iPhone z hipokryzją gratis

Kupując produkty Apple płaci się za wiele rzeczy - świetny sprzęt, styl życia, prestiż posiadania... usprawiedliwić lub zracjonalizować wydatek można na wiele sposobów. Łatwo też przymknąć oczy na horrendalną marżę - wiadomo, że marki premium to głównie metka i Apple nie różni się tu niczym od Armaniego, Versace czy Burberry. Czy można jednak równie łatwo zignorować fakt, że za nasze pieniądze Apple organizuje w Chinach koncentracyjne obozy pracy zatrudniające dzieci i łamiące podstawowe prawa obowiązujące w zachodniej cywilizacji?

17.01.2012 | aktual.: 18.01.2012 01:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wygląda na to, że jest to coraz trudniejsze - wraca bowiem zainteresowanie amerykańskich mediów tym tematem i na jaw wychodzą kolejne trupy z szafy. W zeszłym tygodniu sporym echem odbił się program wyemitowany przez The American Life poświęcony warunkom pracy przy produkcji urządzeń Apple. Jego transkrypt znaleźć można na ich stronach i oto, czego można się z niego dowiedzieć.

Większość gadżetów produkowanych jest w chińskim mieście Shenzhen. Trzydzieści lat temu była to wioska nad rzeką, dziś mieszka tam 13 milionów ludzi - więcej, niż w Nowym Jorku, w znacznie gorszych warunkach. Foxconn, jedna z firm składających iPhone'y i iPady, zatrudnia tam 430 tys ludzi, których pilnują uzbrojeni strażnicy. Jeden z przedstawionych w reportażu pracowników - bynajmniej nie wyjątek - to 13-letnia dziewczynka, która codziennie poleruje szkiełka do tysięcy iPhonów. Twierdzi, że FoxConn nie sprawdza wieku i umożliwia pracę nieletnim chowając ich przed kontrolami, o których wie z wyprzedzeniem. Czternasto-, trzynasto- i nawet dwunastolatki to jakieś 5% wszystkich pracowników, z którymi rozmawiał reporter podający się za potencjalnego klienta. Pracują w halach po 20-30 tys ludzi na stojąco, w całkowitej ciszy, bez pomocy urządzeń - kiedy koszty pracy są tak niskie, najlepiej robić wszystko ręcznie.

Chińska roboczogodzina to rzeczywiste 60 minut pracy - bez przerw na toaletę, Facebooka czy plotki. Oficjalnie chiński dzień pracy to 8 godzin, przy czym standardowe zmiany to 12 godzin i często rozciąga się je do 14-16 - szczególnie przed premierą nowych gadżetów, na które świat czeka z wypiekami na twarzy. Pracownicy mieszkają w konglomeratach małych pokoików, w których reporter znalazł po 15 łóżek o wymiarach mniejszych od przeciętnego człowieka. Związki zawodowe są nielegalne, a działalność potencjalnych związkowców grozi więzieniem. Nie ma więc komu protestować, że do czyszczenia ekranów używa się heksanu, który jest neurotoksyną. Rozmówcom, którzy o tym opowiadali, trzęsły się dłonie - bynajmniej nie ze zdenerwowania. Brak jest rotacji, przez co ręce pracowników niszczą się w przerażającym tempie. Pracownicy, którzy skarżą się przełożonym, dostają się na specjalną listę wymienianą między fabrykami w regionie, przez co nigdzie nie znajdą już pracy. FoxConn nie udziela pomocy medycznej w wypadkach przy pracy i zwalnia, jeśli ktoś dozna uszczerbku na zdrowiu.

Reporter pokazał jednemu z ludzi pracujących w takich warunkach iPada. Człowiek nigdy wcześniej go nie wiedział. Wziął go do ręki, pobawił się chwilę i powiedział, że to magia.

Niektórzy twierdzą, że epoka takich obozów pracy to dla regionu Shenzhen olbrzymia szansa i okres prosperity. Na farmach ryżu ludzie zarabiali 50 dolarów miesięcznie, w fabrykach produkujących iPady po ostatniej podwyżce z 2010 roku aż 298 dolarów miesięcznie. Pytanie, czy to wystarczające pocieszenie dla klientów, którym Apple stara się sprzedać coś znacznie więcej, niż sam sprzęt?

Apple nie jest oczywiście jedyną firmą, która tnie w ten sposób koszty. Konkurencyjne urządzenia produkowane w podobnych fabrykach kosztują jednak nieporównywalnie mniej i w ich cenie nie ma ukrytej hipokryzji. Apple mógłby znacząco poprawić te warunki pracy i nadal pozostać bardzo dochodową korporacją. Mógłby nawet usprawiedliwić tym sporę cenę swoich produktów - jak robi to Starbucks z drogą kawą z certyfikatem Fair Trade. Co więcej, jak podejrzewa Business Insider, możliwe że mógłby nawet przenieść produkcję do Stanów lub Europy - gdzie obowiązują cywilizowane zasady traktowania i wynagradzania pracowników - i nadal wykazywać zysk. Woli jednak stosować praktyki, które chyba wszystkim nam wydają się złe i niesprawiedliwe, cynicznie sprzedając przy tym sen o wysublimowanej stylistyce dla kreatywnych i nietuzinkowych klientów. Czemu? Spytajcie Siri.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (152)