszym ciągu tytuł trudno nazwać satysfakcjonująco grywalnym, więc gdyby jednak ktoś chciał dać mu szansę, niech z tym trochę poczeka. O ile Destructive Creations po prostu nie da sobie z grą spokoju...

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.