Wieczny trial, czyli na czym zarabiają WinRAR i przyjaciele?

Wieczny trial, czyli na czym zarabiają WinRAR i przyjaciele?08.12.2019 10:26
(Na czym zarabia WinRAR? fot. Pixabay)

Wszyscy znamy ten stary i zużyty dowcip, w którym twórcy archiwizatora WinZip urządzają w siedzibie firmy imprezę, bo ktoś na świecie, przypadkiem, pierwszy raz kupił licencję na ten program. Wiadomo oczywiście, że nie jest tak, że kompletnie nikt nie kupuje licencji na WinZip czy WinRAR. Ale ta nieskończona wyrozumiałość okresów próbnych nierzadko skłania do zastanowienia. Jakim cudem taki model jest opłacalny, skoro tak łatwo go obejść? Na czym tak naprawdę zarabiają twórcy owych programów, regularnie przecież aktualizowanych? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.

Nawyki

WinRAR należy do nieszczęsnego panteonu programów instalowanych z przyzwyczajenia. Oddane grono "ekspertów", dysponujących przestarzałą wiedzą i zeszklonymi umysłami, twierdzi uparcie, że życie bez niego jest niemożliwe. Jeżeli akurat nie chodzi o przekonanie, że jest to jedyny działający archiwizator (co jest srogą bzdurą), to przytaczane bywają argumenty stanowiące, że jest to najlepszy otwieracz samych plików RAR oraz innych, rzadszych formatów.

Istotnie, złożone archiwa wieloczęściowe RAR utworzone w programie WinRAR i zaszyfrowane hasłami bezpieczniej rozpakowywać prawdziwym WinRAR-em, a nie np z pomocą programu 7-Zip. Podobnie z tworzeniem takich archiwów. To potrafi zrobić wyłącznie WinRAR, zresztą nawet z licencją otwartych dekompresorów bywa różnie.

Trial!
Trial!

Z tym, że (wbrew opinii niektórych) czasy wszechobecnych, mocno skompresowanych archiwów wieloczęściowych już się dziś skończyły. Dziwne, ciężkie pliki RAR przechowujące wewnątrz jeszcze dziwniejsze treści są dziś raczej domeną wątpliwie legalnych punktów dystrybucji typu niepilnowane, abonamentowe dyski chmurowe, portale warezowe i Usenet. Scenariusze, w których RAR jest najlepszym wyborem i gdzie to pliku RAR możemy najpewniej spodziewać się od współpracowników, uległy znacznej redukcji już wiele lat temu.

Specyficzne potrzeby

Z pewną dozą niesprawiedliwego uogólnienia można zatem stwierdzić, że płatnych archiwizatorów będą używać miłośnicy rzadkich hobby lub ludzie z antycznymi, nieco szkodliwymi nawykami. Tych pierwszych jest mało, a ci drudzy raczej nie są skorzy do płacenia za oprogramowanie do domowego użytku. Trudno opierać model biznesowy na takich grupach, musi to więc działać w inny sposób. I tak też jest w istocie.

Total Commander
Total Commander

Choć nie ulega wątpliwości, że użytkownicy indywidualni z legalną licencją na programy WinZip, WinRAR lub Total Commander gdzieś istnieją, to zdecydowaną większość klientów takich "wiecznych" programów stanowią firmy. Powody są tutaj bardzo ciekawe, bowiem zainteresowanie firm niekoniecznie wynika z tego, że rzeczywiście potrzebują one tych konkretnych programów. Krótko mówiąc, potrzebują one... faktur, a na bezpłatne programy faktury raczej nie dostaną. Powodów jest więcej, a oto kilka z nich:

Skostniały proces

Im większa firma, tym bardziej skomplikowane są w niej procedury zakupu oprogramowania. Tym gorzej, jeżeli firma zajmuje się akurat tworzeniem własnego oprogramowania, nie daj Boże integrującego się z jakimś innym. Programiści, przynajmniej ci etatowi, starają się nie wymyślać koła na nowo, więc jeżeli potrzebują algorytmu kompresji, to spróbują najpierw poprosić o niego system. A że Windows potrafi na tym polu rozczarować (oferując żałosny IExtract oraz karkołomnie dostępny, ograniczony ZIP), pozostają dostawcy zewnętrzni. I tutaj zaczyna się jazda.

Funkcjonalnie, 7-Zip umie niemal tyle samo, ale cóż z tego?
Funkcjonalnie, 7-Zip umie niemal tyle samo, ale cóż z tego?

Jasne, można użyć programu 7-Zip, ale czy wolno go dostarczyć razem z programem? Czy nie skończy się to koniecznością udostępniania źródeł? Musi się temu przyjrzeć Jaśnie Dział Prawny, a licencja sprzedawanego produktu musi zostać rozszerzona o informacje dotyczące licencjonowania komponentów o otwartym źródle. W przypadku zakupu licencji na oprogramowanie, taka wątpliwość znika. Kod jest zamknięty, licencja na użytek biblioteczny nie "przecieka" do licencji produktu, dział prawny nie musi nic robić, wszyscy są szczęśliwi, choć wydano bez sensu pieniądze.

Certyfikat pochodzenia

Do kogo się zwrócić, jeżeli darmowy program nie działa? Jak to do nikogo? Dla pozostałych komponentów zewnętrznych są numery telefonu do supportu, napisane na pudełkach i kartach licencyjnych. Decydenci wolą więc czasem wziąć produkt, który świadczy jakąś postać telefonicznego wsparcia technicznego, nawet gdy doskonale wiadomo, że nigdy nie będzie potrzebne. To bywa łatwiejsze, niż długie tłumaczenie, kogo będzie trzeba pozwać, jeżeli akurat ten komponent nawali.

To wcale nie jest zmyślone zjawisko. Dokładnie ten sposób myślenia jest źródłem zapisów brzmiących "Debian GNU/Linux comes with ABSOLUTELY NO WARRANTY, to the extent permitted by applicable law" oraz "this software is delivered AS IS, które zwalniają twórców z ponoszenia odpowiedzialności za awarie wywołane ich programem. Należy tu podkreślić, że dokładnie taką samą klauzulę zawiera... sam WinRAR (punkt 5), więc nie da się ich pozwać za awarie. Dziś już naprawdę mało kogo da się pozwać za awarię oprogramowania, jeżeli nie podpisano z nim jakiejś kosmicznej, oddzielnej umowy. Ale to nawet nie o to chodzi.

Licencja Windows wiele razy powtarza mantrę o ograniczonej gwarancji
Licencja Windows wiele razy powtarza mantrę o ograniczonej gwarancji

Wsparcie techniczne

W oczach osób odpowiedzialnych za inwentarz oprogramowania, w przypadku komponentów darmowych i/lub otwartych nie istnieje ścieżka odpowiedzialności. Może i nie ma licencji pozwalającej na sądzenie się z twórcą w przypadku utraty danych, ale jest pomoc techniczna! Dodatkowe ogniwo, pozwalające udowodnić w razie katastrofy, że "zrobiono wszystko, co było w naszej mocy". A nie powiedzieć "zawiódł darmowy komponent, nic się nie dało na to poradzić!".

Absolutely No Warranty! (fot. Hideki Yamane, Debian)
Absolutely No Warranty! (fot. Hideki Yamane, Debian)

Tak naprawdę, powyższe powody są ze sobą mocno powiązane. Obecność wsparcia wymusza istnienie podmiotu odpowiedzialnego, który jest potrzebny tylko dlatego, że tak mówią jakieś wytyczne nieaktualizowane od dwudziestu lat. Nie da się zlikwidować jednego problemu bez usunięcia pozostałych. Nie uda się przekonać niektórych, że wsparcie techniczne jest niemożliwe, bo należałoby jednocześnie uświadomić tych samych ludzi, że licencja i tak nie oferuje gwarancji, a otware źródła nie zagrażają własności intelektualnej. To wszystko są niby oczywistości, niby wszyscy to wiedzą, ale ktoś gdzieś kiedyś męczył się z jakimś corner casem, gdzie akurat licencja i/lub brak wsparcia były problemem. Więc na wszelki wypadek wszyscy idą z prądem. I siłą inercji podtrzymują zwyczaj kupowania licencji na przeróżne programy, przy całej świadomości bezsensu owego przedsięwzięcia.

Budżet

Istnieje dziwne przekonanie, że firmy, w przeciwieństwie do tzw. budżetówki, nie marnują pieniędzy. To nieprawda. I to w dodatku dość krzywdząca dla pracowników budżetówki. Nikt bowiem celowo nie marnuje pieniędzy, nigdzie. Każdy ma przecież świadomość, że lepiej mieć te pieniądze, niż ich nie mieć. Ta wspaniała, acz płytka mądrość skutecznie uczy ludzi oszczędności i nie pozwala o sobie zapomnieć. Co innego, gdy pieniądze nie należą do ludzi, którzy je wydają. Motorem decyzyjnym nie jest już wtedy oszczędność. Oznacza to, że to nie pieniądze są marnowane, a budżety. Stanowią one bowiem doskonałą metodę anonimizacji funduszy. Oderwania ich od poczucia rozsądku i instynktu samozachowawczego, wykazywanego przez właścicieli.

Wielbłąd to koń zaprojektowany przez komitet (fot. modern8)
Wielbłąd to koń zaprojektowany przez komitet (fot. modern8)

Gdy programista musi wydać swoje pieniądze na jakiś brakujący komponent, znajdzie darmowy odpowiednik i jeżeli biurokracja nie jest naprawdę przerażająca, postara się o jego zaaprobowanie. Gdy jednak fundusze na komponenty znajdują się w mitycznym budżecie, o wiele szybciej jest po prostu kupić coś certyfikowanego/kupionego wcześniej, niż decydować się na biurokratyczną przeprawę. Dzięki wprowadzeniu bufora w postaci budżetu, aktem zaradności przestaje być unikanie zbędnych wydatków, a zaczyna – dowiezienie goli kwartalnych i minimalizacja rozmów, które trzeba odbyć. Decydenci zjedzą zatem budżet kupując płatny soft dostępny za darmo, ponieważ to nie są ich pieniądze. Straszne? Trochę tak, ale dzieje się wszędzie wokół. Budżety to doprawdy wyzwalające zjawisko, które dostarcza ludzkości platformę do manifestowania najpodlejszych form samorealizacji.

Aż tak źle?

Nie możemy przesadzić w drugą stronę i stwierdzić, że całkowitą siłą pędną biznesów typu WinRAR lub Total Commander jest zinstytucjonalizowane szaleństwo. Owe programy (zwłaszcza ten drugi!) mają niewątpliwe zalety, które jest sens spieniężać. Chodzi tu raczej o zidentyfikowanie zjawisk sprawiających, że sprzedaż oprogramowania tego typu nigdy nie ustanie. Nadbudowa organizacyjna i lata podtrzymywanej kultury pracy są niemożliwe do rozmontowania w krótkim czasie. I dotyczy to nie tylko małych bibliotek i komponentów użytkowych. Istnieją całe pakiety oprogramowania instalowanego z przyzwyczajenia, standardy implementowane "bo tak" (za ciężkie pieniądze) i sprzęt kupowany tylko dlatego, że wszyscy inni też go kupują. Alternatywą jest rozsądek lub bunt. Są to jednak zjawiska wywrotowe i rewolucyjne, a rewolucje są drogie i wymagają pozwolenia od Działu Prawnego.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.