Wstępniak: trudne czasy dla PC, czyli jak sprzedawać bez wyobraźni?

Wstępniak: trudne czasy dla PC, czyli jak sprzedawać bez wyobraźni?

Wstępniak: trudne czasy dla PC, czyli jak sprzedawać bez wyobraźni?
18.04.2016 12:23, aktualizacja: 21.04.2016 14:49

W tej naszej branży IT lubimy metafory motoryzacyjne, jakkolwiekbyłyby one czasem nie na miejscu. Teraz, gdy kolejny kwartał zrzędu wysłuchaliśmy wyjaśnień analityków, dlaczego branża PCupada, bardzo się chce spojrzeć właśnie na świat czterech kółek,skąd akurat dochodzą bardzo dobre wieści. Auta znów sprzedająsię dobrze – i jak wielu analityków twierdzi, właśnie za sprawąwszechobecnej dziś już w nich techniki komputerowej. Co więcposzło nie tak w świecie PC?

Tydzień temu Gartner i IDC opublikowały swoje wyniki finansowe.Nikt chyba nie mógł być zaskoczony. Trwający już sześćkwartałów z rzędu kryzys na rynku magicznie się nie skończył, wkolejnym siódmym kwartale łączna sprzedaż PC spadła 9,5-11,5%.Obroty branży producentów PC są obecnie na poziomie 2007 roku.Potwierdzają się więc przewidywaniaz zeszłego roku, kiedy to tajwańskie media ostrzegały, że zaWindows 10 z tą jego „darmową aktualizacją” zapłacą przedewszystkim producenci sprzętu. Tyle że w przewidywaniach jużsugerowano, że 2016 rok będzie początkiem końca kryzysu, a rynekskurczy się o raptem 1,1%.

Może czas, by analitycy zastąpili fusy po kawie jakimś innymsystemem wróżebnym (nie wiem, może wróżenie z wnętrznościczarnego koguta będzie skuteczniejsze?), gdyż widać, że kwartałpo kwartale słyszymy te same zapewnienia – a kolejny kwartałprzynosi te same rozczarowania. I tak oto mimo katastrofalnegopierwszego kwartału IDC dalej opowiada, że *na krótką metęrynek PC musi zmagać się z mniejszym zainteresowaniem konsumentów(…) jednak już niebawem powino się to zmienić, gdyzapotrzebowanie na Windowsa 10 przekształci się w zakupy pecetów.*Tak, oczywiście.

Rynek komputerów się kurczy, ale nie dla Jabłek
Rynek komputerów się kurczy, ale nie dla Jabłek

Tyle że masowy rynek przestałsię interesować pecetami. Przestał się interesować Windowsem 10.Premiera nowego iPhone'a przyciąga znacznie więcej spojrzeń, niżpremiera czegokolwiek na rynku PC. A jeśli ktoś chce sobie jużkupić komputer osobisty, to coraz częściej (przynajmniej narynkach rozwiniętych) wybiera Maka, a nie maszynę z Windowsem 10.Na tym kurczącym się bez końca rynku jedynie Apple, kwartał pokwartale powiększa swoje udziały. Według IDC ma już czwartemiejsce (7,4%) w rankingu, zdołało prześcignąć tajwańskiegoAsusa. Oczywiście przed Jabłkiem pozostaje wielka trójkaproducentów PC: Dell (14,9%), HP (19,2%) i Lenovo (20,1%), ale faniPC nie mają się co cieszyć, średnia cena sprzedaży jak i marżajest daleko niższa od tego, czym cieszy się firma z Cupertino.

Producenci pecetów mogą siępocieszać, ze za chwilę uratują ich zamówienia z wymieniającychswój sprzęt korporacji, ale to wcale nie jest takie pewne. Apple wciągu najbliższych kilku lat może naprawdę namieszać na rynkubiznesowych laptopów. Z przeprowadzonych wśród profesjonalistówIT badań firmy JAMS Software wynika, że zainteresowanie Makami wbiznesie jest ogromne. Komputery Apple'a zastępują PC naniespotykaną wcześniej skalę. Organizacje uważają je(paradoksalnie!) za tańsze, bezpieczniejsze, łatwiejsze wzarządzaniu oraz pozwalające zwiększyć produktywność,użytkownicy chcą zaś Macbooka w pracy, bo mają go w domu, bowydaje im się bardziej prestiżowy, bo czują się z nim szczęśliwsi(sic!). Do tego przecież Maki lepiej współgrają z iPhone'ami, ato przecież iPhone jest tym prestiżowym telefonem, który kupujemyczłonkom zarządu.

Członek zarządu wygląda lepiej z Macbookiem, niż z pecetem?
Członek zarządu wygląda lepiej z Macbookiem, niż z pecetem?

O oprogramowanie zaś martwićsię nie trzeba. Word jest? Jest. Excel jest? Jest. Przeglądarkajest? No ba, każda jaką byś chciał, poza tą, której nie chcesz.Ta stara aplikacja biznesowa napisana w erze Windowsa XP, bez którejnasza korporacja żyć nie może? Też działa, dyrektorowi kupimylicencję na pakiet Parallels, nawet nie zauważy, że towirtualizacja. Potem chyba nie ma się co dziwić, że wśródankietowanych przez JAMS Software korporacyjnych administratorów,96% zadeklarowało, że wspiera Maki, a 92%, że Windows PC. PrzedApple jest więc jeszcze bardzo wiele do wzięcia, przed Windows PCbardzo wiele jeszcze do stracenia, i to w organiczny sposób, gdy wkolejnych cyklach wymiany sprzętu firmy będą coraz częściejsięgały po Jabłko.

Mac@IBM, Zero to 30,000 in 6 Months | JNUC 2015

W IBM-ie pokochali swoje MakiTo, że tak będzie, było jużwidać, gdy pojawił się Windows 8, a zarazem ceny Macbooków spadłydo poziomu cen lepiej wykonanych pecetów. Podążający w stronęchmur i urządzeń mobilnych rynek nie czekał ani na Microsoft, anina jego pozbawionych własnej wizji sprzętowych partnerów, którzyswoją przyszłość zawierzyli cyklom aktualizacji firmy z Redmond.Wielka trójka producentów PC skazała się na generyczne komputery,których nie kojarzy się ze sprzętem klasy premium, na zbieraniecięgów od użytkowników za nieustający eksperyment w niespójnościinterfejsu użytkownika (czytaj: Windows 10) i na marże tak niskie,że trudno pozwolić sobie z nimi na jakąś śmiałą fantazję.

The uncrashable Toy Cars – Mercedes-Benz original

Przekaz Mercedesa jest jasny, zrozumie to nawet dziecko. Po prostu koniec stłuczekNie wystarczy bowiem sprzedaćtowaru. Producenci aut wiedzą to dobrze, auta reklamowane są – isprzedawane są – jako wizja stylu życia, coś, co otwiera drogęludziom do nowych możliwości, zwiększa ich prestiż, pozycjęspołeczną, komfort. Producenci komputerów, którzy nie potrafiąstworzyć takiej narracji, skazani są na powrót do czasów, gdynikt nie myślał o pececie w każdym domu, gdy komputery mieli tylkoentuzjaści, hobbyści, geeki i nerdy. Stąd też bez obaw, spadekobrotów do poziomu z roku 2007 to jeszcze całkiem nieźle – jeślina tym rynku Windows PC nie pojawi się porywająca konsumentównarracja, to obroty spadną do poziomu z roku 1997. I pecety znówbędą tylko w domach hobbystów, płacących za nie kilkakrotniewięcej niż dziś. Wiecie ile kosztował w 1997 roku laptop SonyPCG-705, pierwszy chyba model z serii Vaio? Jedyne 3,5 tysiącadolarów. Ówczesnych dolarów.

A tak Microsoft zachęca do pecetów i Windowsa 10Oczywiście i Apple popełniabłędy, czasem nawet bardzo widowiskowe. Największy błąd – tomoim zdaniem smartzegarek Apple Watch, urządzenie, o któregowynikach sprzedaży mówić nie wolno, ale o którym na Wall Streetcoraz częściej mówi się, że to porażka. Czemu akurat firma,która do tej pory nie miała żadnych problemów ze sprzedażąswoich ślicznych gadżetów w tej kwestii nawaliła? Tego możenawet Apple nie wie, ale pozwolę sobie pospekulować. Nie chodzi oto, że Apple Watch jest kwadratowy, nie chodzi o to, że dodziałania potrzebuje iPhone'a. Większym problemem jest to, żeApple nie umie wyjaśnić w prostych słowach, do czego ten AppleWatch miałby być potrzebny i jak miałby uczynić życie lepszym.

Jaki jest leitmotiv tej reklamy Apple Watcha?Steve Jobs był jaki był, alenikt nie może odmówić mu jednego talentu – umiejętnościprostego przedstawienia nowych rzeczy. Wszystko, co Apple pod jegorządami tworzyło, było właśnie takie proste. Wiedzieliśmy, żeMac jest komputerem na biurko, a Macbook przenośnym Makiem. iPod byłodtwarzaczem muzyki (i stylem życia), a iPhone był telefonem, któryjak komputer uruchamia aplikacje. iPad był zaś takim dużymiPhonem, na którym fajnie się czyta gazetę, leżąc w łóżku czylecąc samolotem.

Apple Watch jest pierwszym nowymurządzeniem tej firmy stworzonym pod rządami Tima Cooka – i czymon właściwie jest? Jak przyjrzycie się materiałom reklamowymApple, to widać, że nie idzie opisać tego w prosty sposób, dlamasowego odbiorcy. Niby jest zegarkiem uruchamiającym aplikacje –ale nie do końca, bo w zasadzie to jest urządzeniem dopełniającymiPhone'a, a poza tym to tak naprawdę sprzęt dla sportowców i ludzizatroskanych o zdrowie, ale też niekoniecznie, bo niby Apple Watchmiał być luksusowym dobrem dla playboyów i celebrytek… tychwymyślonych zastosowań dla Apple Watcha jest bardzo dużo, ale wżadnym z nich nie jest on najlepszy, w żadnym nie porywa wyobraźni.W żadnym nie jest też lepszy od innych prawdziwych smartzegarków,a w wielu jest gorszy. Nie ma wizji, nie ma porywającej sprzedaży,lepiej się więc tu niczym nie chwalić.

Podobny brak wyobraźnizaprezentował ostatnio Amazon. Rynek czytników e-booków to trudnytemat, w przeciwieństwie do smartfonów trudno powiedzieć, by tucokolwiek ciekawego się działo. Zdecydowana większość to małeurządzonka z jeszcze mniejszym 6-calowym ekranikiem e-ink. Dzisiaj,gdy coraz częściej trafiamy na telefony z ekranem o przekątnej 5,7cali (a nawet więcej), coraz trudniej utrzymać narracjęwyśmiewającą czytanie książek na telefonie. Co tymczasem Amazonrobi? Ano wydaje rewolucyjny czytnik Oasis, bardzo lekki, mogącydziałać miesiącami na jednym ładowaniu – i kosztujący wnajtańszej wersji „jedyne” 290 euro. W zamian praktycznie tensam, sześciocalowy ekranik co w Kindle Paperwhite za 120 euro.Podobno Oasis ma lepsze podświetlenie, ale czy lepsze podświetleniewarte jest dopłacenia 170 euro? I czy jakikolwiek sens ma czytnike-booków, który kosztuje drożej niż iPad Mini 2 (260 euro)?

Jeśli więc analitycy mówią,że ten rynek „nowych technologii” jest taki trudny iniewdzięczny, to może jest tak niekoniecznie dlatego, że samochodysię szybko zużywają, a laptopy trzymają się nieźle. W końcurynek używanych aut jest ogromny, a zadbany siedmiolatek może byćw wielu wypadkach lepszym wyborem niż nieśmigana nówka z salonu.Problem to moim zdaniem brak jasnej wizji, którą można by byłoprzekazać klientom. Całkiem ładnie ostatnio wypadł w tej kwestiiMicrosoft, pokazując na konferencji Build możliwości swoich nowychkomputerków Surface, ale też trzeba pamiętać, że były todemonstracje skierowane do profesjonalistów, nerdów i geeków.Masowego klienta raczej one nie porwą.

Kia Sorento: 'The Perfect Getaway'

Kia Soreno. Bez niespodzianek, by uciec z miastaPóki jednak wszyscy mamy tepecety, będą one dobrze się miały w naszym portalu. Jak wiecie,Google Chrome od niedawna już nie działa z Windowsem XP i Vistą –i nie jest to odosobniony wypadek, coraz więcej dobrze znanego ilubianego oprogramowania wymaga co najmniej Windowsa 7. Tymczasemodsetek użytkowników XP i Visty jest nawet wśród naszychCzytelników zaskakująco wysoki, a wśród szeregowych użytkownikówSieci jeszcze wyższy. Stąd też dla tych, którzy z tego czy innegopowodu wciąż trzymają się klasyków, będziemy przedstawiaćoprogramowanie, które wciąż działa na XP, które możnapotraktować jako dobry zamiennik.

Po tym, jak pojawiły się sporewątpliwości dotyczące bezpieczeństwa Tor Browsera (jak mówią,FBI siedzi na wciąż niezałatanym 0-dayu do Firefoksa), nie możnajuż uważać, że jest on panaceum na inwigilację aktywności wSieci. Co więc w zamian? Jak zabezpieczyć się przed atakamimającymi zdemaskować użytkowników cebulowego routera?Przedstawimy wam najlepsze chyba rozwiązanie tego problemu, systemWhonix.

Sporo będzie też o smartfonach– obiecywany przewodnik po Google Now pomoże w wyciśnięciu zAndroida tego, o czym nawet nie myśleliście, że można, pokażemyrównież, w jaki sposób rodzice mogą np. dopilnować aktywności wSieci swoich wyposażonych w urządzenia mobilne dzieci. Zapraszamwięc do lektury i kolejnego tygodnia z dobrymiprogramami!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (86)