The Settlers IV: Złota Edycja

Redakcja

25.04.2007 17:26, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Policzyć, ile wyszło dotąd części legendarnych „osadników” nie jest trudno. Przecenić ich wkład w rozwój branży gier komputerowych - niemożliwe. Wraz z nadejściem nowych odsłon twórcy ciągle zapowiadają kolejne zmiany, a seria wciąż bije rekordy popularności, jakby cały świat interesowało tylko i wyłącznie budowanie śmiesznych domków gdzieś na odległych lądach. W zapowiedziach możemy już czytać o najnowszej, szóstej z kolei części sagi, mającej powrócić do korzeni przy jednoczesnym wprowadzeniem wielu rewolucyjnych elementów. Wydana ostatnio przez CD Projekt Złota Edycja The Settlers IV jest doskonałą okazją do przypomnienia sobie tej formuły gry, która zapewniła jej wieloletni sukces, oraz sprawdzenia, czy tworzenie kolonii jest tak samo fascynujące jak za czasów premiery produkcji w 2001 roku.

Z „historycznego” punktu widzenia to The Settlers IV zaraz po wydaniu nie zebrało najlepszych recenzji. W sumie nie ma się czemu dziwić - ludzie mieli wrażenie, iż gra jest zwykłym powtórzeniem formuły ze świetnej „trójeczki” oraz niewiele wprowadza nowego. Nawet grafika nie uległa zbytnim zmianom, lecz mimo to tytuł sprzedał się dobrze. Jest coś magicznego w tej serii, takiego co sprawia, że ludzie wciąż mają ochotę w „setlersów” grać. Znajdziecie to nadal i w opisywanej Złotej Edycja, która ma naprawdę sporo do zaoferowania. Oprócz samej podstawki możemy sobie rozegrać oficjalne dodatki do niej, czyli The Settlers IV: Misje Dodatkowe wraz z The Settlers IV: Trojanie i Eliksir Mocy. Z miejsca dużym atutem będzie ilość misji do roztrzaskania – nowa edycja CD Projektu posiada ich bowiem ponad pięćdziesiąt, a podczas nich zmagać przyjdzie nam się nie tylko z naturą. Najciekawsza jest na pewno kampania, w której stawimy czoła Morbusowi (srogie imię, prawda?) i jego Mrocznemu Plemieniu. Tych przeciwników trzeba pokonać odrobinkę inaczej niż zwykłe osadnicze nacje, ale o tym później.

Obraz

Gra wciąż prezentuje się całkiem nieźle, choć faktycznie nie widać tu ogromnych postępów w stosunku do wersji wcześniejszej. Świat osadników jest bardzo kolorowy, napotkamy malownicze lasy, wzgórza, nieduże góry, czy bagna. Zaludnione tereny tętnią życiem i możemy przyjrzeć się w zasadzie wszystkiemu, co robią nasi podopieczni. Towary wędrują między magazynami, a budowniczy powoli wznoszą chatki. Piekarz zajmuje się swoją robotą, zaś wiatrak na młynie spokojnie się kręci. Oj tak, granie w The Settlers IV na pewno uspokaja. Nawet żołnierze wyglądają raczej pociesznie, niż groźnie. Jeśli chodzi o dźwięk oraz muzykę to firma Blue Byte przyzwyczaiła nas już do gamy wesołych pisków, krzyków i temu podobnych odgłosów, stąd w tej materii się nie zawiedziemy. Należy zwrócić uwagę na fakt, że gra nie ma tendencji do nagłego wyskakiwania do systemu, przez co możemy cieszyć się godzinami naprawdę nieskrępowanej rozgrywki. Opcja przyspieszania czasu bardzo się przydaje na początku, kiedy nie musimy jeszcze aż tak mocno skupiać się na tym, co się dookoła nas dzieje. Zaimplementowano również możliwość przeskoku do przodu o minutę, jednak nie jest to najbardziej udana i popularna funkcja, bo odbiera nam radość z oglądania „jak do góry pną się mury”.

[break/]The Settlers IV wciąż polega na budowaniu kolonii. Niby nic nowego, lecz ciągle bawi. Gracze jak zwykle znajdą w grze skomplikowaną sieć zależności pomiędzy poszczególnymi budynkami. Zacząć musimy oczywiście od struktur podstawowych, czyli chatki drwala i kamieniarza. Kiedy ci już pracują powoli wprowadzamy w życie plan naszej ekspansji, a to poprzez poszerzanie granic. Rozwinięta ekonomia to nie tylko wydobycie podstawowych surowców, ale i zadbanie o takie gałęzie gospodarki jak kopalnie. Te stanowią bardzo ważny element w łańcuchu, który w końcu zaprowadzi nas do tworzenia armii, dzięki niej zaś rozpoczniemy powolne, lecz systematyczne niszczenie wroga. Rozwijanie infrastruktury naszej koloni prowadzi do wielu problemów, które będziemy musieli przezwyciężyć jeśli chcemy, aby nasze imperium rosło w siłę.

Obraz

Jednym z nich jest oczywiście odpowiednie miejsce pod budowę. Wyznaczając plac na daną strukturę należy pamiętać o tym, w jaki sposób wpasowuje się to w naszą sieć zależności. Wiadomo nie od dziś, że wydłużenie drogi dostarczania danych towarów znacznie spowalnia gospodarkę, a tym samym wystawia nas na niebezpieczeństwo. Tworzenie miniaturowych okręgów przemysłowych to więc najlepszy pomysł. Umiejscowienie hut między kopalniami, a budynkami zapewniającymi jedzenie jest tutaj kluczowe. Po jakimś czasie będzie także musieli zabrać się za budowanie magazynów, gdyż nasze terytoria będą zbyt rozległe, aby transport z siedziby głównej ,nawet na osiołkach, działał z porządaną prędkością .

Obraz

Wiele osób narzekało na zachowanie starego systemu przejmowania terytoriów, ale właśnie to jest częścią osadniczej formuły. Wciąż jest to gra o kolonizacji, a nie strategia czasu rzeczywistego opowiadająca o walkach gdzieś za oceanem. Nową sprawą są statki wojenne, które w końcu mogą zarządzić na akwenach między ziemiami osadników. Nie są one jednak aż tak użyteczne jak mogłoby się wydawać, gdyż mapy zostały zaprojektowane w taki sposób, że wody nie ma na nich wcale tak dużo. Szkoda. Nasi kapłani za to na pewno cieszą się z wydania tej gry, gdyż otrzymali zestaw nowych czarów mogących bardzo pomóc w walce z przeciwnikiem. Oprócz „Daru od Boga”, który tworzy kupkę losowo wybranych surowców, każda z nacji otrzymała inną listę magicznych interwencji. Możemy zastosować czary zarówno obronne, jak i ofensywne - taki „Kamienny deszcz” Majów potrafi wyrządzić naprawdę spore szkody. Najczęściej używać będziemy jednak zaklęć, które transformują surowce w coś innego. W ten sposób możemy zareagować na chwilowy niedobór na przykład żelaza, jednym zręcznym ruchem zmieniając weń kamienie.

[break/]Jeśli o główną kampanię chodzi to fabuła przedstawia się następująco: gapowato wyglądający zły bóg Morbus podburza innych nieśmiertelnych przeciwko najwyższemu bóstwu. Powodem zrywu mają być względy, jakimi cieszą się u najważniejszego boga ludzie. Ten, jako że nie lubi konkurencji, a może z powodu jakiegoś dziwnego poczucia humoru, postanawia pozbyć się mrocznego podopiecznego i Morbus zostaje zesłany na Ziemię. Cóż, miłość „jedynego” do ludzkości nie jest chyba taka wielka, skoro postanawia zapoznać nas bliżej z Mrocznym Plemieniem… Tak czy siak zesłany na naszą planetę złośliwiec rozpoczyna systematyczne wyniszczanie wszystkiego, co zielone (bo nie wiadomo dlaczego tym kolorem się brzydzi).

Obraz

Fabuła nie brzmi może fascynująco, ale nie o to w niej chodzi. Wspomniane już Mroczne Plemię odrobinę urozmaica rozgrywkę, gdyż różni się od pozostałych trzech dostępnych w grze nacji. Ważne jest to, że działa ono inaczej niż Rzymianie, Majowie i Wikingowie. Brzydzą się najwyraźniej nie tylko kolorem trawy oraz roślinek wszelkich, ale również budowaniem wież, bo ich terytorium rozszerza się trochę na wzór terenów należących do znanej ze Starcrafta rasy Zergów. Podopieczni Morbusa zamieniają kwitnące tereny w ciemną, brzydko pachnącą glebę, dlatego też i walka z nimi wygląda inaczej. Sam Gamgee ucieszyłby się wiedząc, że najlepszą bronią przeciwko splugawieniu są ogrodnicy. Tak więc musimy skierować na wroga znaczne siły uzbrojonych w motyki „oddziałów”, oczywiście pod zbrojną eskortą doborowych żołnierzy.

Obraz

Podsumowując, The Settlers IV wciąż ma wiele do zaoferowania. Tytuł należy do tych gier, do których warto powrócić nawet po latach, choćby w celu przypomnienia sobie wszystkich dobrych chwil spędzonych przy budowaniu kolonii. Dodatkowymi atutami tej edycji są wielość dostępnych misji, jak i naturalnie jej cena. Dzięki temu możemy na przykład sprezentować młodszym graczom grę nadal świetną, w której przemoc sprowadzona została do minimum. Co prawda chwilkę zajmuje zanim młodziak załapie, o co w tym wszystkim chodzi, lecz radość z odkrywania świata gry wciąż jest ta sama. Owszem, należy zgodzić się z tymi, którzy wytykali grze zbyt mało zmian w stosunku do części trzeciej, bo o ile The Settlers III stanowiło świeży powiew ze strony Blue Byte, tak tutaj zbyt wiele nowości nie uświadczymy. Mimo to, gra w dalszym ciągu jednak bawi. I to bardzo.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także