Pirackie treści żywotne niczym hydra: pomóc ma „przypalenie” kanałów płatności?

Pirackie treści żywotne niczym hydra: pomóc ma „przypalenie” kanałów płatności?

09.01.2013 12:44

Piractwo software'owe, filmowe, fonograficzne – podobnoprzyczynia się do miliardowych strat dla gospodarki, podobnoprowadzi do upadku kultury i wzrostu pogardy dla prawa. W większościkrajów Pierwszego Świata z piractwem walczy się z całązaciekłością, wprowadzając instrumenty prawne i techniczne,mające utrudnić internautom wymienianie się nielicencjonowanymiplikami. Coraz częściej władza wykonawcza, nie bacząc nasądowniczą, angażuje się w działania mające na celuzablokowanie całych serwisów internetowych, czy przejmowanie domenwykorzystywanych przez umożliwiające piractwo usługi. Z koleistowarzyszenia właścicieli praw autorskich nieustannie wysyłajązgłoszenia do dostawców usług, mające na celu wymuszenieusunięcia z nich chronionych prawem treści. Przy takimzaangażowaniu sił i środków w Internecie dawno nie powinno jużbyć piractwa, prawda?A jednak – wygląda na to, że te wszystkie starania nic niedają. Pirackie serwisy, usługi czy narzędzia mają się lepiej niżkiedykolwiek wcześniej, w walce z obrońcami praw autorskichnabierając coraz większego wyrafinowania i odporności. Gdzieantypiraci popełniają błąd? Sprawie tej postanowili przyjrzećsię badacze z Northeastern University w Bostonie. W opublikowanymwłaśnie artykule pt. „Clickonomics:Determining the Effect of Anti-Piracy Measures for One-Click Hosting”przyjrzeli się w szczególności popularnym schowkom na pliki, takimjak Rapidshare, Mediafire czy Hotfile, wokół których powstałacała podziemna dziedzina gospodarki.Cyberschowki działają zwykle w zgodzie z literą amerykańskiegoprawa. Przedstawiają się jako dostawcy usług hostingu plików, wżaden sposób nie odpowiadający za umieszczane w nich przezużytkowników treści. Chronią ich zapisy Digital MilleniumCopyright Act, zwalniającego dostawców usług z odpowiedzialnościpod warunkiem wdrożenia mechanizmów usuwania naruszających prawaautorskie plików w momencie zgłoszenia takiego naruszenia.Jednocześnie czerpią niemałe zyski na sprzedawaniu internautompłatnego dostępu Premium, pozwalającego na szybkie pobieranieplików – a część z tych zysków idzie na finansowanie programówafiliacyjnych dla użytkowników, którzy wgrywają na hostingowąplatformę pliki o największej popularności. [img=aa]Wysyłanie zgłoszeń o naruszeniu nic więc na dłuższą metęnie daje – spiracone treści, które zablokowano w jednym serwisie,pojawiają się natychmiast w innych. Wgrywające je osobydywersyfikują swoje zaplecze – z roku na rok przybywa serwisówdziałających jako cyberschowki i pośrednio wspierających pirackądziałalność. Z analizy wyników zwracanych przez popularnąwyszukiwarkę FilesTube.com wynika, że obecnie spiracone plikiznaleźć można pod przynajmniej 10 tysiącami domen i pięciomatysiącami adresów IP. Przykładowo, wyszukiwanie dla frazy„photoshop” zwróciło 1531 domen i 951 adresów IP, a „ladygaga” 721 domen i 485 adresów IP.Walka z piractwem za pomocą zgłaszania naruszeń przypomina więcwalkę z mityczną hydrą – na miejscu jednej uciętej głowywyrastają kolejne. Bezpośrednie uderzenia w korpus bestii jestrównież nieskuteczne. Badacze podkreślają, że zlikwidowanieserwisu Megaupload nie ograniczyło skali piractwa, a można nawetpowiedzieć, że utrudniło zgłaszanie naruszeń, gdy piraciprzeszli na dziesiątki mniejszych schowków. Z kolei dlazainteresowanych nielicencjonowanymi treściami internautów takierozproszenie nie stanowiło żadnego problemu – ostatecznieznajdują oni URL-e do plików poprzez serwisy indeksującecyberschowki, w których to linki umieszczane są przezzainteresowanych upublicznieniem plików wgrywających. Serwisy takiecieszą się oczywiście wielką popularnością: na listach Top100wg Alexa.com dla krajów takich jak Francja, Hiszpania czy Niemcy,znaleźć ich można przynajmniej kilkanaście.Piractwo przez cyberschowki nie byłoby tak powszechne, gdyby niefinansowa zachęta. Przykładowo, uczestnik programu afiliacyjnegoserwisu FileSonic jest w stanie zarobić dziennie średnie ponad 33dolary. Dlatego badacze sugerują, że zamiast marnować czas nawysyłanie zgłoszeń o naruszeniach, o wiele skuteczniejszą metodąwalki z piractwem byłoby blokowanie na poziomie kanałów płatnościwykorzystywanych w tej „klikonomii”, w szczególności PayPala.Jednocześnie należałoby zmniejszać zapotrzebowanie na pirackietreści, oferując bardziej atrakcyjne dla konsumentów możliwościpobrania plików z licencjonowanych źródeł.Czy taka strategia wypali? Badacze zapomnieli najwyraźniej o tym,że dziś internauci mają już do dyspozycji narzędzia, pozwalającena transfery pieniędzy, których zablokować się nie da. Blokowaniepieniędzy dla piratów zaowocuje zapewne jedynie tym, żezainteresują się oni coraz popularniejszym w Sieci Bitcoinem, czyinnymi kryptograficznymi walutami. Co więcej, wydaje się, że wieleosób pobiera pliki z Internetu tylko po to, by je mieć – takie„chomikowanie” na terabajtowych dyskach niezliczonej ilościmuzyki, seriali czy oprogramowania, z których praktycznie nigdy nieskorzystają. Pobieranie kolejnych plików staje się tylkofolgowaniem uzależnieniu. Pierwsza działka była za darmo, ale iwszystkie kolejne są praktycznie za darmo.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)