Sprzętowa pandemia przełomu wieków: plaga kondensatorów

Sprzętowa pandemia przełomu wieków: plaga kondensatorów15.02.2021 21:37
Sprzętowa pandemia przełomu wieków (fot. analogicus, )

Gdy mowa o informatycznych epidemiach, zazwyczaj mamy na myśli wirusy komputerowe. Kampanie ransomware, atak samo-propagującego się robaka lub złośliwe rozszerzenia stanowią zagrożenia całkowicie cyfrowe, zupełnie odmienne od fizycznego, biologicznego wirusa, jak ten nieszczęsny SARS-CoV-2. Ale od czasu do czasu zdarzają się w branży plagi niewątpliwie materialne. Jedną z ważniejszych była plaga wadliwych kondensatorów z początku wieku.

W latach 2000-2005 (w mniejszym stopniu także później) wyprodukowano setki tysięcy kondensatorów o bardzo niskiej trwałości. Ponieważ stanowią one składnik budulcowy wielu urządzeń, jak płyty główne i zasilacze, doprowadziło to do awarii ton sprzętu, który musiał być gwarancyjnie wymieniany przez sprzedawców. Dell, HP, Intel, Apple oraz dziesiątki mniejszych dostawców - wszyscy musieli dokonać napraw gwarancyjnych, tracąc miliony dolarów. Przez długi czas nie mieli oni pojęcia co jest powodem masowych zwrotów i napraw.

Chhsi, Tayeh, Choyo, Fuhjyyu…

Sprawa nie była bowiem wcale tak oczywista, a bariera językowa i egzotyczna specyfika rynków dalekowschodnich czyniły zgłębienie zagadnienia niezwykle uciążliwym. Ustalono w końcu, że wszystkie masowe awarie mają jeden punkt wspólny: kondensatory. Ale skąd się biorą kondensatory? Jesteśmy w stanie zidentyfikować producentów większości komponentów składowych elektroniki użytkowej. Laptop "Apple" ma procesor (dzisiaj) Intela, płytę główną Foxconna, pamięć Hynix i ekran LG. Ale kto u licha robi kondensatory? No właśnie…

Rozerwane kondensatory (fot. Douglas Muth, CC BY-SA 2.0)
Rozerwane kondensatory (fot. Douglas Muth, CC BY-SA 2.0)

Elementy pasywne są produkowane przez dziesiątki fabryk spod znaku "firma-krzak", pozbawionych nazw i przyjmujących zamówienia przez subkontraktorów dużych firm (zazwyczaj jest to łańcuszek zleceń dla podwykonawców). Renoma takich fabryk jest nieznana, a ich jakość wynika jedynie pośrednio z jakości sprzętu, w którym wykorzystano ich części. Jeżeli Foxconn zleci produkcję kondensatorów firmie "電容災難", a ona dostarczy nędzny sprzęt, wizerunkowo oberwie nie ona, a np. Apple. Dziennikarze IT może napiszą trochę o Foxconnie dla wąskiego grona odbiorców, ale światem nie wstrząśnie żadna afera "電容災難-gate", bo nikt nie potrafi nawet wymówić takiej nazwy.

Utrudnione badanie

Ponieważ jednak problem był powszechny i dotknął wielu firm, łatka wadliwego sprzętu nie przylgnęła do żadnej konkretnej marki. Nieczytelne i efemeryczne nazwy fabryk kondensatorów sprawiły, że za plagę odpowiadał "czort wie, kto". Nie tylko pozostawiało to opinię publiczną w niewiedzy, ale i utrudniało zlokalizowanie przyczyny całej afery producentom.

Gdy klientowi nie działa sprzęt, dzwoni do sklepu celem zwrotu lub naprawy. Sklep organizuje komunikację z producentem. Z kolei gdy producent otrzymuje 36 tysięcy zwrotów wadliwych płyt głównych, dzwoni do fabryki tychże, pytać co się dzieje z ich kondensatorami. Jaką otrzymywał odpowiedź 15-20 lat temu? Zapewne coś z stylu "panie, skąd mam wiedzieć, mamy tu wielką kadź z kondensatorami i Zheng codziennie dosypuje do niej zamówienia z trzech pobliskich fabryk!".

Szpiegostwo przemysłowe

Dlaczego jakość kondensatorów nagle poszybowała w dół? Istnieje ograniczona ilość materiałów i jedynie skromny zasób śledztw dziennikarskich, w których zadano sobie trud zrekonstruowania wydarzeń. Głównym źródłem jest tutaj materiał gazety Independent z 2003 roku, autorstwa Charlesa Arthura. Według niego, pewien nieznany z nazwiska pracownik japońskiej firmy Rubycon Corporation, zmieniając swojego pracodawcę na chińskiego Luminous Town Electric, ukradł przepis na elektrolit stosowany przez Japończyków.

Rubycon ma się dobrze (fot. Kamil Dudek)
Rubycon ma się dobrze (fot. Kamil Dudek)

Ten sam przepis został potem skradziony ponownie, gdy cały zespół Luminous Town zbiegł do Tajwanu ("zbiegł", a nie "wyjechał", bowiem wyprawa z Chin kontynentalnych na Tajwan jest politycznie niewygodna). Za każdym razem kopiowanie przepisu na następnie kolejna próba stworzenia na jego bazie procesu produkcyjnego, następowała bez należytej dbałości o detale. W konsekwencji, stosowany przepis był niestabilny i podczas prac tak wyprodukowanego kondensatora wydzielał się gaz wodorowy. Jego obecność po pewnym czasie doprowadzała do rozszczelnienia, wycieku lub rozerwania kondensatora wskutek eksplozji.

Zależność od dostawców

Nikogo w tej sprawie nie skazano, a więcej szczegółów nie pojawiło się mimo upływu lat. Sprawa, która kosztowała branżę IT setki milionów dolarów rozeszła się po kościach. Typowy przypadek odizolowanego szpiegostwa przemysłowego okazał się nadspodziewanie groźny dla branży, wymusił poważne przekształcenia w procesach kontroli jakości, po czym został zapomniany.

Historia zaczyna się i kończy w tym samym miejscu (fot. Kamil Dudek)
Historia zaczyna się i kończy w tym samym miejscu (fot. Kamil Dudek)

Czy dziś proces produkcyjny elektroniki użytkowej wciąż zawiera "ukrytych dostawców", których problemy mogą przeciekać do gotowych produktów? W przypadki elementów pasywnych jest to dziś o wiele mniej prawdopodobne. Dostawy kondensatorów są dziś mocno zdywersyfikowane i mniej podatne na kłopoty jakościowe. Musimy się mierzyć z problemem innej natury: oprogramowaniem.

Oprogramowanie, nie sprzęt

Większość dzisiejszych pecetów zawiera pewne elementy wspólne, obecne niezależnie od tego, czyje logo widnieje na obudowie. Elementy te zawierają własne oprogramowanie (firmware), na tyle rozbudowane, że zawiera sporo błędów w zabezpieczeniach. W rezultacie, producent sprzętu może bardzo rygorystycznie dbać o jakość, ale wadliwy firmware chipu Thunderbolt, dziurawy kod Intel Management Engine i niebezpieczna implementacja UEFI w wykonaniu np. Insyde mogą zniweczyć tę dbałość. Jednocześnie u wielu producentów.

W przeciwieństwie do kondensatorów, firmware da się aktualizować. Szkoda tylko, że w ogóle trzeba to robić.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.