Polskie startupy poruszone szkalującym artykułem. Czy jednak biznesową aspiracją ma być płacenie ZUS-u?

Polskie startupy poruszone szkalującym artykułem. Czy jednak biznesową aspiracją ma być płacenie ZUS-u?18.07.2016 11:12

Na łamach Dziennika: Gazety Prawnej oraz portalu Forsal.plpojawił się artykuł p. Sylwii Czubkowskiej, który wywołałprawdziwą burzę w środowisku polskich startupów. Dziennikarce niespodobała się zaczerpnięta wprost z Doliny Krzemowej dynamika iforma prowadzenia startupowych przedsięwzięć – określiła jemianem „bańki spekulacyjnej”, zadając retoryczne pytanie otermin tej bańki pęknięcia, oskarżając o wirtualne wyceny,naciąganie inwestorów i „startupowanie dla samego startupowania”,pojmowane po prostu nie jako sposób na wejście w biznes, lecz stylżycia. Tym rozkapryszonym startupowym „księżniczkom” autorkaprzeciwstawiła prawdziwe, porządne, tradycyjne firmy, które walcząo klientów i zarabiają pieniądze, dając czytelnikom wyraźnie dozrozumienia, po czyjej jest stronie, co jest jej wstrętne, a cogodne pochwały. W zasadzie to można byłoby tekst p. Czubkowskiejuznać za tanią prowokację, jak to się mówi, low quality bait,tyle jednak, że przynęta chwyciła – i czołowi polscystartupowcy wypowiedzieli w tej kwestii na łamach internetowej prasysporo gorzkich słów. Czyżby mimo wszystko w sercu ktoś jeszczewierzył w laborystyczną teorię wartości pracy?

Złe, bo nie kręcą się wokół składek ZUS?

Tytuł artykułubył prowokacyjny: „Start-up, czyli udawany biznes. Ani zysków,ani miejsc pracy”. Do tego garść przykładów inicjatywzwiązanych z nowymi technologiami, oprogramowaniem, usługami isprzętem, które miałyby powtórzyć sukces tak głośnychprojektów z Ameryki jak Tinder, Instagram czy Uber. Autorka,uzbrojona w opinię prezesa Comarchu (czyli prawdziwej, tradycyjnejfirmy) prof. Janusza Filipiaka, pastwi się nad startupami,niezadowolona, że „nie generują realnych zysków” i nie mają„realnego wpływu na rozwój społeczny”. W końcu bowiem, jaktwierdzi prezes Comarchu, „powinniśmy wspierać małe i średnieprzedsiębiorstwa. Biznesmenów, którzy włożyli mnóstwo ciężkiejpracy w rozkręcenie firm, już coś zrobili, mają wyniki, pokazali,że potrafią”. My – czyli kto? Podatnicy? Społecznośćinwestorów?

Ceniąca sobie „realność” autorka demaskuje więc brakosiągnięć rodzimych startupów, słabość pomysłów, pazernośćna środki inwestorów, wyśmiewając nawet to, że jakiś startupnie chciał się sprzedać, bo czekał na lepszą ofertę. Nie obyłosię też bez potępienia szybkości uruchamiania i likwidowaniastartupów, będących w praktyce nie firmami, lecz inwestycjamiwysokiego ryzyka, które różnią się „od świata zwykłychmłodych firm, gdzie wszystko toczy się wokół składek ZUS,podatków, księgowości, faktur, załatwiania kolejnych pozwoleń iurzędowych kwestii”. Tak jakby to źle było nie kręcić sięwokół składek ZUS i podatków.

Ostatecznie jednak autorka daje młodym startupowcom prawo dozabawy (skazanej ostatecznie na porażkę), licząc, że nauczy ichto w końcu pokory. Po tych startupowych lekcjach część z nichmoże zacznie być porządnymi przedsiębiorcami i skupi się napłaceniu ZUS-u i podatków. Reszta? No cóż, coś tam się dzieje,autorka przyznaje, cytując opinie analityków Delloitte, którejednak wspominają o ekosystemie firm okołostartupowych ipowstawaniu miejsc pracy. Wciąż jednak w najlepszym razie to należytraktować jako stypendia rozwojowe dla ludzi, którzy podnoszą poprostu swoje kompetencje. Bo wcześniej czy później (pewniewcześniej), pęknąć ma kolejna bańka, tych „jednorożców”,czyli wycenianych na ponad miliard startupów, które dziśprzyciągać mają pieniądze naiwnych.

Usprawiedliwiamy się, a więc coś zawiniliśmy?

Zabolało? Na łamach Wirtualnych Mediów w odpowiedzi pojawiłsię artykuł,wypełniony wypowiedziami ludzi znanych na polskiej scenie startupówi social media – Artura Kurasińskiego (MUSE), Elizy Kruczkowskiej(Startup Poland), Borysa Musielaka (Samba TV, Filmaster), MichałSadowski (Brand24). Warto go przeczytać w całości, bo pokazuje, żepolska branża startupowa zyskała już pewną teoretycznąsamoświadomość natury swoich działań i chyba nawet już nie makompleksów wobec Comarchu i jemu podobnych molochów IT.

Twórcy startupów rozumieją, że eksperymentują, rozumiejąpotencjał porażki, ale też rozumieją, że to jedyny sposób nazrobienie innowacyjnego biznesu, który mógłby skalować się winternetowej hiperskali. A jeśli się nie powiedzie – no cóż.Nie każdy jest ulepiony przecież z takiej gliny, by nadawał siędo pracy w korporacji. Samo zaś startupowanie dla startupowania teżma wartość w ulepszaniu i optymalizacji procesów rozkręcaniaprzedsięwzięć tego tego typu.

Znalazła się też tam odpowiedź autorki tekstu, p.Czubkowskiej, zapewniającej, że nie wszyscy zrozumieli jejprzesłanie i motywy, jakie nią kierowały, zapewniającej, żenapotkała też słowa poparcia i dziwiącej się, że startupoweśrodowisko tak mało jest otwarte na poglądy inne niż ich własne.Refleksji teoretycznej jednak zabrakło, a właśnie o to sięwszystko rozbija.

Przegrasz, wygrasz – do grobu zabierzesz i taktylko doświadczenie

Sukces Doliny Krzemowej jako wylęgarni innowacyjnych biznesów,które podbiły świat i pozwoliły później nakarmić Kaliforniępieniędzmi zgarniętymi z lokalnych gospodarek całego świata niebył bowiem tylko wynikiem obecności świetnych uczelni technicznychi dostępności kapitału inwestycyjnego. Ten sukces wziął sięprzede wszystkim z wolnościowej mentalności inwestorów, ludzitakich jak Peter Thiel, którzy potrafią prowadzić pięćniezależnych firm inwestycyjnych, każda nastawiona na nieco innytyp przedsięwzięć. Tacy ludzie nie załamywali rąk nadniepłaceniem podatków czy nieuczestniczeniem w „rozwojuspołecznym” (czymkolwiek by ten rozwój nie był), tylko robilirzeczy, które prezesom tradycyjnych spółek do głowy by nieprzyszły, rzeczy ryzykowne – i można by było powiedziećnieodpowiedzialne. Jasne – większość startupów nigdy nieprzeszła tą doliną śmierci, nie zdołała się przemienić wfirmy – ale czy ktoś (szczególnie ktoś, kto sam w startupy nieinwestował) z tego powodu płakał i mówił, że startupy powinnydziałać inaczej? W globalnej gospodarce inwestorzy swoje nieudaneinwestycje i tak odbijają sobie na tych nielicznych projektach,które się powiodły, gdyby było inaczej, to fundusze inwestycyjnedawno by zniknęły z rynku.

Niektórzy mogą oczywiście wskazywać, że czym innym jestmówienie o wspieraniu prywatnych inicjatyw z prywatnych pieniędzyinwestorów (nawet jeśli to inicjatywy cokolwiek utopijne,„nierealne”, a czym innym wspieranie prywatnych inicjatyw zpieniędzy publicznych (wszystkie te dofinansowania z PO IG 8.1 oraz3.1). Spójrzmy jednak na historię niewielkiej populacyjnie Szwecji,która wyrosła na prawdziwą europejską potęgę w dziedzinienowych technologii. Według raportu firmy Atomico, obecnie Szwecjageneruje 6,3 jednorożca (firmy wycenionej na ponad 1 mld dolarów)na milion mieszkańcow. Niezły wynik w porównaniu do wyniku DolinyKrzemowej, 8,1 jednorożca na milion mieszkańców. Skype, Spotify,µTorrent, Mojang (Minecraft), King.com (Candy Crush), Klarna… totylko te najgłośniejsze ze szwedzkich startupów, które osiągnęłymiędzynarodowy sukces.

Co jest tego przyczyną? Po pierwsze edukacja, gdzie już od lat90 postawiono na uczynienie ze Szwedów narodu wynalazców, a nietylko konsumentów. Dano narzędzia i infrastukturę, którawychowanemu na Internecie pokoleniu, hołdującemu otwartemudostępowi do informacji, pozwoliło śmiało eksperymentować. Podrugie jednak gotowość na inwestowanie w rozwiązywanie problemów– a nie tylko na inwestowanie w robienie pieniędzy. To możespecyficzna kwestia szwedzkiej/skandynawskiej kultury, ale zarazemcoś, co warto przeszczepić by było na nasz grunt, choćby dlaspołecznej terapii, a nie tylko społecznego rozwoju. Chodzi o PrawoJante, słynne pojęcie z wydanej w latach trzydziestych zeszłegostulecia książki „Uciekinier w labiryncie” Aksela Sandemose’a,opisującego duńskie miasteczko Jante, którego mieszkańcy żyją,trzymając się dewizy: „Nikt nie jest kimś specjalnym. Nie próbujsię wyróżniać ani udawać, że jesteś pod jakimkolwiek względemlepszy od innych”.

W takim niecelebryckim świecie nie ma lęku, że się przegra –albo, że się gra dla samej gry, a nie dla wygranej. Niektórzy wgrze wygrają, ale też, nie ma z tego powodu szczególnejekscytacji.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.