Blog (393)
Komentarze (5k)
Recenzje (0)

Wings of Fury — gra retro, która ciągle cieszy

@macminikWings of Fury — gra retro, która ciągle cieszy19.07.2020 14:53

Kontynuując cykl poświęcony starym grom, w które warto zagrać nawet dziś, chciałem przybliżyć przedstawiciela nieco wymarłego gatunku gier — scrolling shooter.

Gatunek albo rodzaj gier scrolling shooter jest niemal tak stary, jak komputery. Ogólnie mówiąc, wszystkie gry tego rodzaj mają charakterystyczny, przesuwający się ekran, a gracz ma za zadanie zabić wszytko, co się pojawia na ekranie. Podobno pierwszą grą zaliczaną do tego gatunku była gra Spacewar! z 1962 roku.

Ten typ gier miał swój złoty okres w latach od końca lat siedemdziesiątych do końca lat osiemdziesiątych, a nawet na początku lat dziewięćdziesiątych. Nie ma się co oszukiwać, gry typu scrolling shooter królowały na konsolach i na komputerach 8-bitowych i nie jest tajemnicą, że podczas ich konstruowania, układy odpowiedzialne za grafikę najlepiej radziły sobie z tego typu grami.

Gra Wings of Fury powstała w 1987 roku i jej autorem był Steve Waldo, który był wówczas 22-letni studentem University of Wisconsin at LaCrosse, a grę tworzył hobbystycznie — po godzinach. Tak, w tamtym okresie nie było nic niezwykłego w tym, że światowe hity powstawały w domowych zapisach, w pokojach studenckich i akademikach, a zespoły pracujące nad grami, rzadko miały więcej niż dwie osoby.

Wings of Fury — czołówka Apple II
Wings of Fury — czołówka Apple II

Steve od najmłodszych lat interesował się grami komputerowymi i postanowił iść na studia informatyczne, jednocześnie kształcąc się na kierunku sztuk pięknych. Na uczelni wraz z kolegami sporo czasu spędzał na graniu, korzystając z komputerów na uczelni oraz szkolnych serwerów zawierających gry. Władzom uniwersytetu nie szczególnie podobało się takie marnotrawstwo czasu i sprzętu, więc nakazało zlikwidować serwery z grami, oraz uniemożliwiono wykorzystywanie uczelnianych komputerów do celów innych, niż cele edukacyjne. Sprytni studenci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zgodnie z celami edukacyjnymi... zaczęli sami pisać gry, a jedną z nich było właśnie Wings of Fury.

Gra pierwotnie powstała na Apple II i... jej grafika nie zachwycała. Ciężko powiedzieć, czy dałoby się zrobić to lepiej, jednak gra niesamowicie broniła się swoją grywalnością. Mimo to, gra później otrzymała dość wysokie noty za grafikę w magazynach poświęconych grom na Apple II. Choć gracz musiał sobie nieco wyobrażać detale, nikomu to wówczas nie przeszkadzało.

Wings of Fury Apple II w pogoni za Japończykiem...
Wings of Fury Apple II w pogoni za Japończykiem...

Steve Waldo nad grą pracował blisko rok, a po jej ukończeniu, gdy okazało się, że gra podoba się wielu znajomym, postanowił znaleźć wydawcę gry. Grą zainteresowało się wydawnictwo Broderbound, które było jednym z największych producentów i wydawców gier na komputery 8-bitowe i niejako specjalizowało się w grach na Apple II.

Inwestycja w Wings of Fury okazuje się niezwykle trafiona, a gra szybko pnie się w rankingach popularności gier na Apple II. Idąc za ciosem, Broderbound postanawia wydać grę także na inne platformy i tak w 1989 roku gra się pojawia na cudownego Sharpa X68000 (jego opis znajdziecie w moim wcześniejszym wpisie), a w 1990 roku pojawiają się wersję na Amstrada, C-64, Amigę oraz wersja na MS DOS.

Wersja MS DOS
Wersja MS DOS

Oczywiście, kolejne wydania gry mają zdecydowanie lepszą grafikę niż wersja pierwotna, jednak gra ciągle przyciągała samą rozgrywką. Jednak w wersjach na C-64 nie było już naprawdę do czego się przyczepić, a wersja na Amigę łączyła była ... po prostu piękna. Idealnie dobrane kolory sprawiały wrażenie, że gra jest w dużo większej rozdzielczości, niż by się to wydawało na pierwszy rzut oka.

Wersja Amiga
Wersja Amiga

W grze Wings of Fury wcielamy się w rolę pilota, który startując z pokładu lotniskowca USS Wasp samolotem F6F Helcat, odbijać kolejne wyspy zajęte przez wojska japońskie. Oczywiście zgodnie z kanonem gatunku, nikt żywy zostać nie może. Japończycy starają się nam przeszkadzać w wykonaniu misji przy pomocy działek przeciwlotniczych lub podsyłając co jakiś czas samolot torpedowy, starający się zatopić nasz macierzysty lotniskowiec. W kolejnych misjach musimy także toczyć pojedynki powietrzne i także starać się zatopić japońskie okręty wojenne. Do dyspozycji gracz ma działka, bomby i rakiety — wystarczy.

Wbrew pozorom, gra wcale nie jest prosta. O ile pierwsze misje wydają się bajecznie proste, a wycinanie obsługi działek z lotu koszącego daje kupę frajdy (zwłaszcza okrzyki japończyków), problemem zawsze jest lądowanie na lotniskowcu, co nawet niektórzy uznają za błąd w grze lub niepotrzebne utrudnienie. Rzeczywiście, ze sposobem lądowania trzeba się oswoić, a później zazwyczaj jest ono już bezbłędne. Ale czy ktoś mówił, że lądowanie na lotniskowcu to bajka?

W 1999 roku gra została wydana na Nintendo Gameboy Colour, ale Nintendo uznało, że strzelanie z samolotu do ludzi nie licuje z filozofią firmy, więc uciekający żołnierze japońscy, zostali zastąpieni pojazdami ... bezzałogowymi ;-) Pomimo tego, gra bardzo spodobała się graczom Gameboy'a i okazało się, że nawet Japończycy lubią sobie postrzelać do Japończyków. Ot, lekka drwina historii.

Tak jak kilkukrotnie wspominałem, gra przyciąga swoją grywalnością, prostotą sterowania i dość ciekawą grafiką. Powstały jej kontynuacje, jednak to właśnie pierwsza wersja Wings of Fury najbardziej zapadła w pamięć starszym graczom.Niech o jej popularności też świadczy fakt, że ciągle jest jedną z najczęściej pobieranych gier abandonware, doczekała się swojej wersji w przeglądarkach, a w 2005 roku pojawił się jej klon — Wings of Valor wydany na iOS.

Wings of Valor
Wings of Valor

Wings of Valor posiadał ulepszoną grafikę, ale zachowującą smak pierwotnego wyglądu gry, oraz system sterowania przystosowany do ekranów dotykowych. Nowością była możliwość wybrania strony konfliktu, dzięki czemu gracz może też być Japończykiem broniącym wyspy. Pomimo tych zmian, gra zachowała swój pierwotny charakter i jest dość popularna na iOS. Choć moim zdaniem, najlepsza była na Amigę...

I z koszącego... dziś nie wiem czy by to było poprawne politycznie....
I z koszącego... dziś nie wiem czy by to było poprawne politycznie....
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.