Rok 2014 zaczął się od ataków wymierzonych w Microsoft
Na wstępie zaznaczę, że użytkownicy usług Microsoftu nie ucierpieli na skutek akcji zorganizowanej przez grupę Syrian Electronic Army, wspierającej rząd w Damaszku. Wyjątkiem może być Steve Ballmer, który prawdopodobnie dostanie nieco więcej nieprzyjemnych maili, niż zwykle.
02.01.2014 14:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grupa haktywistów włamała się na kanały społecznościowe promujące Skype w środę. Między 11:30 a 13:30 naszego czasu na koncie Skype na Twitterze widoczny był wpis o treści: Don't use Microsoft emails(hotmail,outlook),They are monitoring your accounts and selling the data to the governments.More details soon #SEA, co można przetłumaczyć na: Nie używajcie poczty Microsoftu (hotmail, outlook). Monitorują wasze konta i sprzedają dane rządom. Wkrótce więcej szczegółów #SEA. Zaatakowany został także WordPress, na którym działają blogi związane ze Skype, oraz Facebook. Na swoim własnym koncie SEA z kolei pojawił się wpis oskarżający Microsoft o szpiegowanie oraz dane kontaktowe Steve'a Ballmera, do którego użytkownicy mogą kierować „podziękowania”.
Ataki są w widoczny sposób powiązane z informacjami dotyczącymi współpracy gigantów technologicznych z NSA. Syryjczycy postanowili zemścić się na firmie z Redmond. Nie jest to zapewne jedyna taka akcja, jaką zobaczymy w najbliższych miesiącach.
Nieco gorzej mają się użytkownicy mobilnego komunikatora Snapchat. W ostatni dzień ubiegłego roku potwierdzono, że na stronie SnapchatDB.info znajdują się wykradzione nazwy użytkownika i numery telefonu należące do 4,6 miliona osób. Wykorzystana została znana od dawna luka, odkryta przez Gibson Security. Po braku reakcji ze strony deweloperów Snapchata, sposób na jej wykorzystanie został upubliczniony w Wigilię. Publikacja danych użytkowników ma przekonać twórców aplikacji, którzy nie zareagowali na wcześniejsze zgłoszenia, do poprawienia jej bezpieczeństwa.
Dane zostały w pewnym stopniu „zasłonięte”, aby nie narażać użytkowników na nieprzyjemności, ale jeśli Snapchat wciąż nie będzie reagował, kto wie czy nie zostaną udostępnione w pełnej treści. Wtedy za ociąganie się firmy zapłacą użytkownicy.