Gdyby nie muzyka, nie mogłoby być mowy o budowaniu atmosfery w grze. A w przypadku serii Diablo szalenie ważny jest nastrój grozy budowany przez sferę dźwiękową, od przeszywających dreszczem melodii, po dźwięki pękających kości wygrzebańców, łamanych skrzydeł sukubów i rozrywanych na strzępy nadgniłych ciał zombie. Nie inaczej będzie w trzeciej odsłonie serii, nie dziwi zatem pojawienie się dedykowanego grze headsetu. Czy zagramy w kooperacji, czy wciągniemy się w PvP, możliwość chłonięcia muzyki połączona z komunikacją głosową z innymi graczami z pewnością przyda nam się. Na bazie zestawów Syberia v2 oferowanych przez SteelSeries powstał brandowany sprzęt, headset SteelSeries Diablo III, i to jemu przyglądamy się właśnie.
Technicznie nowe dziecko SteelSeries nie odstaje znacznie od istniejących w ofercie rozwiązań. Wysokiej jakości 50-milimetrowe głośniczki zaspokoją potrzeby czystych częstotliwości średnich i wiolinów, oraz głębokich, przejmujących basów. To wciąż ten sam, świetny headset co recenzowane wcześniej SteelSeries 5Hv2 Limited Edition czy SteelSeries Siberia v2 for PS3. Zarówno jakość dźwięku oferowanego przez słuchawki, jak i głosu rejestrowanego przez mikrofon nie pozostawiają wiele do życzenia. Tak jak we wspomnianych modelach, tak i tutaj mikrofon schować można w obudowę lewego głośnika, co okazać się może bezcenne podczas transportu. W czasie używania z kolei przydatna okaże się regulacja głośności (z przyjemnie szerokim zakresem ruchu potencjometru) i wyłącznik mikrofonu.
Edycja poświęcona Diablo III podobnie do innych zestawów z linii Siberia v2 oferuje pasywne tłumienie dźwięku: otoki obu słuchawek wykonane są ze skóry wypełnionej specjalną izolującą pianką. Odnoszę jednak wrażenie, że sama skóra jest wyższej jakości niż dotychczas, a zastosowana pianka nieco twardsza. Te przyjemne zmiany równoważy niestety pierwszy kontakt z dziwną krzywizną słuchawek: głośniki nie znajdują się w jednej osi i tylna część obu czasz ma szerszy rozstaw niż przednia. W wyniku tego wydaje się, jakby słuchawki dociskane były do głowy wyłącznie z przodu uszu. I choć na szczęście nie prowadzi to do „przeciekania” szumów z zewnątrz w miejscu słabiej przylegającym, wymaga pewnego przyzwyczajenia i początkowo sprawiało dosyć negatywne wrażenie. Ale zapewne właśnie dzięki temu zabiegowi uszy nie są nieprzyjemnie miażdżone i nie męczą się nawet po kilkugodzinnej sesji ze słuchawkami na głowie. Delikatne skrzeczenie pałąka przy ruszaniu głowy niestety wciąż nie zostało wyeliminowane.
Headset Diablo III podłączany jest do portu USB, warto więc upewnić się, że takowy jest wolny i umieszczony w wygodnym miejscu na laptopie. Jeśli z kolei ktoś używa komputera stacjonarnego, do zestawu dołączony jest dwumetrowy przedłużacz USB, który przyda się do zwiększenia zasięgu wbudowanego, metrowego przewodu. Szkoda jedynie, że przedłużasz jest kompletnie zwyczajny i nie przypomina właściwego przewodu wyglądem.
A skoro o właściwym przewodzie, należy podkreślić na czym polega wyjątkowość tego sprzętu. „Diablo III” w nazwie zobowiązuje, by całość wykonana była w stylistyce nawiązującej do nadchodzącej gry. Wspomniany kabel pokryty jest plecionym tworzywem, które nadaje mu wygląd czarno-czerwonego sznura (plecionka ta przypomina znane z dwukolorowych lin wspinaczkowych wzory). Czasze słuchawek z kolei pokryte są drapieżnymi wypukłościami, przypominającymi szpony i rogi plugawych istot, z którymi dane nam będzie zmierzyć się w grze. Ponadto czasze i ich połączenie z pałąkiem posiadają wbudowane czerwone diody, które dodatkowo nawiązują stylistyką do gry. Niestety z praktyki wynika, że skierowany w górę róg, który kończy się mniej więcej w połowie wysokości pałąka, jest nieco zbyt spiczasty i potrafi niemile zaskoczyć przy próbie zdejmowania headsetu po intensywnej partii w Diablo. Trwałych uszkodzeń nie powoduje, ale mimo wszystko kontakt z nim boli.
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku myszki SteelSeries Diablo III, intensywność świecenia i częstotliwość pulsowania można regulować z poziomu panelu sterowania głośnikami programu SteelSeries Engine. Także tutaj na program naciągana jest wyjęta żywcem z Diablo III skórka. Obok ustawień świecenia istnieje możliwość skonfigurowania korektora dźwięku i zapisania tak utworzonych konfiguracji na później. Niestety korektor nie ma predefiniowanych ustawień, z których moglibyśmy skorzystać i całość należy regulować samemu. Liczę na to, że producent doda kilka ustawień do wyboru, i że jednocześnie nie będą to „rock”, „jazz”, „pop” i im podobne, nie o to tutaj przecież chodzi. Producent obiecuje też ciaśniejszą integrację urządzenia z samą grą i możliwość konfigurowania go z jej poziomu. Przekonamy się o tym jednak dopiero po premierze Diablo III.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie: czy warto? Miłośnicy gry Blizzard Entertainment będą bez wątpienia zadowoleni: całość jest trwała i działa jak należy, cieszy oko i daje się konfigurować na tyle, by nie okazać się zbędnym obciążeniem (możliwość stworzenia mobilnego profilu dla słuchawek, w którym nie świecą one i nie zużywają dodatkowo baterii laptopa, warto docenić). Niestety cena w porównaniu do jakości headsetów w ogóle, jak i tych w ofercie firmy jest niezadowalająca. Pięćset złotych za headset to cena zaporowa dla większości klientów. Oczywiście trafiają się produkty niewiele tańsze i o kilka klas gorsze (jak recenzowane niedawno słuchawki Modecom MC1000HF), ale mimo wszystko cena musi wpłynąć na ostateczną atrakcyjność tego produktu.