Telewizory bez marketingu: jesteśmy skazani na SmartTV. Co wybrać?

Telewizory bez marketingu: jesteśmy skazani na SmartTV. Co wybrać?

Telewizory bez marketingu: jesteśmy skazani na SmartTV. Co wybrać?
19.01.2016 20:41, aktualizacja: 12.06.2018 16:00

Wielu uważa, że SmartTV, bystre telewizory, są w rzeczywistościgłupotą. I coś w tym jest. Choć w założeniu pomysł jest dobry,zintegrowanie komputera i telewizora w jednej obudowie pozwalaobniżyć koszty i uprościć obsługę urządzenia, znacząco przytym rozszerzając możliwości odbiornika, to jednak w praktycedotychczasowe implementacje tej „inteligencji” nie zachwycały,przynosząc za to całą gamę specyficznych problemów. Czy coś sięjednak w ciągu ostatniego roku w tej dziedzinie zmieniło?Odrzucając marketingową papkę, przyjrzeliśmy się bliżejnajnowszym rozwiązaniom smart najpopularniejszych na rynkuproducentów telewizorów. Dziś bowiem, jeśli zdecydujemy siękupić nowy telewizor, to „smart” i tak dostaniemy bez względuna to, czy go chcemy, czy też nie.

Zdolny do uruchamiania dodatkowego oprogramowania, podłączony doInternetu telewizor wydaje się fajną rzeczą. Głosowe sterowanie,przeglądarka na dużym ekranie, Netflix czy YouTube na wyciągnięcieręki, a czasem może też można pograć w Angry Birds, a nawetbardziej wymagające gierki. To wszystko bez dodatkowych pudełek ikabli.

Z drugiej jednak strony dostajemy już nie prosty telewizor, którywłączymy jednym przyciskiem i który uruchomi się w mgnieniu oka,lecz urządzenie cierpiące na wiele bolączek urządzeń mobilnych,z których oprogramowanie systemowe na telewizory często byłoprzenoszone. Wciąż niedoskonałe sterowanie pilotami (bo przecieżnie dotykiem), problemy z rozpoznawaniem mowy, ślamazarnośćdziałania interfejsu, zależność całej platformy od dobrej woliproducenta – i co chyba najgorsze, niepewność zachowaniaprywatności. W przeciwieństwie do normalnego telewizora, jegobystry potomek jest spełnieniem koszmaru z „Roku 1984” Orwella:gdy patrzysz na niego, on patrzy na ciebie, gdy słuchasz go, onsłucha ciebie. Interaktywność ta jest na dostępnych w salonachmodelach smartTV domyślnie włączona – i nic, tylko czekać napierwszy botnet działający na telewizorach, które widzą i słysząwszystko, co robimy w domach.

Do tego dochodzi jeszcze jeden problem, związany z czasem życiaurządzenia. Na ile lat kupujemy telewizor? Jeśli dziś ktoś wyłożyniemałe przecież pieniądze na wielki, luksusowy telewizor zwyświetlaczem OLED, to pewnie będzie zamierzał eksploatować go z5-7 lat – na tyle przynajmniej cykl wymiany dużych TV szacująanalitycy tej branży. Nawet jednak w topowych modelach smartTVzastosowane procesory i pamięć nie oszałamiają, są słabsze niżto, co znajdziemy dziś w smartfonach ze środkowej półki.Smartfony wymienia się jednak zwykle co dwa lata, więc trzy razydłuższy cykl życia telewizora oznacza, że u jego końca będziemyzmuszeni patrzeć na beznadziejnie przestarzałe rozwiązaniawzględem tego, co można zobaczyć w nowych modelach. Co nieco dasię poprawić aktualizacjami firmware… ale nie ma się co łudzić,oprogramowanie na platformy SmartTV raczej nie jest pisane wassemblerze, często zaś bywa pisane w JavaScripcie. Wydajnościąnas nie zachwyci.

Warto wspomnieć też o jeszcze jednej kwestii. O ile w świeciesmartfonów i tabletów rynek został podzielony między Androida iiOS, a w wypadku Androida oczekiwać możemy niemal pełnejkompatybilności oprogramowania wydawanego przez platformę GooglePlay, to ze SmartTV sytuacja jest zgoła odmienna. Mamy tu Androida,owszem, wybrało go sobie kilku producentów (m.in. Philips, Sony iSharp), ale już Panasonic korzysta z Firefox OS-a, LG postawił nawebOS-a, Samsung ma swoją platformę SmartTV, pod którą to nazwąkryją się niekompatybilne ze sobą systemy, byzaś sprawę jeszcze bardziej skomplikować, wiele modeliwspomnianych wcześniej producentów korzysta z jeszcze innychrozwiązań, takich jak SDK Smart TV Alliance, Yahoo! Connected TV,Viera TV, Net TV, czy Opera TV.

W tej sytuacji, skoro kupującnowy telewizor zostaliśmy już w praktyce skazani na jakieśSmartTV, należałoby wybrać rozwiązanie najmniej kłopotliwe, zeświadomością, że pewnie i tak do telewizora w końcu podłączymyprawdziwy multimedialny komputerek HTPC, na którym uruchomimy naprzykład Kodi – otwartą platformę o wiele bardziej zaawansowaną,niż to co oferują producenci. Otrzymaliśmy ostatnio do testównowoczesne telewizory od LG, Sony i Panasonica, wcześniej zaśmieliśmy okazję testować pod tym kątem jeden z modeli Samsunga.Jeśli chcecie wiedzieć, co we współczesnych bystrych telewizorachnajlepsze, a co najgorsze, to zapoznajcie się z naszymidoświadczeniami.

Android TV(w wersji Sony)

Pierwszym z telewizorów,jaki mieliśmy okazję przetestować, był Sony 65X9005C,wykorzystujący platformę Android TV. W tym kosztującym ok. 14 tys.zł modelu o zdumiewająco cienkim wyświetlaczu i naprawdę pięknymodwzorowaniu barw zastosowano zaskakująco skromny procesoraplikacyjny – dwurdzeniowy MT5890 Mediateka, ze zintegrowanymukładem graficznym Mali-T624. I niestety taki wybór rzuca się woczy, o płynności działania systemu możemy tylko pomarzyć.Zastosowany procesor nie potrafi zapewnić nawet płynności animacjistartowej, wyświetlanej podczas uruchamiania Androida natelewizorze, co musi budzić pewną konsternację u nabywcy, którywłaśnie za telewizor zapłacił więcej, niż wart jest przeciętnysamochód w tym kraju.

Uruchomiony na telewizorzeSony Android TV bazuje na Androidzie 6.0 Marshmallow. W teoriiskrojony pod wielkie ekrany i przystosowany do obsługi za pomocąpilota, nie zachwyca jednak. Nie chodzi nawet o ergonomię, co raczejz problemy z niezawodnością pracy. Telewizor po prostu potrafi sięzawiesić, na co recepta jest jedna – trzeba sprzęt zrestartować.

Sony Android TV

Gdy jednak telewizor jużdziała, na głównym ekranie zobaczymy ułożone w rzędach kafelki,po których nawigujemy od lewej do prawej. W pierwszym rzędzieznajdziemy listę tego, co ostatnio było oglądane. Kolejne pokazująlistę pobranych i zainstalowanych aplikacji (oraz kafelki prowadzącedo preinstalowanych usług Google'a – sklepu Play oraz Filmów,Muzyki i Gier, oraz pobranych i zainstalowanych gier. Na samym doleznajdziemy obszar pozwalający wywołać systemowe ustawienia.Wszystko to sprawia wrażenie niezbyt przemyślanego, pozbawionegoelegancji.

Obsługa za pomocąwyposażonego w dotykowy panel pilota jest niezbyt wygodna – gestypalcem słabo się sprawdzają, a system nie traktuje pilota jakurządzenia ze wskaźnikiem (np. myszki), tylko jako urządzenieprzyciskowe. Wszystko to sprawia, że sterowanie owym SmartTV nienależy do najwygodniejszych… chyba że zdecydujemy się ztelewizorem porozmawiać. Wbudowany interfejs głosowy zostałskrojony bardzo dobrze, szybko się przekonamy, że wyszukiwanie zapomocą głosu jest efektywniejsze, niż mozolne wykorzystanieklawiatury ekranowej. Zwracane wyniki pochodzą nie tylko z aplikacjiGoogle'a, ale też z innych obsługujących ten interfejs,zainstalowanych w systemie aplikacji (np. DailyMotion). Pewnymrozwiązaniem może być też skorzystanie z aplikacji Quick Remote,która zamienia smartfon w całkiem wygodnego pilota.

Wielkim atutem Android TVjest oczywiście baza dostępnych aplikacji – dysponujemy całkiemsporym podzbiorem oprogramowania z Google Play. To, jak ono będziedziałało, to już inna kwestia (szczególnie w wypadku tychaplikacji, które instalujemy siłowo, spoza Play, z plików .apk),ale zawsze lepiej mieć wybór, niż go nie mieć. Z perspektywyużytkownika najważniejsze jest, że znajdziemy tu oficjalną wersjęKodi, dobrze sobie radzącą z odtwarzaniem treści 4K, i conajważniejsze, pozwalającą na skorzystanie ze źródełstreamingu, których w oficjalnej bazie aplikacji nie uświadczysz.Pamiętać jednak trzeba, że procesor nie jest demonem prędkości,więc i uruchamianie tych aplikacji nie jest za szybkie. GPUMali wystarczy jednak do pogrania nawet w prostsze gry 3D.

Android TV bardzo dobrzesobie radzi z wykrywaniem bluetoothowych urządzeń zewnętrznych,takich jak słuchawki, pady czy klawiatury, czy sieciowych zasobówmultimedialnych, udostępnianych przez DLNA. Zapewnia też pełnewsparcie dla streamingu mediów przez mechanizm Google Cast, copozwala strumieniować na duży ekran obraz ze sporej gamy aplikacjiuruchomionych na innych urządzeniach (i to nie tylko tych zAndroidem).

Reasumując, Androida TVnależy uznać za platformę obiecującą, szczególnie żedziedziczy zalety najpopularniejszego mobilnego systemu operacyjnegona świecie i jest względnie otwarty. Podobnie jednak jak w wypadkusmartfonów, wszystko się tu rozbija o implementację. Gdyby Sonynie pożałowało na procesor aplikacyjny i zastosowało w swoimtelewizorze coś wydajniejszego niż wspomniany model MediaTeka,byłoby znacznie lepiej. Przekonać się o tym mogą posiadaczekonsoli NVIDIA SHIELD, wykorzystującej potężną Tegrę X1. Tamwrażenia z pracy Android TV są zgoła inne, zarówno recenzenci jaki użytkownicy nie mogą się nachwalić. Sony, skazane na to, codaje Google, mogło to zrobić jednak lepiej – tak jak np. mieliśmyokazję widzieć to na telewizorach Philipsa.

webOS 2.0(LG)

webOS miał długą i bolesnąhistorię, to że w ogóle w jakiejś formie przetrwał do naszychczasów, jest małym cudem. Od 2013 roku, choć formalnie wciąż wpewnym stopniu należy do HP, jest licencjonowany LG do wykorzystaniana wszelkie platformy sprzętowe, i przez LG wykorzystywany. Tenbazujący na jądrze Linuksa (i sporej ilości innegoopensource'owego oprogramowania) system testować mieliśmy okazjęna telewizorze LG 55EG910, wykorzystującym bliżej nieokreślonydwurdzeniowy ARM-owy procesor aplikacyjny. Wielkiej mocyobliczeniowej nie ma się tu co spodziewać, a jednak… towystarczy. Od włączenia urządzenia widać, że narzut systemuoperacyjnego LG jest bardzo mały, webOS uruchamia się szybko, aoprogramowanie działa płynnie i stabilnie.

Ukazujący się oczomużytkownika interfejs zbudowany jest wokół wyskakującego z dolnejkrawędzi ekranu paska uruchamiania, o charakterystycznej,romboidalnej formie kafelków. Na równi traktowane są tu aplikacje,usługi, kanały czy źródła danych, co sprawia wrażenie pewnegobałaganu, przynajmniej do momentu, gdy sobie nie uporządkujemyzasobów, dodając to, co nas najbardziej interesuje do ulubionychkanałów. Trzeba jednak powiedzieć, że o ile dostęp do tego, cojest w pasku zadań jest prosty, to już dostęp do tego, co w paskusię nie znalazło, jest raczej trudny. Dotyczy to w szczególnościustawień (choć trzeba przyznać, że system pozwala wywołać panelpodstawowych ustawień nałożony na obraz telewizyjny). Irytowaćmoże też niespójne zachowanie poszczególnych kafelków podczasnawigowania po zawartości paska.

webOS 2.0 (LG)

Podstawowym urządzeniem dokontroli interfejsu jest pilot. Używa się go przyjemniej, niż to,co pokazało Sony – kontroluje wyświetlany na ekranie duży,widoczny wskaźnik, niewielkimi ruchami dłoni możemy przesuwać gopo ekranie szybciej, niż za pomocą panelu dotykowego. Wykorzystywaćteż możemy gesty pilotem, a także interfejs głosowy, któryjednak w naszej ocenie gorzej sobie radzi z rozpoznawaniem mowy niżAndroid TV.

Źródło oprogramowania dlawebOS-a jest jedno. To sklep LG Content Store, wyglądający dośćprzejrzyście, wypełniony przede wszystkim treścią i usługami nażądanie i wyświetlający sporo informacji o wybranych pozycjach.Porządnych aplikacji tu jednak raczej nie uświadczymy – choć towszystko wygląda ładnie i przyjemnie dla oka, to oprócz aplikacjipartnerskich pokroju Netfliksa, przewodników telewizyjnych ifrontendów (legalnie działających) serwisów streamingowychznajdziemy tu głównie zabawki dla kotów. Kodi wśród nichoczywiście nie ma. Gry dostępne na webOS-a zadowolą tylko małowybrednych graczy, podejrzewamy, że nawet współczesne dzieci niebędą zachwycone. Ciekawostką może być obecność na platformiesklepu Google Play, ale okrojonego wyłącznie do filmów i muzyki –rzecz jasna androidowych aplikacji tu nie uruchomimy. Warto pochwalićza to przeglądarkę, świetnie radzącą sobie z testami HTML5 idziałającą bardzo „zwinnie”.

System bez problemu radzisobie z wykrywaniem zewnętrznych źródeł mediów udostępnianychpo DLNA, jednak miewa problemy z łączeniem się z zewnętrznymiurządzeniami firm trzecich po Bluetooth. Oferuje obsługę protokołu Google Cast, ale nie działało to podczas testów zbyt sprawnie.webOS irytuje też niemożliwościąuruchomienia aplikacji, gdy jest już nieaktualna – najpierw musimypobrać ze sklepu aktualizację. Zaskakuje też brak opcjizrestartowania systemu z poziomu interfejsu użytkownika.

Choć więc początkowewrażenia obcowania z webOS-em są niezłe, to czy pozostaną onewciąż zadowalające z czasem zależeć będzie mocno od tego, kimjest użytkownik telewizora. System LG możemy określić jakorozwiązanie dla „niewymagających”, ludzi, którzy nie myśląnawet o tym, by na telewizorze uruchamiać swoje własneoprogramowanie. Widać, że podejście to nie wszystkim się podoba,na forach dyskusyjnych użytkowników webOS-a pojawiają się nawetpetycje, by producent zastąpił swój system Androidem. Póki coniezadowolonym z możliwości webOS-a osobom polecić można jedyniedokupienie androidowego „patyczka” – w porównaniu do cenytelewizorów, to znikomy wydatek.

Firefox OS(Panasonic)

Pierwotnie miał to byćsystem operacyjny na smartfony, szczególnie te najtańsze, którerozwiązać miały niektóre bolączki Trzeciego Świata. Jak pewniejednak wiecie, skończyło się to raczej słabo – poza kilkomakrajami Ameryki Południowej telefony z systemem Mozilli nie zdołałyzdobyć choćby śladowej popularności. Mozilli pozostało robieniedobrej miny do złej gry i ogłoszenie Firefox OS-a platformą dlaInternetu Rzeczy, w tym takich urządzeń jak smarttelewizory. W tensposób wyróżnić się na rynku zechciał Panasonic, i właśnieFirefox OS-em zastąpił swoją wcześniejszą platformę Viera Cast.My przetestowaliśmy Firefox OS-a na telewizorze Viera CR730, wktórym wykorzystano autorski procesor UniPhier z czterema rdzeniamiARM.

Względnie duża mocobliczeniowa w połączeniu z lżejszym jednak niż Android systemem(w teorii Firefox OS miał dobrze działać nawet na dwurdzeniowychARM-ach z 256 MB RAM) daje o sobie znać bardzo szybko – procesuruchamiania się jest bardzo szybki, zaraz po uruchomieniuużytkownik zobaczy ładne tło z nałożonym na nie rzędem dużych,kolorowych ikon. Dają one dostęp do kanałów telewizji, zbioruaplikacji, oraz podłączonych urządzeń. Zobaczymy tu też ikonęwyszukiwarki, pozwalającej przeszukiwać zarówno zasoby sieciowe,jak i lokalne (np. filmy z podpiętego do telewizora przez USBdysku).

Jak się przekonamy, towszystko. W tym, co oficjalnie nosi nazwę My Home Screen 2.0, tadynamiczna karuzela ikon nałożonych na obraz zawiera całyinterfejs. Nam to rozwiązanie całkiem przypadło do gustu, tymbardziej że ikony są gustowne, a całość łatwa dospersonalizowania – łatwo zmienić tło czy przypiąć do karuzelinowe ikony. Wystarczy odwiedzić ekran aplikacji czy urządzeń,wybrać ikonę do dodania do głównego widoku i zatwierdzić to zpoziomu jej menu. Obsługa interfejsu odbywa się za pomocą strzałeknawigacyjnych pilota (nieprzyzwoicie dużych rozmiarów, jest teżdostępny pilot „smart”, ale go nie dostaliśmy), traktowanegojako urządzenie przyciskowe, bez wskaźnika. Do tego mamy teżwyszukiwarkę głosową, poprawnie działającą, choć wymagającąwyraźnej wymowy.

Firefox OS (Panasonic)

Także i tu mamyscentralizowany sklep z aplikacjami, Firefox App Market, wyświetlanyjako pierwsza z ikon dostępnych na ekranie Aplikacji. Działa onszybko, podział na kategorie jest przemyślany, znajdziemy tunajważniejsze legalnie działające źródła streamingu, trochęznanych z mobilnego Firefox OS-a aplikacji i gierek… ale powiedzmysobie szczerze, wiele tu tego nie ma. Wiedzeni naukową ciekawościąodwiedziliśmy dział „rozrywki dla dorosłych”, by znaleźć tamraptem jedną marną aplikację – klon witryny webowej, którynawet nie skalował się do rozmiarów całego ekranu. Dostępne wkatalogu gry ucieszą chyba tylko miłośników retro, pozostalilepiej nie powinni ich włączać. Kodi, VLC? Możecie o tymzapomnieć. Nic też nie wskazuje na to, by aplikacje tego kalibruszybko pojawiły się w sklepie, skoro dobrze wiemy, jak wygląda potylu latach zawartość Firefox Marketplace. W najlepszym raziedostaniemy oskórkowane odtwarzacze dla treści z DRM, przygotowaneprzez partnerów Panasonica w tzw. HTML5.

Trzeba jednak przyznać, żew swojej kategorii – oprogramowania powiększającego możliwościtelewizora – Firefox OS spisuje się bardzo dobrze (na pewnolepiej, niż na smartfonach). Dopracowany, ergonomiczny interfejs,ładny system powiadomień z aplikacji wyświetlanych bezpośredniona obrazie telewizyjnym, oraz stabilność i płynność działaniasprawią, że telewizory Panasonica z systemem od Mozilli powinnyznaleźć uznanie klientów, którzy wcale nie potrzebują, by ichtelewizor uruchamiał aplikacje do komunikowania się z interfejsemdiagnostycznym samochodu czy wyrafinowane gry.

SmartTV 2.0 – Tizen (Samsung)

Koreański potentat rynku telewizorów, pozostający wskomplikowanym związku z Google rynku na urządzeniach mobilnych, wdziedzinie telewizorów pozwolił sobie na pełną samodzielność.Najnowsze telewizory tej firmy oferowane są z platformą SmartTV, upodstaw której stoi Tizen, czyli de facto całkiem zwyczajnyGNU/Linux (do takiego stopnia zwyczajny, że korzysta z serweragrafiki X i znanego z openSUSE menedżera pakietów ZYpp). By byłozabawniej, ten nowy SmartTV niewiele za to ma wspólnego z SamsungSmart TV, poprzednią, znacznie bardziej ograniczoną w możliwościachplatformą dla bystrych telewizorów tej firmy. Testy Tizenaprzeprowadziliśmy na telewizorze Samsung UE48JU6500W zczterordzeniowym autorskim procesorem tej firmy, trochę wcześniejniż testy pozostałych systemów.

Dzięki zastosowaniu naprawdę wydajnego czipu (choć oprocesorach stosowanych w nowych telewizorach nie jest łatwopowiedzieć coś więcej, agencje PR obsługujące firmy też sameniewiele wiedzą poza ogólnikami), nawet tak złożony jak Tizensystem, oraz jego aplikacje, działają naprawdę szybko. Jest teżTizen systemem bardzo stabilnym, a jego interfejs jest równieresponsywny co w wypadku Firefox OS-a.

Pod względem samej ergonomii to, co Samsung nazywa Smart Hubem,można porównać do webOS-a, przede wszystkim za sprawą poziomegopaska uruchamiania u dołu ekranu, na którym wyświetlane sądynamicznie modyfikowane skróty-kafelki aplikacji. Dynamicznie, gdyżTizen monitoruje to, co robimy, przedstawia nowe źródła mediów,wyświetla ostatnio używane aplikacje, jak też próbuje nakłonićnas do tego, z czego jeszcze nie korzystaliśmy. Wszystko to można wmiarę wygodnie spersonalizować, przypinając do paska uruchamianiato co dla nas najważniejsze. Na pewno jest to ogromny krok naprzódw porównaniu do nudnej i nieprzemyślanej siatki aplikacji, jakąpokazywała wcześniejsza platforma SmartTV tej firmy. Conajważniejsze zaś, nowy interfejs nie przeszkadza w oglądaniutelewizji, jak to było wcześniej.

Niestety nie wszędzie jest tak samo – widoki Gier i Aplikacjiwyglądają tak, jak dawniej, zasłaniając cały ekran. Wartozwrócić też uwagę na społecznościowy aspekt Smart Huba –widok, w którym możemy podejrzeć aktywność naszych znajomych naFacebooku i Twitterze, jak również przeprowadzić wideorozmowę zapomocą Skype'a. Zapewne może to być przydatne dla ludzipopularnych towarzysko.

Wykorzystywany do sterowania interfejsem pilot typu „smart”traktowany jest przez interfejs jako urządzenie sterujące ekranowymwskaźnikiem, pozwalające też skorzystać z przyciskówkierunkowych i gestów. Działa to bardzo wygodnie, do momentu, gdynie wykorzystamy go do przeglądania zawartości folderów nazewnętrznych dyskach, pełnych plików. Wówczas da się odczućpewną nieporadność tego rozwiązania – by trafić na to cochcemy, trzeba namachać się nadgarstkiem w widoku nie pozwalającymna wyświetlanie listy plików w postaci bardziej „skondensowanej”.

Źródłem aplikacji dla SmartTV Samsunga jest (a jakże byinaczej) Samsung Apps. I choć lista dostępnych tu aplikacji jestskromniejsza, niż to, co oferuje Google Play, to jest lepiej niż wwypadku sklepów Panasonica i LG. Platforma Samsunga oferuje jednakcoś, czego u konkurencji nie znajdziemy – wyspecjalizowany sklepze strumieniowanymi grami GameFly. Pozwala nam on zagrać w tytułytakie jak Dirt 3, F.E.A.R 3, Batman: Arkham Asylum, Overlord II – iwiele innych „poważnych” tytułów z PC i konsol. Dostęp dopełnej biblioteki możliwy jest po opłaceniu miesięcznegoabonamentu, obecnie ok. 35 zł/mies., dla każdego, kto posiadaodpowiednie łącze internetowe i wystarczająco dobry router.

CES 2015 - Nowe Smart TV i Tizen

Tak przynajmniej powinno być – ponieważ podczas naszych testówstreaming z GameFly nie zadziałał, otrzymywaliśmy jedyniekomunikat o nie dość dobrym łączu internetowym. Jako żetelewizor łączył się przez sieć radiową 802.11ac (5 GHz, routerSynology) z Internetem po łączu optycznym 100 Mb/s, to naprawdęnie wiemy, co tu było nie tak. Najpewniej błąd w oprogramowaniu,tym bardziej, że w tym samych warunkach streaming gier na tabletNvidii działał znakomicie – i to z rozdzielczością 1080p.Świetnie za to radzi sobie SmartTV ze wszelkiego rodzajuurządzeniami zewnętrznymi, Samsung zadbał także o komunikację zjego urządzeniami mobilnymi.

Biorąc pod uwagę pozycję lidera, jaką Samsung cieszy się narynku telewizorów, nie mamy wątpliwości co do tego, że jegoobecny SmartTV ma przyszłość. Nie jest tak ładny jak Firefox OS,nie dysponuje taką bazą oprogramowania jak Android TV, ale jestsolidną platformą, którą koreańska firma będzie rozwijaćzgodnie ze swoją polityką – choć raczej nie ma co liczyć na to,że odda użytkownikom większą kontrolę nad tym wszystkim.

Nie zawsze mniej to więcej

Po tych wszystkich zabawach z nowoczesnymi telewizorami jasnestaje się jedno – wciąż nikt o zdrowych zmysłach nie kupitelewizora ze względu na wykorzystaną w nim platformę „smart”.Jako jednak że te platformy dają nam bez możliwości ichodmówienia (czy wyłączenia), to przed podjęciem decyzji zakupowejwarto wziąć pod uwagę także i ten aspekt. Nie powiemy Wam, któraplatforma jest najlepsza, gdyż potrzeby ludzi są zbyt różne, bytaką odpowiedź przedstawić. Wiele też będzie zależało odwydajności procesora aplikacyjnego samego telewizora – jakpokazało to Sony, można wiele zaszkodzić oprogramowaniu,oszczędzając na sprzęcie.

Obecnie jednak można powiedzieć, że dla geeków i ludzizainteresowanych dostępem do jak najszerszej biblioteki mediów,najciekawszą platformą jest Android TV (szczególnie, jeślizastosować jakiś alternatywny launcher). Trzeba jednak pamiętać,że na słabym procesorze będzie nieco ociężały. Firefox OS tosystem dla tych, którzy chcą ładnego i prostego oprogramowania dosterowania podłączonym do Internetu telewizorem. RozwiązaniaSamsunga i LG wydają się bardziej bronić sprzętem, na jakimdziałają, niż swoimi software'owymi zaletami. Od firm tych zależy,czy będą potrafiły wraz z kolejnymi aktualizacjami oprogramowaniauczynić je czymś bardziej spektakularnym niż obecnie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (70)