WhatsApp ostrzegł podejrzanego, że może być śledzony. Policja twierdzi, że zgubiła tak członka ISIS
Śledczy z niesprecyzowanego państwa Europy Zachodniej twierdzą, że stracili trop podejrzanego o terroryzm, domniemanego członka ISIS, po tym, jak WhatsApp ostrzegł go o możliwości bycia śledzonym.
Sytuację opisuje The Wall Street Journal. Jak czytamy w raporcie, służby zwróciły się do sądu o zgodę na śledzenie podejrzanego poprzez monitoring telefonu i taką zgodę otrzymały. W tym celu zakupiony został znany już wszystkim doskonale system Pegasus autorstwa izraelskiej NSO Group. Policjanci robaka zainstalowali i mieli domniemanego terrorystę jak na dłoni, mówią.
Problem w tym, że włodarze WhatsAppa w związku ze sporem sądowym z NSO Group pod koniec października rozesłali serię ostrzeżeń, przestrzegając wybranych użytkowników o możliwości bycia śledzonym właśnie przez Pegasusa.
Takie ostrzeżenie, jak podaje policja, otrzymał także bohater niniejszej historii
Wyłączył po tym smartfon, przez co, mówiąc kolokwialnie, zniknął operacyjnym z radarów. Od tamtej pory policja nie może namierzyć go ponownie.
– Mieliśmy tylko ten jeden telefon – żali się anonimowy funkcjonariusz. – Dokładamy wszelkich starań, aby rzetelnie korzystać z tego produktu [Pegasusa – przyp. red.], aby zobaczyć, co robi podejrzany, do którego meczetu jeździ, z kim rozmawia i czy jego grupa rozprzestrzenia się w sąsiednich krajach – tłumaczy.
Pod koniec ubiegłego roku Facebook, właściciel WhatsAppa, pozwał NSO Group za omijanie mechanizmów jego zabezpieczeń. W tamtym przypadku chodziło jednak o ataki na grupę obrońców praw człowieka w Ameryce Południowej, Afryce i Azji. Tymczasem na zamieszaniu zyskał ktoś, kto – według zapewnień policji – dobrych zamiarów bynajmniej nie ma.