Pograłem w betę Battlefield V – to nie jest II wojna światowa

Pograłem w betę Battlefield V – to nie jest II wojna światowa08.09.2018 13:28
Źródło: EA DICE

Wiecie, co jest w świecie gier czynnikiem absolutnie najgorszym? Odpowiem: deweloperzy, którzy nie mają własnej wizji na produkcję, ale zatrudniają sztaby analityków i PR-owców, by ci wskazali dominujące trendy, po czym jak przez kalkę przerysowują najbardziej pożądane rozwiązania, licząc na łatwy sukces. Właśnie z takim problemem zmaga się EA DICE, studio odpowiedzialne za serię Battlefield, które już parę lat temu wyrzekło się unikatowego, quasi-symulacyjnego charakteru swojej flagowej produkcji, na rzecz radosnej rozwałki a'la Call of Duty.

Przyczyn nie trzeba długo szukać, wystarczy zdać sobie sprawę jakie wyniki sprzedaży osiągnęło Modern Warfare i wszystko staje się jasne. Ale o ile „trójka” i „czwórka” wybroniły się jeszcze nie najgorszą mechaniką i klimatem, o tyle cukierkowy Battlefield 1 z 2016 r. okazał się już kompletnym zaprzeczeniem podstawowych założeń serii. Niestety po kilkunastogodzinnej przygodzie z najnowszym Battlefieldem V mogę z czystym sumieniem, choć nie kryjąc zawodu, stwierdzić, że sprawę znów kompletnie zawalono. Grzmiano o dumnym powrocie na fronty II wojny światowej, a zamiast tego zaserwowano nacechowany komedią pastisz, który na dobrą sprawę bardziej żenuje niż bawi. Ale przejdźmy wreszcie do rzeczy.

Gdy grafika staje się obsesją

Na pierwszego sierpowego ze strony twórców nie trzeba długo czekać. Już po pierwszych 15 minutach zabawy widać, że nowy Battlefield jest grą niezwykle wręcz efektowną. Zaryzykuję stwierdzenie – najładniejszą produkcją o II wojnie światowej do tej pory. I nie, nie oddają tego mocno skompresowane zrzuty widoczne w niniejszym artykule. Ostre niczym brzytwa tekstury sprawiają wrażenie obrazu filmowego, a tysiące dopieszczonych efektów cząsteczkowych podkreślają dynamikę pola walki. Tak wysoki poziom grafiki sprawia, że człowiek mimowolnie zaczyna interesować się światem gry: oglądać modele broni i pojazdów, przemierzać zdewastowaną zabudowę.

Ale chwileczkę. Czy wojna to rzeczywiście wypolerowane jak buty kinowego amanta karabiny, czyściutkie czołgi i świeżo wypastowane podłogi rotterdamskich sklepów, pośród padających seriami trupów, nalotów dywanowych i zgliszczy? Bynajmniej – a twórcy usilnie starają się kreować właśnie taki obraz. Jest to oczywiście bardzo efektowne, patrząc z perspektywy wykorzystania możliwości współczesnych kart graficznych, ale na dłuższą metę skutkuje wyzerowaniem poczucia immersji. Na dodatek z jakiegoś powodu postanowiono okrasić cały ten miszmasz widocznie przesyconą, momentami pastelową paletą barw, przez co motyw przewodni produkcji jeszcze bardziej gryzie się z obranym stylem graficznym. Panowie, nie tędy droga.

Cena (nie)poprawności politycznej

Zresztą ogólnie rzecz biorąc, Battlefield V jest pełen elementów, które pasują do siebie jak, mówiąc nieco kolokwialnie, pięść do nosa. Połowa wojaków walczących po stronie Niemiec, ubranych w mundury Waffen SS, to murzyni. Owszem, pasjonaci historii – skądinąd słusznie – zauważą zapewne, że istnieją udokumentowane przypadki przyjęcia czarnoskórych Holendrów do tej formacji. Były to jednak sytuacje tak rzadkie, że po dziś dzień pisze się do nich całe opracowania, jako ciekawostkę. Cóż, w EA DICE muszą mieć jakieś inne podręczniki do historii. Przy czym, aby ktoś czasem nie wpadł na pomysł posądzenia mnie o rasizm, nadmienię, że murzyn pasuje na żołnierza Armii III Rzeszy tak bardzo jak Tomasz Karolak do roli wodza abisyńskiego w filmie o ich wojnie z Włochami.

Adnotacja: Za namową jednego z użytkowników pozwoliłem sobie sprawdzić modele postaci niemieckich w menu wyboru. Wygląda na to, że żaden z nich nie reprezentuje mniejszościowej grupy etnicznej. Zdradzają się natomiast sytuacje, w których model już wyeliminowanej postaci wygląda na inny, czego świadectwa także pojawiają się w sekcji komentarzy. Jest to wersja beta, a zatem może zawierać błędy. Sytuacja wyjaśni się z pewnością po listopadowej premierze gry.

StG44 jak marker do paintballu

No dobrze, ale przecież Battlefield V to de facto zręcznościowa strzelanina, której głównym celem jest zapewnienie odbiorcy rozrywki, a nie wykładu z historii, prawda? Wprawdzie obiecywano nam II wojnę światową, nie jej abstrakcyjną wizję według panów z EA, ale niech tak będzie. Tyle że to wciąż nie czyni „piątki” Battlefieldem z krwi i kości. Całą mechanikę żywcem przeniesiono z „jedynki”. Wiecie, co to oznacza. W becie udostępniono dwa tryby gry dla 64 graczy: Podbój i Operacje Wojenne. Oba z nich, podobnie jak w przypadku poprzedniczki, są absurdalnie chaotyczne. Wrzucenie kilkudziesięciu osób na mapę przy przesadzonej dynamice, rodem z Call of Duty, i nieprzewidywalnych punktach odrodzenia, to idealna recepta na stworzenie iście przypadkowej sieczki, w której bardziej od umiejętności liczy się zwyczajny fart: odradzając się kilkukrotnie za liniami wroga można szybko zaliczyć kilkanaście fragów, bez specjalnej praktyki w tym kierunku.

A kiedy człowiek zda sobie sprawę, że wpływ czynnika losowego można by obniżyć przez choćby nieśmiało zahaczające o realizm zachowanie broni ręcznej i pojazdów, na jaw wychodzi największa bolączka tytułu: do granic możliwości uproszczone strzelanie. Ostatnim Battlefieldem stawiającym pod tym względem jakiekolwiek wyzwanie była część czwarta, później zaczęła się brzemienna w skutkach migracja w stronę mechaniki blasterków ze Star Wars: Battlefront, a „piątka” to już po prostu kropka nad i. Karabinek szturmowy StG44, w rzeczywistości zasilany mocną amunicją 7,92 x 33 mm Kurz, można bez obaw potraktować jak marker do paintballu, prowadząc celny ogień ciągły z biodra, w ruchu. Pojazdy z kolei, czy to lądowe czy powietrzne, sprawiają wrażenie lekkich, a przez to nadsterownych. Na tle niemalże bezodrzutowej broni ręcznej i tak wyglądają dość przekonująco, ale nic ponad to – nic, co mogłoby zmusić do dłuższej praktyki czy chwili refleksji.

Call of Battlefront: Halo Overwatch?

Oczywiście nie przeczę, że komuś taka uproszczona i radosna konwencja może przypaść do gustu. Ba, strzelam – Battlefield znów świetnie się sprzeda, ale to już nie jest „ten” Battlefield, którego pokochali rdzenni fani serii, za stosunkowo niezłą reprodukcję wojennych realiów i dość wymagające na tle konkurencji doświadczenie. Ostatnio deweloper poinformował o przełożeniu premiery na listopad, więc może jest jeszcze szansa na poprawki, choć beta dobitnie wykazuje, że na powrót do korzeni raczej liczyć nie możemy. No ale niech chociaż poprawią tę fizykę broni...

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.