Stworzyli AI do rozpoznawania płci. To nie mogło skończyć się dobrze

Stworzyli AI do rozpoznawania płci. To nie mogło skończyć się dobrze

Stworzyli AI do rozpoznawania płci. To nie mogło skończyć się dobrze
Piotr Urbaniak
29.07.2020 15:18, aktualizacja: 29.07.2020 23:37

W czasach, gdy kwestie takie jak tożsamość płciowa czy parytety płci napędzają najgorętsze dyskusje, powierzenie określania płci AI stanowi przedsięwzięcie ryzykowne. Przekonuje się o tym właśnie pewien startup, który, jak twierdzi, chciał wspomóc agencje reklamy i innych marketingowców. Wyszło co najmniej niezręcznie.

Platforma Genderify, bo o niej tu mowa, powstała w celu określania płci internautów na bazie nicku, imienia i nazwiska lub adresu e-mail. Zdaniem jej twórczyni, Arevik Gasparyan, może stanowić świetne narzędzie marketingu cyfrowego. Przykładowo, pozwolić administratorowi witryny na określenie dominującej grupy użytkowników, a co za tym idzie odpowiednie dostosowanie treści. Jest w tym jakaś logika, przyznajcie.

Sęk w tym, że oparta na sztucznej inteligencji usługa okazuje się bardzo niedokładna. Oczywiście nie pomaga anglosaski schemat nadawania imion, które często otrzymują zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Niemniej to tylko wierzchołek góry lodowej. Model AI ma szereg absurdalnych niedociągnięć, co doprowadziło do oskarżenia autorki o... sabotaż.

Uderzając w emocje społeczne

Wpisz w Genderify frazę Megan Smith, a usługa z prawdopodobieństwem 60,4 proc. oceni, że mowa o kobiecie. Ale dodaj do nazwiska tytuł doktorski, a ocena zmieni się na mężczyznę przy prawdopodobieństwie 75,9 proc. To samo dzieje się w przypadku innych tytułów naukowych – wylicza The Verge. Co więcej, Mrs (Pani) Joan Smith to według Genderify w 94,1 proc. mężczyzna. Równie absurdalnie brzmi przypisanie właśnie mężczyznom adresu test@test.com – w 96,9 proc. Wniosek wydaje się jasny: program to po prostu chłam.

Tylko, jako iż temat płci to sprawa delikatna, twórczyni Genderify niespodziewanie wywołała efekt domina. Teraz stoi w centrum ataku lewicowych aktywistów i organizacji pozarządowych, które nie zostawiają na niej suchej nitki.

– Czy jesteśmy trollowani? Czy to już Prima aprilis? – pyta Meredith Whittaker z AI Now Institute, grupy zajmującej się badaniem etycznej strony sztucznej inteligencji. Zdaniem działaczki, Genderify to "celowa operacja psychologiczna mająca na celu odwrócenie uwagi od problemów prawnych w świecie technologii". W równie ostry sposób przyklaskują jej liczni użytkownicy mediów społecznościowych, gdzie autorka Genderify, Arevik Gasparyan, stała się dla wielu wrogiem publicznym numer jeden. "Bias AI w akcji" – to najdelikatniejsze z określeń.

Teraz – głowa w piasek

Co na to sama Gasparyan? Aktualnie chowa głowę w piasek, bo choć przyznaje się do błędów w działaniu Genderify, konkretnego rozwiązania zaproponować nie umie. Ukryła przy tym publiczne API swojej aplikacji. Witryna internetowa zwraca komunikat z błędem. A czy istotnie zawiniła? Cóż, zdania na ten temat będą zapewne podzielone. Z jednej strony kod istotnie nie realizuje zakładanej funkcji, z drugiej zaś – kiepskich narzędzi są setki tysięcy i nikt nie robi z tego powodu afery. Po prostu ich nie używa. Pech chciał, że trafiło na grząski grunt.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)