W Polsce znów jak w Kenii. Showmax celnie diagnozuje polskie piractwo

W Polsce znów jak w Kenii. Showmax celnie diagnozuje polskie piractwo

W Polsce znów jak w Kenii. Showmax celnie diagnozuje polskie piractwo
04.05.2017 19:07, aktualizacja: 04.05.2017 19:51

Zapewne każdy choć raz zastanawiał się, jak przez największych internetowych usługodawców postrzegany jest polski rynek. Opóźnione premiery, limity dostępności i nagminne reakcje użytkowników, według których dosłownie wszystko w Sieci jest za drogie i niedostosowane do polskich zarobków – oto czynniki sugerujące, że Polska to rynek szybko rozwijający się. Dalej posuwa się Showmax, który otwarcie pod koniec lutego.

Warto zwrócić uwagę, że mówienie o pierwszym, drugim czy trzecim świecie to nie dowolnie nadawana metka, którą szafować można w zależności od bieżącej sytuacji ekonomicznej danego kraju. Podział na rzeczone trzy światy utrwalił się w czasach zimnej wojny, kiedy jako pierwszy świat funkcjonowały państwa NATO, drugi świat stanowiły kraje Układu Warszawskiego, zaś wszystkie pozostałe (niezależnie od koniunktury) określano jako trzeci świat.

To właśnie w tym znaczeniu Kenia to trzeci świat. I to właśnie z rynkiem kenijskim w tajemniczy sposób spleciony jest polski. Tajemnicę tę wyjaśnia w opublikowanym dziś na łamach Mashable artykule Showmax. Gwoli jasności – Mashable to jeden z największych serwisów o mediach internetowych na świecie, którego wpływy w anglojęzycznym internecie przecenić nie sposób. To właśnie tam ukazał się artykuł pod przyciągającym egzotyką tytułem Odkrywanie tajemniczego połączenia pomiędzy polskim piractwem i problemami z łącznością w Kenii.

Przed wyjaśnieniem tajemnicy, zwracam uwagę, że rozwikłał ją już kilka miesięcy temu Adam, który zauważył podobieństwa pomiędzy dostosowywaniem profilu Showmaxa w krajach afrykańskich z adaptacją usługi do polskich warunków. Chodziło wówczas między innymi o metody płatności oraz niską jakość połączeń. To właśnie ten temat podejmuje i rozwija, słusznie zestawiając Kenię z Polską, Showmax na łamach Mashable.

Piractwo w Polsce ma być bowiem wyzwaniem na miarę problemów z dostępem do Sieci w Kenii. Oba problemy można jednak rozwiązać jednym narzędziem – jest nim hiperlokalizacja, czyli złożony proces adaptacji usługi do wielu czynników, jakie kształtują konkretny rynek. We wschodniej Afryce rozwiązaniem była opcja opłacania usługi z rachunku telefonicznego lokalnych operatorów, którą zresztą udostępniono także w Polsce.

Showmax ujawnia, że Polska była sporym zaskoczeniem ze względu na panujący tu specyficzny rodzaj piractwa – internauci gotowi są płacić za dostęp do pirackich treści. Odzwierciedlenie znajduje tu zaznaczona we wstępie opinia polskiego internauty, według której usługi są zbyt kosztowne. Jest on gotów płacić, ale raczej symbolicznie. Wysokość opłat (już nawet nie sam fakt ich pobierania) jest kwestią nadrzędną nad legalnością.

Drugim aspektem hiperlokalizacji Showmaksa w Polsce był charakter samych materiałów, jakie w Polsce są pobierane z pirackich źródeł najczęściej. Mają to być rodzime produkcje. Stąd zaangażowanie firmy w akcję promocyjną, która opierała się na rzekomej polskiej superprodukcji z Ewanem McGregorem w roli głównej. Nie można zapomnieć także, że Showmax sporo zyskał, przekonując do współpracy twórców serialu „Ucho prezesa”.

Daleki jestem od podnoszenia larum: „hurr durr, obrażajo zagranico!”. Wszak podobne diagnozy publikowaliśmy już wcześniej. Artykuł opublikowany na łamach Mashable, medium odbieranego przede wszystkim przez Amerykanów, jest jednak interesującym przykładem tego, jak postrzega się tam nie tyle Polskę, co polskich internautów. Otoczce egzotyki nie ma się co dziwić, zwłaszcza biorąc pod uwagę trafność diagnoz i rzetelnie uzasadnione porównanie Polski z Kenią.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (164)