Facebook odmawia nam lekcji historii. Uznał Deklarację niepodległości za mowę nienawiści

Facebook odmawia nam lekcji historii. Uznał Deklarację niepodległości za mowę nienawiści

Podpisanie Deklaracji niepodległości, John Trumbull (1819)
Podpisanie Deklaracji niepodległości, John Trumbull (1819)
06.07.2018 10:50, aktualizacja: 06.07.2018 12:41

Mamy kolejny dowód na to, że automatyczna moderacja treści przynosi więcej szkody niż pożytku. Tym razem winny jest automat moderujący Facebooka.

Wiecie zapewne, że 4 lipca Stany Zjednoczone świętowały rocznicę uzyskania niepodległości tradycyjnymi fajerwerkami i rodzinnym grillowaniem. Na profilu gazety z Teksasu opublikowany został z tej okazji fragmenty tekstu Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych – jednego z najważniejszych dokumentów w historii kraju, a w skali światowej pierwszego dokumentu definiującego rolę rządu państwa. Gazeta „Liberty Country Vindicator” miała nadzieję, że w ten sposób zacznie dyskusję o historii Stanów Zjednoczonych.

To jednak nic nie znaczy w oczach automatycznej moderacji portalu społecznościowego. Sekcje deklaracji zostały oznaczone jako mowa nienawiści i usunięte z Facebooka. Prowadzący profil gazety zostali powiadomieni, że wpis zawiera rasistowskie określenie „bezlitośni dzicy Indianie” (the merciless Indian Savages), naruszające standardy społeczności. To nic, że określenie jest dobrze znanym fragmentem historycznego tekstu i choć dziś jest krzywdzące, w roku 1776 było odzwierciedleniem poglądów politycznych i po części także naukowych. Dziś Ojcowie założyciele napisaliby pewnie, że rdzenna ludność Ameryki Północnej jest w trudnym momencie rozwoju kulturalnego, ale od powstania oryginalnej Deklaracji minęło prawie 300 lat i sporo się zmieniło.

Warto zaznaczyć, że te słowa z Deklaracji często są poddawane krytyce, podobnie jak wiele innych starych podstaw prawnych, na których zbudowane zostały Stany Zjednoczone. Automatyczny moderator jednak nie zna i nie rozumie kontekstu wypowiedzi. Tak samo nie odróżnia pornografii od nagrodzonego Pulitzerem zdjęcia, przedstawiającego ludzi uciekających przed atakiem napalmem podczas wojny w Wietnamie.

Norwegian news editor hits out at Mark Zuckerberg over Facebook censorship of 'Napalm girl' https://t.co/LU4J1rspsB pic.twitter.com/phxdv3PNGR

— The Feed SBS (@TheFeedSBS) 10 września 2016Dla Facebooka liczy się tylko fakt, że na pierwszym planie ucieka naga dziewięciolatka, co bezwzględnie należy potępić. Wtedy Facebook posunął się o krok dalej i usunął nawet link do artykułu broniącego fotografa, który udostępnił zdjęcie. Takich przykładów znajdziemy więcej, także na Instagramie. Znanym przykładem jest jego walka z wierszem z nurtu LGBT, którego pierwsze słowa brzmią I want a dyke for president („Chcę by prezydentem była lezba”). To nic, że to dzieło sztuki wystawiane w Nowym Jorku, a kolokwialne określenia nie zostały użyte, by kogoś obrazić.

Redaktorzy gazety z Teksasu mieli wątpliwości, czy należy publikować pozostałe fragmenty Deklaracji niepodległości, czy może lepiej się powstrzymać i nie ryzykować blokady na Facebooku.

Facebook zdążył już przeprosić i przywrócił fragment Deklaracji na profil gazety. Nie oznacza to jednak, że agresywne automaty nie będą dalej utrudniać dyskusji politycznych i historycznych, cenzurując historyczne teksty i zdjęcia. To kolejna cegiełka dokładająca się do dwóch poważnych problemów dzisiejszego Internetu. Pierwszy to manipulowanie informacjami. Przez taką cenzurę wartościowe informacje i fakty historyczne mogą nigdy nie dotrzeć do szerszego grona odbiorców, co zupełnie uniemożliwi refleksję nad historią ludzkości. Ponadto ta sytuacja pokazuje, że lokalna gazeta za mocno polega na scentralizowanej platformie społecznościowej w kontaktach z odbiorcami, przez co także ogranicza swój zasięg. „Liberty Country Vindicator” nie jest w tym odosobniony.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (73)