Google - pierwsze rysy na firmamencie?

01.01.1999 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rozwój usług oferowanych przez Googlew ostatnim czasie powoduje, że nawet najwięksi sceptycy podobnychrozwiązań zaczynają zastanawiać się, czy aby na pewno ich obawy niesą wynikiem przyzwyczajeń i zwykłego lęku przed nowościami. Okazujesię jednak, że powierzenie Google organizacji swojej pracy czyżycia osobistego - poprzez chociażby Google Mail, Google Calendar,Google Docs & Spreadsheets - mimo że na pierwszy rzut okawydaje się istotnie niezwykle kuszące (wszystko w jednym miejscu,niezależnie od komputera, bez obawy o kopie zapasowe, "nie sortujtylko wyszukuj" itd...) faktycznie niesie ze sobą zagrożenia, którewychodzą dopiero w praniu.

I tak, na blogu prowadzonym przez"Rebellin Woman" można przeczytać trzyczęściową historię (1, 2, 3) któranie ma jeszcze finału, a już w tej chwili daje wiele do myślenia.Zaczyna się od tego, że użytkownik siedząc przy komputerze dostajemaila z eBay informującego o zmianie hasła i tzw. sekretnegopytania umożliwiającego jego odzyskanie. Po chwili użytkownikzostaje wylogowany z Google Mail i tu sytuacja się powtarza - ktośwchodzi w posiadanie starego hasła, zmienia je wraz z tajnympytaniem i przechwytuje dwa lata prywatnej komunikacji. Jakbrutalnie by to nie brzmiało - wiadomo, zdarza się. Rzecznajprawdopodobniej nie jest wynikiem technicznej słabości systemuGoogle, a zwykłym przypadkiem kradzieży tożsamości. Problem jestjednak inny... ...i jest nim uzależnienie od reakcji na zdarzenie. Gdy czujemy, żektoś włamał się na nasz komputer - zawsze możemy odłączyć go odsieci, przeanalizować sytuację i powziąć jakieś kroki zaradcze. Wopisanym przypadku niestety mija właśnie trzeci dzień, a użytkownikdalej zdany jest na łaskę hakera. Telefon do Google okazał siębezskuteczny - tej formy wsparcia technicznego firma nie świadczy,nawet dla nagłych przypadków. Użytkownik 10 razy wypełniałformularz zgłoszenia naruszenia, mailował na adresy obsługującezgłoszenia problemów bezpieczeństwa, nadużyć i wsparciatechnicznego. Bezskutecznie próbował skontaktować się z kimkolwiekz działu obsługi nadużyć i po dwóch dniach bezsilności zostawiłwiadomość głosową adresowaną do Sheryl Sandberg - wiceprezesaGoogle odpowiedzialnego za wyszukiwanie i doświadczeniaużytkowników. Efekt? Trzeciego dnia nastąpił pierwszy kontaktzwrotny z działu wsparcia technicznego z żenującym pytaniem o adresskrzynki której dotyczy problem. Obecnie sprawa wisi na tym, żeRobert Scoble - topowy blogger utożsamiany z technologiamiMicrosoft - próbuje na łamach swojego bloga zwrócić uwagę Matta Cuttsa - topowego bloggera Google, by tenzrobił coś w sprawie opisanej kompromitacji. Jak poważna może być to sytuacja - oceńcie sami. To, co byłonajwiększą zaletą oferty Google okazało się dla jednego zużytkowników powodem tragedii niemałych rozmiarów. Zanim więc idącza nowym trendem powierzycie swoje dane komukolwiek poza własnymkomputerem - czy będzie to Google, czy jakakolwiek inna firma -warto rzucić okiem na zawartość swojego dysku za ostatnie dwa latai pomyśleć, jak poczulibyście się w podobnej sytuacji... Aktualizacja Czwartegodnia nastąpił przełom - konkretna reakcja działu wsparciatechnicznego Google, który zablokował konto. Warto zauważyć, żepodobna operacja zajmuje pracownikom eBay godziny. Problem jednakdalej pozostaje poważny - konto zostało bowiem zablokowane, aleGoogle nie jest w stanie potwierdzić tożsamości pierwotnegowłaściciela skrzynki, który zdesperowany dalej nie ma dostępu doswoich danych i wszystko wskazuje na to że będzie mu bardzo trudnoten dostęp odzyskać. Sytuacja wydaje się więc patowa, przy czymużytkownik nie poddaje się - śledzenie dalszych jego losówpozostawiamy już jednak tylko zainteresowanym...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (44)
Zobacz także