Twój stary to fanatyk wędkarstwa? Ultimate Fishing Simulator jest dla niego – recenzja gry

Twój stary to fanatyk wędkarstwa? Ultimate Fishing Simulator jest dla niego – recenzja gry

Źródło: Depositphotos
Źródło: Depositphotos
Piotr Urbaniak
02.10.2018 19:11, aktualizacja: 03.10.2018 09:42

Któż z was, ludzi umiejących w internety, choćby raz nie miał okazji natknąć się na kultową pastę o starym-wędkarzu? Dość powiedzieć, że ta wklejana wszem wobec historyjka doczekała się nawet krótkometrażowej ekranizacji z Piotrem Cyrwusem w roli głównej. Jednocześnie któż nigdy nie miał okazji napotkać osobnika, który każde dni wolne od pracy wiąże z wypadem na ryby? Zarzuca legendarną kamizelkę „Bomber”, napycha bagażnik masą akcesoriów i – jak to mawiają złośliwcy – jedzie nad pobliski zalew czy jezioro moczyć kija.

Obraz

Oczywiście można się w tym doszukiwać drugiego dna, na przykład, że wcale nie chodzi tu o zainteresowanie rybołówstwem, a pretekst do chwilowej ucieczki od żony i strzelenia po kuśtyczku ze szwagrem. Trudno jednak zaprzeczyć, że wędkarstwo musiało stać się w Polsce naprawdę popularnym hobby, skoro tak chętnie z niego żartujemy, pielęgnując przy okazji mass medialny stereotyp podstarzałego wąsacza z wędką. A jeśli coś – mówiąc nieco kolokwialnie – sprzedaje się w świecie rzeczywistym, to czemu by nie zrobić o tym gry. Właśnie na taki pomysł wpadło małe warszawskie studio Ultimate Games. I oto powstał Ultimate Fishing Simulator.

Dobre złego początki?

Powiecie, że nie można zrobić ciekawej gry na temat wędkowania, bo jest to zajęcie o dynamice wozu z węglem, w którym główna przyjemność płynie z obcowania z naturą czy chwili relaksu, jaką daje wypad poza miasto. Odpowiem: zgoda. Na pierwszy rzut oka Ultimate Fishing zdaje się być apogeum absurdu, porównywalnym do Symulatora Kamienia albo przynajmniej Symulatora Kozy. A jednak już po pierwszym uruchomieniu gry okazuje się, że... twórcy mieli całkiem sensowne idee.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Gracz zostaje powitany obszernym samouczkiem, który przybliża rzeczywiste tajniki wędkarstwa: techniki połowu, rodzaje oprzyrządowania. Otrzymuje też dostęp do encyklopedii ryb, w której pokrótce opisane są wszystkie gatunki zawarte w grze, a dodatkowo każdemu z nich towarzyszy nie najgorzej zrobiony model 3D. Specjalistą w temacie nie jestem, ale wiem, że mój znajomy-fanatyk non stop opowiada o łowieniu szczupaka metodą spinningową – i w tutejszym kompendium znajduje to potwierdzenie. Nie mam zatem powodu, aby twórcom nie zaufać. A jeśli tak, to produkcja Warszawiaków może być dość przystępnym źródłem wiedzy o wędkarstwie, dla laików. Zaimponować ojcu dziewczyny przy niedzielnym obiedzie – bezcenne.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

A na tym nie koniec. Idę o zakład, że prawdziwym fanatykom najbardziej spodoba się bogato wyposażony sklepik z oprzyrządowaniem. Wykorzystując wirtualne dolary, można tam zakupić kilkadziesiąt rodzajów wędzisk, kołowrotków, żyłek czy spławików, a ponadto rozmaite przynęty, zanęty i inne akcesoria, jak wiertło do przerębli. Każdy przedmiot ma określoną specyfikację i spisuje się optymalnie w innych warunkach, przez co hobbystyczny klimat leje się litrami. Ot innego sprzętu potrzeba na troć, innego na karpia, a jeszcze innego na szczupaka.

System postępu stania w miejscu

Niestety ten sam system zakupowy, choć niewątpliwie w jakimś stopniu realistyczny, szybko zaczyna wyraźnie wkurzać. Rozpoczynając rozgrywkę bohater ma w kieszeni 150 dol., podstawowy sprzęt i kilka przynęt, a dodatkową gotówkę można zdobyć jedynie poprzez udany połów. Tyle że deweloper każdorazowo zmusza do wyboru: gotówka lub punkty doświadczenia. Pierwsze zdobycze, głównie palie i pstrągi, warte są około 30 dol. za sztukę, więc gromadzenie finansów i doświadczenia dłuży się niemiłosiernie. A jeśli jeszcze o tym nie wspominałem, to wyjaśniam: każdy przedmiot w Ultimate Fishing, niczym w klasycznych RPG-ach, ma nie tylko określoną cenę w wirtualnej walucie, ale także poziom wymagany do jego zakupu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Jakby tego było mało, o ile o zdobycie środków jest bardzo ciężko, o tyle ich regularne wydawanie to absolutna konieczność. Gra ma siedem różnych łowisk na terenie w Panamy, Rosji, Kanady i Stanów Zjednoczonych, w tym dwa występujące zarówno w wersji letniej, jak i zimowej, ale domyślnie dostępne jest tylko Betty Lake w Kolorado, w sezonie letnim. Teraz – aby odblokować sezon zimowy, należy uzyskać drugi poziom doświadczenia, po czym zapłacić 100 dol. za niezbędną licencję, kolejnych 100 dol. za wiertło do przerębli i jeszcze 169 dol. za najtańsze krótkie wędzisko. I właśnie z tego powodu Ultimate Fishing bardzo łatwo daje się znienawidzić – rzucić w kąt, zadeptać i zapomnieć. Tu rzeczywiście potrzeba wędkarskiej cierpliwości.

Symulator nudy

Zwłaszcza, że mechanika nadrzędna, jaką jest właściwe wędkowanie, stanowi chyba najsłabszy komponent całej produkcji. Łowienie, bez względu na technikę, ogranicza się do kilku schematycznych kliknięć, wyczucia LPM przy zwijaniu żyłki i łuta szczęścia, gdy algorytm generuje ryby w wodzie. A później to samo, i znowuż to samo, i raz jeszcze to samo. Owszem, w rzeczywistości wędkarstwo także rządzi się oczywistymi schematami, ale – tu przypomnę – kwestia krajobrazowa robi swoje. Tymczasem Ultimate Fishing nie jest w stanie zagwarantować nawet przyzwoitej grafiki.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Są niby dynamiczne warunki pogodowe i zmienne pory dnia, jest też dodatkowa kamera spod wody, jednak całość prezentuje się zbyt sterylnie. Na tekstury a'la Xbox pierwszej generacji można byłoby jeszcze przymknąć oko, ale już statycznej roślinności i niemalże zerowej ilości detali w tle nie da się wybaczyć. Oprawę nieznacznie ratuje tylko soundtrack, choć tak naprawdę w grze nie znajdziemy żadnego utworu muzycznego. Zamiast tego zdecydowano się zintegrować odtwarzacz internetowych radiostacji, ale tym samym każdy dostaje dokładnie to, czego chce.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Poza tym trochę czasu można spędzić w ciekawie zrealizowanej galerii nagród, gdzie przyjrzymy się złowionym dotychczas gatunkom ryb, i kreatorze map. Ten ostatni stanowi dość przystępne rozwiązanie dla wszystkich domorosłych projektantów, choć można odnieść wrażenie, że jest to forma odbicia piłeczki w stronę graczy: skoro nasze lokacje są brzydkie i zbyt trudne do odblokowania, to ty, graczu, przygotuj lepsze. Serio się tak poczułem. No i nie mogło oczywiście zabraknąć trybu sieciowego. Starcia wędkarzy, rankingi – aż wspomniana we wstępie pasta mimowolnie ciśnie się na usta. Tylko czy ktokolwiek zechce się w to bawić? Nie sądzę.

Tylko dla prawdziwych fanatyków

I cóż, co tu więcej powiedzieć, po kilku godzinach spędzonych z dziełem stołecznego Ultimate Games, pomimo mojej ogromnej sympatii do wszystkich krajowych deweloperów, ciężko mi o entuzjazm. Z początku tytuł zapowiadał się na coś, co w przystępny sposób przybliży żółtodziobom zasady sztuki wędkarskiej. I choć zawartość merytoryczna sama w sobie nie jest zła, to jednak ciężko na dłuższą metę przekonać się w 2018 r. do produkcji, która wygląda jak sprzed półtorej dekady – co ciekawe, na przekór bardzo ładnemu trailerowi – i bazuje na mechanice żywcem wyjętej z mobilnych minigierek, zmuszając do mozolnego grindowania. Jeśli kiedyś dorzucą Ultimate Fishing do jakiegoś czasopisma, to za maksymalnie 20, może 30 zł można będzie zrobić prezent kumplowi czy ojcu-fanatykowi. Za pełną cenę, 72 zł, moim zdaniem idzie się lepiej pobawić.

Ciekawostka: Ultimate Fishing zostało wydane również w wersji na Androida, i to już wcześniej, ponieważ jeszcze w ubiegłym roku. Nie jest to dokładnie ta sama gra, co w przypadku komputerów i konsol, ale bazuje na tym samym silniku. Czy tylko ja odniosłem wrażenie, że androidowa kompilacja jest... ładniejsza?
Obraz

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (50)