Microsoft: piractwo jest jak freemium Strona główna Aktualności22.10.2014 15:32 Udostępnij: O autorze Anna Rymsza @Xyrcon Rzadko zdarza się, by ktoś z kierownictwa firmy produkującej oprogramowanie otwarcie przyznał, że piractwo może być formą promocji produktu. Wczoraj w wywiadzie dla CNBC potwierdził to sam Satya Nadella, obecny CEO Microsoftu, według którego piractwo czasami jest częścią modelu freemium, przynosi więc pewne korzyści. Strategia freemium istnieje już przynajmniej trzy dekady, choć pojęcie będące połączeniem słów free i premium powstało w 2006 roku. W ostatnich latach ten model sprzedaży wykorzystywany jest na każdym kroku – w aplikacjach, usługach, grach, programach użytkowych… Jej głównym celem jest przekonanie użytkownika do korzystania z produktu, może nawet przyzwyczajenie go do konkretnego rozwiązania, a następnie skuszenie go na płatną opcję (funkcje dodatkowe, wirtualne dobra, większa przestrzeń na dane i tak dalej). easydisplayname.deviantart.com Jako przykład usługi sprzedawanej w modelu freemium Nadella podał OneDrive, który jest darmowy dla użytkowników domowych, ale za wersję biznesową, wykorzystywaną w celach komercyjnych, trzeba zapłacić. Według CEO Microsoftu to naturalna droga do zarabiania na produkcie – należy zbadać, jak jest używany, a następnie wybrać lub dodać funkcje, za które użytkownicy będą skłonni zapłacić. Nadella podkreślał też, że liczy się faktyczne wykorzystanie produktów i nie powinno się oczekiwać, by wszyscy użytkownicy płacili za usługi od chwili założenia konta. Microsoft jest postrzegany jako firma, która zawsze chciała, by płacono jej za usługi czy oprogramowanie, tym bardziej wypowiedź Nadelli nie pasuje do obrazu. Cóż, zawsze mieliśmy freemium – powiedział Nadella. I rzeczywiście, nie brakuje sposobów na zdobycie legalnego oprogramowania Microsoftu za darmo, na przykład w ramach programów edukacyjnych czy jako wersji testowych, oraz że cenowo oferty specjalne są konkurencyjne w wielu branżach. Czasami nasze freemium nazywano też piractwem – dodał. Wiele osób nie odważyłoby się powiedzieć publicznie tego, co Nadella, gdyż obawiają się, że ich słowa mogłyby być odebrane jak przyzwolenie na nieautoryzowaną dystrybucję oprogramowania czy korzystanie z cracków. Wypowiedź CEO Microsoft potwierdza jednak, że w dzisiejszych czasach zaangażowanie użytkownika jest najważniejsze w przekuwaniu oprogramowania i usług na pieniądze, nawet jeśli trzeba przymknąć oko na piractwo. Microsoft i tak lepiej wychodzi na tym, że ktoś używa pirackiego Windowsa, niż gdyby miał sięgnąć po MacBooka i dał zarobić konkurencji. Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie Office'a, bez którego wiele osób nie potrafi żyć, mimo że zna tylko mały wycinek jego możliwości. Nawet sporadycznie używane pirackie kopie umacniają ten monopol i w końcu przychodzi moment, kiedy klient w końcu decyduje się zapłacić – na przykład kiedy będzie zakładał własną firmę i w obawie przed kontrolą kupi wszelkie programy, jakie wydają mu się potrzebne. Oczywiście nie oznacza to, że firma zaakceptuje nieautoryzowaną dystrybucję swoich programów i przymknie oko na łamanie zabezpieczeń, zwłaszcza w środowisku biznesowym. W końcu Microsoft jest jednym z aktywniejszych działaczy BSA – organizacji, która zwalcza piractwo wszelkimi możliwymi sposobami. Nierzadko namawia polityków do wprowadzania antypirackich zmian w prawie – na przykład kar za robienie interesów z firmami naruszającymi prawo autorskie. Polaków zaś namawiała do donoszenia na współpracowników. Biznes Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji Zobacz także Chmury sprzyjają piratom: zamiast łatwych do skonfiskowania serwerów, 21 wirtualnych maszyn 22 wrz 2014 Adam Golański Internet 35 BSA znów zachęca do donoszenia na piratów 8 kwi 2013 Anna Rymsza 51 Windows 7 otrzymał obiecywaną aktualizację: Microsoft zepsuł, Microsoft naprawił 8 lut 2020 Piotr Urbaniak Oprogramowanie Biznes 54 Microsoft Office na Androida: jedna aplikacja zamiast Worda, Excela i PowerPointa 18 lut 2020 Oskar Ziomek Oprogramowanie 54
Udostępnij: O autorze Anna Rymsza @Xyrcon Rzadko zdarza się, by ktoś z kierownictwa firmy produkującej oprogramowanie otwarcie przyznał, że piractwo może być formą promocji produktu. Wczoraj w wywiadzie dla CNBC potwierdził to sam Satya Nadella, obecny CEO Microsoftu, według którego piractwo czasami jest częścią modelu freemium, przynosi więc pewne korzyści. Strategia freemium istnieje już przynajmniej trzy dekady, choć pojęcie będące połączeniem słów free i premium powstało w 2006 roku. W ostatnich latach ten model sprzedaży wykorzystywany jest na każdym kroku – w aplikacjach, usługach, grach, programach użytkowych… Jej głównym celem jest przekonanie użytkownika do korzystania z produktu, może nawet przyzwyczajenie go do konkretnego rozwiązania, a następnie skuszenie go na płatną opcję (funkcje dodatkowe, wirtualne dobra, większa przestrzeń na dane i tak dalej). easydisplayname.deviantart.com Jako przykład usługi sprzedawanej w modelu freemium Nadella podał OneDrive, który jest darmowy dla użytkowników domowych, ale za wersję biznesową, wykorzystywaną w celach komercyjnych, trzeba zapłacić. Według CEO Microsoftu to naturalna droga do zarabiania na produkcie – należy zbadać, jak jest używany, a następnie wybrać lub dodać funkcje, za które użytkownicy będą skłonni zapłacić. Nadella podkreślał też, że liczy się faktyczne wykorzystanie produktów i nie powinno się oczekiwać, by wszyscy użytkownicy płacili za usługi od chwili założenia konta. Microsoft jest postrzegany jako firma, która zawsze chciała, by płacono jej za usługi czy oprogramowanie, tym bardziej wypowiedź Nadelli nie pasuje do obrazu. Cóż, zawsze mieliśmy freemium – powiedział Nadella. I rzeczywiście, nie brakuje sposobów na zdobycie legalnego oprogramowania Microsoftu za darmo, na przykład w ramach programów edukacyjnych czy jako wersji testowych, oraz że cenowo oferty specjalne są konkurencyjne w wielu branżach. Czasami nasze freemium nazywano też piractwem – dodał. Wiele osób nie odważyłoby się powiedzieć publicznie tego, co Nadella, gdyż obawiają się, że ich słowa mogłyby być odebrane jak przyzwolenie na nieautoryzowaną dystrybucję oprogramowania czy korzystanie z cracków. Wypowiedź CEO Microsoft potwierdza jednak, że w dzisiejszych czasach zaangażowanie użytkownika jest najważniejsze w przekuwaniu oprogramowania i usług na pieniądze, nawet jeśli trzeba przymknąć oko na piractwo. Microsoft i tak lepiej wychodzi na tym, że ktoś używa pirackiego Windowsa, niż gdyby miał sięgnąć po MacBooka i dał zarobić konkurencji. Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie Office'a, bez którego wiele osób nie potrafi żyć, mimo że zna tylko mały wycinek jego możliwości. Nawet sporadycznie używane pirackie kopie umacniają ten monopol i w końcu przychodzi moment, kiedy klient w końcu decyduje się zapłacić – na przykład kiedy będzie zakładał własną firmę i w obawie przed kontrolą kupi wszelkie programy, jakie wydają mu się potrzebne. Oczywiście nie oznacza to, że firma zaakceptuje nieautoryzowaną dystrybucję swoich programów i przymknie oko na łamanie zabezpieczeń, zwłaszcza w środowisku biznesowym. W końcu Microsoft jest jednym z aktywniejszych działaczy BSA – organizacji, która zwalcza piractwo wszelkimi możliwymi sposobami. Nierzadko namawia polityków do wprowadzania antypirackich zmian w prawie – na przykład kar za robienie interesów z firmami naruszającymi prawo autorskie. Polaków zaś namawiała do donoszenia na współpracowników. Biznes Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji