GeForce'y RTX w energooszczędnej wersji Max-Q nie mają racji bytu. Oto dowód Strona główna Aktualności30.01.2019 21:29 Źródło: Materiały prasowe Nvidia Udostępnij: O autorze Piotr Urbaniak @gtxxor Wczoraj, 29 stycznia, w sklepach pojawiły się pierwsze notebooki z kartami graficznymi GeForce RTX. Jak to w takich przypadkach bywa, są wśród nich konstrukcje zarówno mniej, jak i bardziej udane. Ale nie to jest tutaj głównym problemem; okazuje się, że wśród laptopów z kartami Nvidii panuje nadzwyczaj wysoki rozrzut na polu wydajności, a chodzi o taktowania. W 2016 r., prezentując minioną już generację GeForce GTX 10, Nvidia rzuciła deklarację, że mobilne karty graficzne nie będą różnić się od desktopowych odpowiedników. Wcześniej różnie z tym bywało. Przykładowo, laptopowy GeForce GTX 970M ma 1280 procesorów CUDA, podczas gdy w wariancie dla komputerów stacjonarnych znajdziemy ich 1664. Początkowo firma z Santa Clara okazała się tak bardzo konsekwentna, że mobilny GeForce GTX 1070 otrzymał nawet 128 procesorów strumieniowych więcej, względem dużego odpowiednika, aby skompensować obniżoną częstotliwość zegara taktującego. Jednak w międzyczasie wymyślono jeszcze coś innego, a mianowicie specjalną linię kart Max-Q, charakteryzujących się zwiększoną energooszczędnością za cenę wydajności. W tych kartach obniżono taktowanie, umożliwiając zastosowanie w smuklejszych sprzętach. I właśnie z Max-Q związany jest problem nowych GeForce'ów RTX, a w szczególności najwydajniejszego modelu RTX 2080. Ten nominalnie ma zegar bazowy na poziomie 1515 MHz i TDP równe 215 W, co wyklucza bezpośrednie zastosowanie w notebooku. Dlatego wersja dla laptopów to, odpowiednio, 1380 MHz i 150 W. Ale na tym nie koniec, bo jest jeszcze wspomniany Max-Q, legitymujący się taktowaniem – tutaj uwaga – 735 MHz i TDP 80 W. Przy czym liczba procesorów strumieniowych we wszystkich wymienionych czipach jest taka sama i wynosi 2944. Tak oto dochodzi do pewnego paradoksu, gdyż mobilny GeForce RTX 2080 Max-Q w ogólnym rozrachunku oferuje wydajność porównywalną z desktopowym GeForcem RTX 2060. Pozostałe GeForce'y RTX 20 Max-Q są oczywiście pocięte w analogiczny sposób, choć wydaje się to mniej dotkliwe dla użytkownika, zważywszy na niższy próg wyjściowy. Zasadnicze wnioski są dwa. Po pierwsze, topowy Max-Q zdaje się być produktem kompletnie pozbawionym sensu, po drugie zaś – kupując notebook z kartą Nvidii najnowszej generacji, warto zwrócić szczególną uwagę na częstotliwość zegara taktującego GPU. Sprzęt Gaming Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji Zobacz także Potrzebujesz nowego laptopa? Oto najnowszy ranking notebooków i ultrabooków na kwiecień 2020 roku 7 kwi 2020 Karolina Kowasz Sprzęt 51 Dream Machines G1650Ti-15PL – test laptopa, czyli Core i7-10750H i GTX 1650 Ti w akcji 15 kwi 2020 Piotr Urbaniak Sprzęt Gaming 11 GeForce RTX wersja druga, czyli Nvidia po cichu odświeża starsze grafiki do laptopów 10 kwi 2020 Piotr Urbaniak Sprzęt Gaming 5 Nvidia Studio – kierunek kreatorzy i twórcy. Oprogramowanie i sprzęt do poważnej pracy 25 sty 2020 Krzysztof Fiedor Oprogramowanie Sprzęt 24
Udostępnij: O autorze Piotr Urbaniak @gtxxor Wczoraj, 29 stycznia, w sklepach pojawiły się pierwsze notebooki z kartami graficznymi GeForce RTX. Jak to w takich przypadkach bywa, są wśród nich konstrukcje zarówno mniej, jak i bardziej udane. Ale nie to jest tutaj głównym problemem; okazuje się, że wśród laptopów z kartami Nvidii panuje nadzwyczaj wysoki rozrzut na polu wydajności, a chodzi o taktowania. W 2016 r., prezentując minioną już generację GeForce GTX 10, Nvidia rzuciła deklarację, że mobilne karty graficzne nie będą różnić się od desktopowych odpowiedników. Wcześniej różnie z tym bywało. Przykładowo, laptopowy GeForce GTX 970M ma 1280 procesorów CUDA, podczas gdy w wariancie dla komputerów stacjonarnych znajdziemy ich 1664. Początkowo firma z Santa Clara okazała się tak bardzo konsekwentna, że mobilny GeForce GTX 1070 otrzymał nawet 128 procesorów strumieniowych więcej, względem dużego odpowiednika, aby skompensować obniżoną częstotliwość zegara taktującego. Jednak w międzyczasie wymyślono jeszcze coś innego, a mianowicie specjalną linię kart Max-Q, charakteryzujących się zwiększoną energooszczędnością za cenę wydajności. W tych kartach obniżono taktowanie, umożliwiając zastosowanie w smuklejszych sprzętach. I właśnie z Max-Q związany jest problem nowych GeForce'ów RTX, a w szczególności najwydajniejszego modelu RTX 2080. Ten nominalnie ma zegar bazowy na poziomie 1515 MHz i TDP równe 215 W, co wyklucza bezpośrednie zastosowanie w notebooku. Dlatego wersja dla laptopów to, odpowiednio, 1380 MHz i 150 W. Ale na tym nie koniec, bo jest jeszcze wspomniany Max-Q, legitymujący się taktowaniem – tutaj uwaga – 735 MHz i TDP 80 W. Przy czym liczba procesorów strumieniowych we wszystkich wymienionych czipach jest taka sama i wynosi 2944. Tak oto dochodzi do pewnego paradoksu, gdyż mobilny GeForce RTX 2080 Max-Q w ogólnym rozrachunku oferuje wydajność porównywalną z desktopowym GeForcem RTX 2060. Pozostałe GeForce'y RTX 20 Max-Q są oczywiście pocięte w analogiczny sposób, choć wydaje się to mniej dotkliwe dla użytkownika, zważywszy na niższy próg wyjściowy. Zasadnicze wnioski są dwa. Po pierwsze, topowy Max-Q zdaje się być produktem kompletnie pozbawionym sensu, po drugie zaś – kupując notebook z kartą Nvidii najnowszej generacji, warto zwrócić szczególną uwagę na częstotliwość zegara taktującego GPU. Sprzęt Gaming Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji