IBOX Elise Pro Kit — zestaw z dziurawą klawiaturą

IBOX Elise Pro Kit — zestaw z dziurawą klawiaturą

IBOX Elise Pro Kit — zestaw z dziurawą klawiaturą
Marcin Wilk
10.02.2012 19:45, aktualizacja: 13.02.2012 13:30

Na moim biurku pojawił się nowy zestaw bezprzewodowych urządzeń wskazujących marki IBOX. Duet klawiatury o tradycyjnym układzie klawiszy z prostą myszką na pierwszy rzut oka niczym szczególnym się nie wyróżnia. Co zatem może przykuć uwagę potencjalnych klientów IBOX Elise Pro Kit? Otóż jak się okazuje klawiatura jest odporna na zalanie wodą. Oczywiście specjalnie dla osób trzymających swojego wodolubnego kwiatka na półce znajdującej się nad klawiaturą nie omieszkam przetestować tego jakże ważnego szczegółu.

Po rozpakowaniu pudełka szukałem płytki z oprogramowaniem i odbiornika. Bez obaw klawiatura i myszka były na swoim miejscu, więc testu na pierwszych dwóch zdaniach nie zakończę. Oczywiście płytki nie ma, więc z góry przestałem liczyć na jakieś sensowne ustawienia zarówno myszki jak i klawiszy multimedialnych klawiatury. Za to odbiornik 2,4G został sprytnie schowany wewnątrz myszki co ułatwi ewentualny transport. Atrakcją jest guziczek obok slotu, który po wciśnięciu wystrzeliwuje w nas odbiornikiem. Sterowniki w Windows 7 zainstalowały się w kilka sekund. Zanim zdążyłem wyjść spod biurka mogłem jeździć kursorem po swoim pulpicie. Klawiatura zareagowałaby pewnie równie szybko, gdybym zasilił ją energią. No właśnie nie ma co szukać wejścia na paluszek pod obudową. Nawet inteligentnie połączyłem sobie ten fakt z wodoodpornością urządzenia. Jak nie pod spodem, to gdzie? Nad strzałkami kierunkowymi znajduje się wypukły element z logo firmy. Przyjrzawszy mu się z bliska dostrzegłem mały napis „open” z kierunkiem przesunięcia. Po wciśnięciu baterii klawisze od razu zaczęły działać.

Obraz

Przejdźmy zatem do testu. Mamy klawiaturę o tradycyjnym układzie klawiszy z kilkoma przyciskami multimedialnymi. Od nich zaczniemy – znajdują się w górnym rzędzie, mają szary kolor, oznaczone są niebieskimi symbolami i podzielone są na trzy sekcje. Pierwsza od lewej obsługuje dostęp do świata zewnętrznego (uruchamia przeglądarkę internetową, klienta pocztowego, chyba folder ulubione, ale u mnie nie działa oraz wyszukiwarkę). Środkowa to typowe przyciski do obsługi odtwarzacza multimediów, zaś prawa to skrót do mojego komputera, start domyślnego playera plików muzycznych i kalkulator. Ze względu na umieszczenie górnego rzędu z klawiszami multimedialnymi kolejny rząd ucierpiał i został zwężony o połowę. Irytujące może być to w grach komputerowych, w których czasami posługujemy się przyciskami funkcyjnymi, a przynajmniej ja tak robiłem jak jeszcze grałem w Diablo. Dla maszynistek w układzie alfanumerycznym pojawił się duży enter, ale niestety zabrał miejsce pionowej kresce i ukośnikowi, które odwdzięczyły się tym samym na klawiszu cofania. Ten rozmiarów normalnej literki przypasuje jedynie osobom, które podczas pisania nie popełniają żadnych błędów.

Skoro mowa o błędach, to przyznam się, że na nowej klawiaturze, pogorszyłem sobie statystyki i zauważyłem sporą ilość zjadanych przeze mnie literek. Postanowiłem przyjrzeć się temu problemowi bliżej i szybko sam siebie rozgrzeszyłem. Zrobiłem test kliknięcia ze stałym naciskiem i sprawdzałem, które literki pojawiają mi się w notatniku. Alfabet mi się skurczył, niektóre znaki specjalne gdzieś się zapodziały – o co tu chodzi? Jak się okazuje mimo delikatnego kliku i cichej pracy klawiatura wymaga od piszącego konkretnego nacisku na klawisze – co najgorsze nie wszystkie. Dalej drążyłem temat i sprawdziłem jak miewają się gumki ukryte pod klawiszami. Standardowo diabeł tkwi w szczegółach. Niektóre z nich były poprzesuwane, a w jednym przypadku - pod literką „V” całkowicie schowane pod wewnętrzną część obudowy i było to ewidentnie czuć podczas wciskania klawisza. Szybko wyśrodkowałem wszystkie gumki i klawiatura zaczęła działać prawidłowo, a moje statystyki poprawiły się w ekstremalnym tempie.

Obraz

Mimo zachwalanego przeze mnie tradycyjnego układu alfanumerycznego, nie mogło obejść się bez udziwnień. Klawisze w dolnych rzędach zostały umieszczone pod innym kątem, do takiego stopnia, że przy podniesionej klawiaturze na nóżkach, górne rzędy układają się pod skosem, a dolne są prostopadłe do blatu biurka. Ciężko mi powiedzieć, czy jest to wieloletni efekt pracy myślicieli laboratoryjnych nad ergonomią pisania, czy może zabieg ułatwiający przepływ wody przez obudowę. Jak kogoś nurtuje temat zalewania, to przy okazji opisu konstrukcji wyjaśniam, że klawiatura ma kilka punktów odpływowych, przez które ciecz wylewa się na zewnątrz obudowy. Przypuszczam jednak, że ich rozmiary nie poradzą sobie z małą czarną z gęstym fusem, więc kawoszy należy prosić o zachowanie ostrożności.

W temacie konstrukcji dodać muszę, że klawiatura jest kiepsko wyważona. Wbrew pozorom, nie jest tylko problem przy pisaniu z klawiaturą na kolanach. Każdorazowo, po położeniu rąk na klawiszach, następowało irytujące przesunięcie ku górze i to tylko z lewej strony. Myślałem, że to może problem braku gumek antypoślizgowych, ale nie trafiłem – obie są na swoim miejscu. Aby jeszcze lepiej zobrazować problem, proszę sobie wyobrazić środek klawiatury. Pchając go palcem zamiast równomiernie przesuwać sprzęt po biurku, zataczałem nim koło – prawie jak od cyrkla, bo prawy róg klawiatury trzyma się sztywno blatu. Na koniec kolejne smutne informacje. W klawiaturze oprócz symbolu z przekreśloną baterią, kompletnie nic się nie świeci. Nie ma diod informacyjnych o włączonym Caps Locku, Scroll Locku, czy Num Locku. Na początku tego nie zauważyłem, bo moja stara klawiatura leżała zaraz nad testowaną i przy wciskaniu klawiszy uaktywniały się światełka – problem tylko, że nie na tej klawiaturze co trzeba ;)

Obraz

Przejdźmy do gryzonia. Często w zestawach z klawiaturą, myszka gra drugoplanową rolę. Nie inaczej jest w tym wypadku. Otrzymujemy prosty model myszki zasilany dwoma bateriami z minimalną ilością przycisków. Lewy z prawym, w zależności od ułożenia palców reagują na kliknięcie z różną siłą nacisku (począwszy od środka myszki aż po jej koniec). Na środku mamy ogromne kółko, które przy przeglądaniu stron działa przyjemnie, ale już przy kliknięciu trzeba się napocić. Zaraz nad kółkiem jest jeszcze mały przycisk DPI działający jak turbo w starych Pentiumach. Mój wzrok działa z płynnością podobną do tego u muchy, wiec mnie to nie kręci, ale graczy pewnie tak, więc miło ze strony IBOX, że taką funkcjonalność dodali.

Nadszedł koniec mojej recenzji. Z przykrością muszę powiadomić wszystkich zainteresowanych, że nie mamy szczęśliwego zakończenia. Polała się woda i wraz z nią z naszego urządzenia odpłynęło życie. Klawiaturka walczyła dzielnie, ale ostatecznie poległa. Kanały oddawały pochłoniętą wodę, ale tylko częściowo. Woda znajdująca się z narożnikach nie umiała dotrzeć do najbliższego otworu (zabrakło lejkowatej konstrukcji wnętrza). Niestety ciecz od wewnątrz dostała się również pod baterię i to był prawdopodobnie decydujący moment. Można zatem powiedzieć, że to co odróżniało od zwykłych zestawów model Elise Pro Kit, ostatecznie go połączyło. Sprzęt podobnie jak inne zalane ląduje na stercie złomu. Trzeba jednak podkreślić, że awaria pojawiła się dopiero przy prawdziwej powodzi, więc jest szansa, że mniejsze zachlapania przetrwa.

IBOX Elise Pro Kit jest mimo wszystko zestawem wartym rozważania. Za cenę około 65 zł otrzymujemy bowiem przyzwoitą klawiaturę i takąż myszkę, z wygodną łącznością bezprzewodową i przynajmniej minimalną odpornością na zalania. W kontekście niewygórowanej ceny wszelkie wady produktu bledną, zatem ogólnie rzecz biorąc go polecam.

Aktualizacja, 13.02.2012 13:30

Weekendowe suszenie sprzętu, przyniosło zamierzony efekt. Klawiatura po włożeniu baterii działa prawidłowo - nieprzerwanie od kilku godzin. Nasuwa się pytanie, czy sprzęt pozbawiony cech wodoszczelności, wysuszony po zalaniu, również by zadziałał? :D

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)