Desktop żyje! Regularny przegląd ciekawego oprogramowania dla naszych PC

Desktop żyje! Regularny przegląd ciekawego oprogramowania dla naszych PC

Desktop żyje! Regularny przegląd ciekawego oprogramowania dla naszych PC
08.12.2013 21:20, aktualizacja: 22.12.2013 13:55

Niniejszym materiałem rozpoczynamy regularny cykl publikacjipoświęconych nowemu, mniej znanemu, ciekawemu, zwykle otwartemuoprogramowaniu, które spodobało się nam z tych czy innych powodów,oprogramowaniu, które naszym zdaniem może przydać się może nietylko jego twórcom. Tytuł cyklu – Desktop żyje – jestnieprzypadkowy. W erze fiksacji na rozwiązaniach mobilnych iwebowych, gdy HTML5 zaczyna się uważać za „językprogramowania” nadający się do pisania gier komputerowych,a sklepy z aplikacjami dla urządzeń mobilnych pęcznieją od setektysięcy „appek”, to ruch pod prąd, chęć przypomnienia, żemimo fatalnych wyników sprzedażowych, klasyczne PC wciąż jestwartą zainteresowania platformą.MakagigaDziwna nazwa dla aplikacji, której zastosowanie na pierwszy rzutoka może się wydawać niejasne. Jeśli byłaby to jednak aplikacjaMicrosoftu, to nazywałaby się zapewne Microsoft Scheduling Managerfor Personal Business 1.0. Tymczasem nazywa się Makagiga – i jestniezłym kombajnem, który łączy w sobie menedżera zadań,kalendarz, edytor notatek, czytnik RSS i system statystyk,pozwalający na sprawne zarządzanie czasem i zajęciami.[img=makagiga]Możliwości aplikacji na tym się nie kończą: Makagiga, dziękisystemowi wtyczek, może przeprowadzać obliczenia (łącząc się zWolframem Alpha) i wyświetlać mapy (OpenStreetMap), może pokazywaćw kalendarzu polskie święta, może przedstawiać aktualną pogodę,podświetlać składnię kodu, zarządzać szablonami dokumentów czygenerować kody QR. Instalacja jest prostą sprawą. Instalator dla Windows, pakiety.deb i .rpm dla Linuksa, a do tego wersja przenośna, którąwystarczy rozpakować do katalogu i uruchomić z pliku wsadowego –i która działa też na OS-ie X. Jedynym wymogiem jest obecność wsystemie środowiska uruchomieniowego (JRE) Javy 7. Interfejs programu jest czytelny i zrozumiały – każdy, ktopotrafi sobie poradzić np. z Thunderbirdem czy Outlookiem, poradzisobie z tym narzędziem, tym bardziej że zostało ono całkowiciespolonizowane. Wygląd aplikacji można w pewnym stopniu zmodyfikowaćdzięki systemowi skórek. Narzędzie poprawnie się integruje zpulpitem KDE i Windows 7, trochę gorzej sprawuje się na OS-ie X.Na stabilność i wydajność nie można narzekać. Mimo że toaplikacja na Javę, zachowuje się bardzo responsywnie. W trakcietestów nie zawiesiła się ani razu.Makagiga trafiła do naszego repozytorium oprogramowania. Można ją pobrać tutaj.Projekt rozwijany jest na wolnej licencji Apache, więc można gowykorzystywać bez ograniczeń.Nasza ocena: 4,5/5CloEDITEdytorów HTML jest na rynku od zatrzęsienia, ten jednak ma wsobie kilka zalet, które powinny się sposobać nowoczesnymwebdeweloperom i projektantom. Zamiast po raz tysięczny pisać tensam schematyczny kod, witrynę układa się w nim niczym z klocków.W hierarchicznym podglądzie elementów możemy edytować kod iprzenosić go, nie martwiąc się o otwierające i zamykająceznaczniki. Największą zaletą edytora jest jednak pełna integracjaz frameworkami Bootstrap 3 i Foundation 4, a także wsparcie dlaLifta i CloServe. CloEDIT ma też narzędzia dla fanów językaClojure, pozwalające na łatwe wprowadzanie HTML do widoków iformularzy w tym języku.CloEDIT napisany został na Maka, ale to nie jest natywnaaplikacja OS-a X. Bez problemu można uruchomić go też na Linuksie,wystarczy mieć zainstalowane Java JDK 1.6+. Narzędzia nie udałosię uruchomić na Windows 7. Nie ma tu żadnego instalatora –program uruchamiamy z powłoki poleceniem java -jar CloEDIT.jar.[img=cloedit]Interfejs jest osobliwy, obskurny, mało intuicyjny. Tospecjalistyczne narzędzie, które wymaga treningu (na szczęściedokumentacja jest napisana solidnie). Dopiero po załadowaniu jakieśstrony zbudowanej na Bootstrapie czy Foundation, jego zalety szybkozaczynają być widoczne.Stabilność na OS-ie X jest bardzo wysoka. Na Linuksie już jesttrochę gorzej – momentami aplikacja się „dławi”.Edytor trafił do naszego repozytorium oprogramowania. Pobrać go można tutaj.To własnościowe, komercyjne narzędzie, którego twórcy namawiajądo sprawdzenia przed zakupem, czy na pewno spełnia nasze potrzeby.Jeśli tak jest, to chcą za CloEDIT-a 96 złotych. Licencja pozwalana instalowanie programu wszędzie, gdzie się da, w domu i w pracy,daje też prawo do darmowej aktualizacji do następnej „dużej”wersji. Nie znaleźliśmy w programie żadnych mechanizmówograniczających funkcjonalność wersji testowej.Nasza ocena: na razie 3,5/5, ale jeśli ktoś ma sporo doczynienia z Bootstrapem czy Foundation, to pewnie więcej.ClonezillaClonezilla to nazwa, której nie należy wypowiadać przypracownikach Symanteca, ten opensource'owy projekt jest w stanie wwielu wypadkach znakomicie zastąpić legendarnego (i drogiego)Norton Ghosta. Klonowanie dysków i partycji, obsługa wszystkichpopularnych i wielu niepopularnych systemów plików, wsparcie dlamulticastu, dostęp do obrazów partycji przechowywanych na zdalnychi lokalnych serwerach, a nawet możliwość automatycznegokonfigurowania klonowanych obrazów Windows sprawiają, że toniezastąpione narzędzie dla każdego administratora czy hobbysty.[img=clonezilla-live-26]Interfejs Clonezilli – cóż, trąci myszką, przypomina tostare dobre oprogramowanie dla DOS-a (używa biblioteki ncurses), aleczego innego można by oczekiwać, tym bardziej, że narzędziedziała na komputerach z zaledwie 256 MB RAM? Clonezillę uruchamiamyz nośnika LiveCD czy LiveUSB, wybieramy zadanie do zrealizowaniaprzebijając się przez kolejne ekrany formularzy, a potem programrobi swoje – np. klonując 5-gigabajtowych rozmiarów system na 40stacji roboczych w ciągu 10 minut.Stabilności nie można nic zarzucić. To darmowe narzędzie klasybiznes.Clonezilla trafiła do naszego repozytorium oprogramowania. Pobrać ją możecie tutaj. Narzędzie udostępniane jest na licencji GNU GPLv2.Nasza ocena: 4,5/5. Byłoby więcej, gdyby Clonezilla radziłasobie z przyrostowymi kopiami zapasowymi. Trwają nad tym prace.XOWAO tym ciekawym narzędziu zrobiło się głośno kilka tygodnitemu, kiedy to Ars Technica poinformowała o metodzie naprzeniesienie całej anglojęzycznej Wikipedii na lokalny dysk.Oczywiście zajmuje to trochę czasu i miejsca – cały ogromnyzbiór ludzkiej wiedzy (niemal 4,5 mln artykułów, z ponad 20 GBtekstu i kilkoma milionami miniaturek) potrzebuje co najmniej 80 GBwolnego miejsca w trakcie instalacji, i 25 GB po jej ukończeniu, itrwa jakieś pięć godzin na w miarę nowoczesnym desktopie.[img=xowa]W ten sposób otrzymujemy na swoim komputerze kopię encyklopedii,zachowującą całe oryginalne formatowanie, wzajemne linkowanie ifunkcjonalności, w tym obsługę wyszukiwarki i wspierających wiki,takich jak wikiquote czy wiktionary. Idealna to sprawa dla osób,które jeżdżą pociągami czy autokarami – czytanie Wikipedii niezostanie niespodziewanie przerwane utratą połączenia 3G. Pobraćmożemy oczywiście też innojęzyczne wersje internetowejencyklopedii, w tym polską.XOWA nie zniszczy Wikipedii, rujnując projekt kosztownym ruchemsieciowym. Cała zawartość (utworzona z oficjalnej kopii zapasowejencyklopedii) jest pobierana przez zintegrowanego klienta sieciBitTorrent. Narzędzie będzie automatycznie aktualizowało kopięoffline, pobierając paczki różnicowe przygotowywane przez jegoautorów.Interfejs programu jest minimalistyczny, to w praktyce silnikFirefoksa, który wyświetla przeniesioną do bazy sqlite Wikipedięw jej oryginalnej postaci Wszystko jest przejrzyście opisane, nie maproblemów ze skonfigurowaniem kopii offline. Stabilność działaniajest na najwyższym poziomie. Program trafił do naszego repozytorium oprogramowania. Pobrać go możnatutaj.Rozpowszechniany jest na wolnej licencji AGPLv3. Wymaga zainstalowanej Javy 7).Nasza ocena: 5/5. Aplikacja robi dokładnie to, co ma robić – irobi to znakomicie.beaTunesJeśli macie na dyskach sporą kolekcję muzyki, to pewnieprzyznacie, że panuje w niej… jeśli nawet nie bałagan, to nietak doskonały porządek, jaki mógłby panować. Nic dziwnego:ręczne zarządzanie muzyką jest bardzo trudne i czasochłonne, a potym, jak rozmiar fonoteki przekraczać zaczyna kilka gigabajtów,ludziom przestaje się chcieć dbać o uporządkowanie. [img=beatunes]Tu właśnie może przydać się beaTunes: narzędzie, któresprawdza katalog muzyki pod kątem różnych problemów, pozwala naautomatyczne poprawianie tagów ID3 i nazw plików, zestawianiekompilacji muzycznych, grupowanie utworów wg tempa, dodawanie ciszyna końcu utworów – wszystko to, czego ręcznie robić by sięnikomu nie chciało.Interfejs beaTunes jest przejrzysty i przemyślany, większośćzadań jest intuicyjna. Stabilności programu na OS-ie X nic niemożna zarzucić. Instalacja jest banalnie prosta (instalatory wwersjach dla OS-a X i Windows). Paczki instalacyjne pobrać można nastronie http://www.beatunes.com/beatunes-download.html.Użytkownicy Windows muszą mieć zainstalowany pakiet QuickTime,użytkownicy OS-a X Javę 6. Program to komercyjne trialware, można go testować przez dwatygodnie po pobraniu, potem wypada kupić licencję za 35 dolarów. Nasza ocena: 4,5/5. Biorąc pod uwagę rozwój aplikacji, pewnieniedługo będzie trzeba postawić piątkę, autorzy regularniewydają nowe wersje, zarówno poprawiające usterki, jak iwprowadzające nowe funkcjonalności.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (45)