Momo Challenge – brutalna zabawa w mediach społecznościowych. Policja przestrzega rodziców
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Makabrycznie wyglądająca laleczka poprzez szantaż wymusza na nastolatkach wykonywanie niebezpiecznych zadań – nie, to nie jest zarys scenariusza kolejnego horroru klasy B, ale schemat nowej zabawy internetowej, którą zdążyła się już zainteresować krajowa policja.
Momo Challenge, bo tak nazywa się rzeczona gra, to kolejne z cyklu społecznościowych wyzwań. Tym razem jednak nie chodzi o oblanie sobie głowy kubłem zimnej wody, jak w przypadku słynnego Ice Bucket Challenge, ale wypełnianie poleceń tytułowej lalki imieniem Momo, inspirowanej rzeźbą autorstwa japońskiego specjalisty od efektów specjalnych, Keisuke Aisawy.
Zasady są proste: osoba będąca narratorem zakłada fikcyjne konto w dowolnym medium społecznościowym, a następnie występując jako Momo, odnajduje drugiego gracza – ofiarę. Ten zaś zmuszony zostaje do wykonywania rozmaitych – często karkołomnych – poleceń, pod groźbą upublicznienia wrażliwych danych czy wyrządzenia krzywdy najbliższym. Co oczywiste, z czasem rozkazy stają się coraz bardziej wymagające. Brazylijska policja przypisuje Momo próbę samobójczą pewnej 12-latki, natomiast w Indiach ponoć z tego samego względu na własne życie targnął się 18-letni Manish Sarki, niestety skutecznie.
Źródła nie są zgodne w sprawie tego, skąd wywodzi się pomysł. Wymienia się zarówno Japonię, jak i kraje Ameryki Łacińskiej. Wiadomo natomiast, że głównym nośnikiem gry jest komunikator WhatsApp, choć stróże prawa na całym świecie punktują również Facebooka.
Wiadomo też, że ta szaleńcza inicjatywa dotarła do Polski. – Gra jest przede wszystkim niebezpieczna dla dzieci, ponieważ te, ufające w prawdziwość postaci, są skłonne do wykonywania ryzykownych poleceń – komentuje rzecznik prasowa Komendy Powiatowej Policji w Ząbkowicach Śląskich, Ilona Golec. Na szczęście brakuje drastycznego przykładu aktywności Momo na terenie naszego kraju, ale – jak to mawiają – lepiej dmuchać na zimne.