Za Anonem media sznurem – kto uwierzył w „cyberwojnę” z Państwem Islamskim?

Za Anonem media sznurem – kto uwierzył w „cyberwojnę” z Państwem Islamskim?

Za Anonem media sznurem – kto uwierzył w „cyberwojnę” z Państwem Islamskim?
18.11.2015 19:45

Niewiele dziś lepszych tematów dla mediów, niż wojna zPaństwem Islamskim. Ostatnio, jak twierdzą owe media, rozciągnęłasię ona też także na front informatyczny, a to za sprawą jakżemedialnej grupy Anonymous, która po piątkowym zamachu w Paryżumiała wypowiedzieć Kalifatowi wojnę. Z braku bomb, nie mówiącjuż o myśliwcach bombardujących, wojna miała toczyć się nahakerskie ataki. Z tonu medialnych doniesień można się domyślać,że kalif Ibrahim jest przerażony działaniami ludzi w maskach GuyaFawkesa. Jak to jednak często w kwestiach związanych z Anonymousbywa, rzeczywistość wygląda „nieco” inaczej.

Zacznijmy może od tego, że trudno grupę, która wypowiedziała„wojnę” Państwu Islamskiemu uznać za głos wszystkich, którzyuważają się za Anonimowych. I nie chodzi tu już o to, że staradobra szkoła Anonymous nigdy by nie wzięła się za coś takpozbawionego humoru i frajdy jak walka z Państwem Islamskim („notyour personal army”, „we did it for lulz”). Nawet oficjalnekanały zaangażowanych politycznie haktywistów, którzy z czasemzaczęli być uznawani za „nowych” Anonymous (takie jaktwitterowy @AnonPress czy @AnonyOps) nie włączyły się w operację#opParis, wypowiadając się we wstrzemięźliwym tonie. Ci zaś, którzy w tym uczestniczą, są najwyraźniej tąsamą grupą, która wojowała z Państwem Islamskim po ataku naredakcję Charlie Hebdo, w ramach operacji #opISIS – i chyba taksamo jak wtedy, wojowanie to polega na wysyłaniu mainstreamowymmediom (i nie tylko, takżewielu tzw. blogom technologicznym) informacji o spektakularnychosiągnięciach na cyberfroncie.

We'll be releasing a statement today regarding our alignment with #OpISIS + thoughts on areas of concern. #Anonymous pic.twitter.com/AK1gHJ38Hr

— Anonymous (@AnonPress) listopad 18, 2015Tak więc najświeższe informacje, które przeczytać możemynp. we Wprost mówią, że skutecznie zamknięto ponad pięć ipół tysiąca kont na Twitterze należących do PaństwaIslamskiego. To wszystko wramach największej operacji w historii, która ma sprawić, żekażdy zwolennik dżihadystów i członek Kalifatu będziewytropiony, a strony internetowe służące rekrutacji orazrozpowszechniania propagandy zostaną zaatakowane. Te spektakularnewieści wszystkie pochodzą z jednego Twitterowego konta,@opparisofficial. Co tam zostaje napisane, natychmiast przepisująinne media.

Sęk w tym, że nie ma nigdzieźródeł, które potwierdzałyby te informacje, choćby listyzablokowanych kont. Ot, jedne ćwierknięcia na Twitterze powołujące się na inne.Był co prawda do niedawna tam link do stronyopiceisis.strangled.net, ale teraz dostęp do niej zostałzablokowany. Na Web Archive można jednak znaleźć zrzuty jejzawartości sprzed dwóch dni – rozgłaszała operację #opIceISIS,w ramach której można było denuncjować zwolenników PaństwaIslamskiego, zgłaszając ich nazwiska czy profile w sieciachspołecznościowych. Listy zgłoszeń nie udało się jednak znaleźć.

Dość często Anonimowi w swoich atakach korzystali z serwisu dowklejek Pastebin.com, tam publikując swoje wyjaśnienia, groźby iobietnice. Co możemy znaleźć na Pastebin?Najpopularniejszy obecnie wpis to „Hundreds of ISIS Accounts!”,zaraz po nim „#OpIsis #opparis”. Więc może to właśnie sąlisty zlikwidowanych kont? Na pierwszy rzut oka tak może sięwydawać – próba odwiedzenia większości opublikowanych tam kontprowadzi nas tylko do strony z komunikatem „Konto zawieszone. Tokonto zostało zawieszone. Dowiedz się, dlaczego Twitter zawieszakonta lub wróć do osi czasu”.

Sęk w tym, że wklejki są przeklejkami list, które na Pastebinpojawiły się już wiele miesięcy temu, zawierają po okołotysiącu pozycji (z czego wiele się powiela, nie wszystkie teżdotyczą kont na Twitterze, są tam też strony na Facebooku, adresye-mail itp.) – ale najważniejsze jest to, że sporo wskazanych tamkont działa bez żadnych ograniczeń, albo nawet działa przeciwkoKalifatowi. I tak oto pan Mizanur Rahman wyjaśnia na swoim koncie@Abu_Baraa1, że boskie prawo szariatu jest ważniejsze odstanowionych przez ludzi praw Wschodu i Zachodu, zaś konto @Salashhsłuży jakiemuś Japończykowi do psucia propagandy ISIS.

#opparis, czyli walka z Kalifatem na IRC-u
#opparis, czyli walka z Kalifatem na IRC-u

Dzielni Anonimowi nie zamierzają przestać. Ich najnowszą bronią jestkanał na IRC, #opparis,z tego co widać, pełen trolli i żartownisiów, piszących na powitanie AllahAkbar. Za jego pomocą Anoni informują się nawzajem o publikowanych na innym wklejkowymserwisie Ghostbin poradnikach walki z ISIS. Reprezentują one taki sobie poziomskryptowych dzieciaków, to głównie wyjaśnieniajak przeprowadzać ataki DDoS za pomocą takich hakerskich narzędzijak Ubuntu, jak chronić swoją tożsamość za pomocą VPN-ów i jakłamać hasła za pomocyą Hydry czy Hashcata. Przygotowano też botaw Pythonie (który nie działa na OS X) i który służy doautomatyzacji zgłaszania kont na Twitterze.

Tymczasem Państwo Islamskie, zamiast złożyć broń i poprzebijać opony wswoich Toyotach, opublikowało swoimi podobno oficjalnymi kanałami (akonkretnie przez popularny komunikator Telegram) wiadomość,informującą o groźbach Anonimowych i nazywający ich otwarcieidiotami. Wkrótce po tym rozesłano na kanale fanów PaństwaIslamskiego zbiór wskazówek, które mają uniemożliwić cyberatak– w większości dość trywialnych, i uznanych przez zachodnie media za dowód technicznego prymitywizmu Kalifatu. By było śmieszniej,informujący o tym kanał @TheHackerNews przedstawił wyłącznieinformacje z anglojęzycznych źródeł. Czemu Kalifat miałby przedewszystkim komunikować się po angielsku, czy język arabski jest niedość jasny dla jego zwolenników? Z tego co widać na darknetowych,arabskojęzycznych serwisach ISIS, w ogóle się tam nie zwraca uwagi najakąś wojnę wypowiedzianą przez ruch Anonymous.

Co więc powiedzieć o dzielnych cyberwojownikach, likwidującychkolejne tysiące kont na Twitterze, zgodnie z opowieściami z@opparisofficial? Ot, internetowy szum, szkoda tylko, że takbezrefleksyjnie podejmowany przez media. Nie powinniśmy się jednaktemu dziwić, nie tylko przecież o cyberwojnie można wysłuchaćbzdur. Notorycznie w mediach trafiają się bzdury z zakresuwojskowości i techniki wojskowej, elementarne błędy w odniesieniudo islamu i jego kultury – nikomu to nie przeszkadza, bo przecieżwpisuje się w doktrynę pospolitego ruszenia przeciwko wcieleniuZła, Państwu Islamskiemu. Wszystko w ten sposób można sprzedać –nie tak dawno mogliśmy się nawet dowiedzieć,że ISIS zasilane jest bitcoinami, grupa GhostSec miała odkryć, żena jednym z kont bitcoinowych Kalifatu znajduje się równowartość3 mln dolarów. „Odkryciu”, niepopartemu żadnymi dowodami,towarzyszyła prośba grupy o datki (w bitcoinach) na stroniereportonlineterrorism.com. Jak to tej pory wpłynęło z tej okazji0,1 BTC. Jak widać, łatwiej uzyskać rozgłos w mediach, nawet takznaczących jak DeutscheWelle, niż dostać pieniążki.

Nie miejmy złudzeń. To nie Ghost in the Shell. Ta wojna nie jestwyrafinowana technicznie. Zamachowcy z Paryża do komunikacji ze sobąwykorzystywali zwykłeSMS-y. Większość opowieści z #opparis czy #opISIS towyłącznie sposób na zaspokojenie potrzeby atencji – ispołeczność wydaje się to już zauważać.Kiedy jednak mainstreamowe media przestaną się dawać wodzić zanos, a polscy dziennikarze zaczną czytać treści w językach innychniż tylko angielski?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (81)