Uwatch UO: test taniego elektronicznego zegarka – „przedłużacza” do smartfonów

Uwatch UO: test taniego elektronicznego zegarka – „przedłużacza” do smartfonów

Uwatch UO: test taniego elektronicznego zegarka – „przedłużacza” do smartfonów
17.10.2015 20:27

Coraz więcej producentów sprzętu IT chce mieć dzisiaj swój smartzegarek, i jak wiecie, trochę już tych smartzegarków na łamach naszego portalu przetestowaliśmy. W większości wypadków okazywało się, że nazwa „smartzegarek”, zbudowana w analogii do nazwy „smartfon” jest w odniesieniu do tych urządzeń pewnym nadużyciem. Jedynie dość drogie urządzenia, takie jak Samsung Gear S, Motorola Moto S czy Apple Watch mogą być za smartzegarki śmiało uznane, pozostałe to raczej zwykłe elektroniczne zegarki z dodatkowymi czujnikami, które możemy sparować ze smartfonem i używać jako jego przedłużenie. Są one raczej „featurewatchami”, które mają zastąpić tradycyjny zegarek, oferując po prostu kilka dodatkowych funkcji.

Właśnie tego rodzaju urządzeniem jest testowany przeze mnie U Watch UO, którego producent obiecuje nie tylko estetyczną i solidną konstrukcję, ale też możliwości niespotykane w innych urządzeniach dostępnych w tej cenie.

Okrągłe znaczy lepsze?

Na pierwszy rzut oka ten „smartzegarek” sprawia bardzo dobre wrażenie. Z okrągłą kopertą ze stali nierdzewnej (przypominającą nieco LG Urbane) i paskiem wykonanym z termoplastycznego poliuretanu, wygląda jak urządzenia ze znacznie wyższej półki cenowej. Oprócz testowanej przeze mnie wersji czarnej, producent oferuje modele w bieli, złocie i srebrze. UO jest solidnie wykonany i po zapięciu na nadgarstku w niczym nie uwiera. Wygodnie się go też nosi, jest lekki (50 gram) i niewielki (4,1×4,5×1,1 cm).[img=uocz(1of5)]Z lewej strony koperty widać przycisk sterowania oraz zakryty dekielkiem port microUSB (głównie do ładowania), z prawej osłonięty plastikową kopułką nadajnik podczerwieni i zasłonę głośniczka. Całość jest naprawdę dobrze spasowana.

Obraz

Za tarczę zegara służy tu dotykowy kolorowy wyświetlacz TFT o przekątnej 1,22” i rozdzielczości 240×204 pikseli. Jego kształt jest dość osobliwy – to niepełne koło, pozbawione odcinka ograniczonego cięciwą przebiegającą przez ok. 20% średnicy. Ten odcięty odcinek koła zawiera coś na kształt stylizowanych strzałek, dotykowych przycisków dla tych, którzy nie lubią sterowania gestami.

Obraz

Pojemnościowy ekran z 236 PPI i podświetleniem, niezłe nasycenie kolorów, twarde, odporne na zarysowania szkiełko – to wszystko plusy. Tak samo korzystanie z UO nie nastręcza trudności. Wszystkie funkcje możemy wywołać przez dotykowy ekran, domyślnie wyświetlający czas, jednak przeciągnięcie palcem od prawej do lewej otwiera kolejne ekrany z ikonkami „aplikacji”. Zamiast gestu, można też użyć tych strzałek na dole, za każdym razem jest tak samo: przeciągnięciem od prawej do lewej zatwierdzamy, od lewej do prawej cofamy się. Pochwalić należy wielojęzyczność interfejsu; domyślnie jest oczywiście po chińsku, ale przełączenie na język polski nie stanowi żadnego problemu. Sygnalizacja zdarzeń odbywa się zarówno dźwiękowo (do wyboru mamy kilkanaście kiepskich melodyjek i pisków) jak i wibracyjnie.

Obraz

Uruchamianie zegarka zajmuje kilkanaście sekund, urządzenie jest od razu gotowe do pracy, wywoływanie poszczególnych funkcji jest praktycznie natychmiastowe. Zastosowany tu mikrokontroler MTK 2501 z 64 MB RAM i 24 MB ROM sprawdza się bardzo dobrze, a obiecywany przez producenta czas czuwania na poziomie 260 godzin (z akumulatorem 270 mAh) nie jest wyssany z palca – podczas normalnego użytkowania UO ładowałem mniej więcej raz na tydzień.

Która godzina? Naciśnij przycisk

Jak już wspomniałem, trudno urządzenie to nazwać „smartzegarkiem”. Można byłoby powiedzieć, że to elektroniczny zegarek z wieloma funkcjami, nastawiony na rozszerzenie funkcji smartfona. Można by było powiedzieć, gdyby nie jeden szkopuł, związany z podstawową przecież funkcją zegarka, jaką jest pokazywanie czasu.

Normalnie na ręku noszę mechaniczny, samonakręcający się zegarek. By dowiedzieć się, która jest godzina, spoglądam na cyferblat, i jako że nauczyłem się po kilku miesiącach czytać 24-godzinną tarczę, jednym spojrzeniem mogę poznać aktualny czas. Jak to wygląda z UO? Otóż nosząc go na nadgarstku, nie mogłem się ot tak sobie dowiedzieć, która jest godzina. Wyświetlacz wygaszał się po ustalonym czasie i aby ponownie zobaczyć na nim cokolwiek, należało… nie, wcale nie potrząsnąć nadgarstkiem, jak to zwykle jest w tej klasie urządzeń. Z jakiegoś powodu należało nacisnąć przycisk na obudowie. Oczywiście bez zaangażowania drugiej ręki się nie obędzie. W ten sposób, przez jedną bezmyślną decyzję konstrukcyjną, zegarek przestał dla mnie pełnić funkcję naręcznego zegarka.

W trybie zegarka nie otrzymujemy tu zresztą niczego specjalnego – ot można sobie wybrać pomiędzy zegarem cyfrowym a analogowym, o zadanym, niemożliwym do zmiany wyglądzie. Szkoda, bo tarcza analogowa wygląda nieciekawie, a cyfrowa razi wątpliwą estetyką, wyświetlając na czerwonym tle jakieś sylwetki budynków i białe napisy. Możemy ustawić sobie też alarm oraz włączyć stoper.

Oprócz nieudanej funkcji zegarka, urządzenie służy też przede wszystkim jako przedłużenie sparowanego z nim po Bluetooth smartfonu, do odbierania przychodzących połączeń i SMS-ów. Działa to dobrze w wypadku wiadomości tekstowych, gorzej w wypadku połączeń głosowych, a to za sprawą niskiej jakości głośniczka i mikrofonu. Tak po prostu nie da się rozmawiać, chyba że krzycząc do nadgarstka, co jednak, sami przyznajcie, wygląda dość głupio. Na plus należy ocenić możliwość przeglądania z poziomu UO książki adresowej telefonu i dziennika połączeń, a także wybrania stamtąd potrzebnego nam numeru. Android może też traktować podpięty UO jako system głośnomówiący dla np. nawigacji samochodowej i wyświetlać na nim powiadomienia wybranych aplikacji.

Obraz

Kolejna ważna funkcja to pedometr (licznik kroków) i monitor snu. Te funkcje działają zarówno autonomicznie, jak i we współpracy z oprogramowaniem dostarczanym przez producenta na Androida i iOS-a. W UO możemy skonfigurować średnią długość kroku i swoją wagę, na tej podstawie oprogramowanie będzie wyliczało liczbę kroków i liczbę „spalonych” kilokalorii. Dane te trafią do działającej na smartfonie aplikacji Smartwatch, pozwalającej z kolei skonfigurować dzienne cele naszej aktywności fizycznej. Pomiar kroków jest dość precyzyjny, wynik nie odbiega od pomiaru z opaski vivosmart Garmina więcej niż o 5%.

Obraz

Z trybu monitoringu snu dowiedzieć się można niewiele; ot możemy się przekonać ile czasu spędziliśmy w „płytkim śnie”, „głębokim śnie” i wybudzeni. Po prawdzie jednak większość dostępnych urządzeń ubieralnych niczego więcej nie mierzy, niż to, jak wiercimy się w trakcie snu. Zabrakło w UO za to czujnika tętna – i dobrze, bo instalowanie czujnika tętna na urządzeniu zakładanym na nadgarstek kompletnie nie ma sensu, dokładność pomiarów jest tragiczna nawet na drogich, luksusowych smartzegarkach. Jak ktoś chce mierzyć sobie tętno, niech zainwestuje w urządzenia ubieralne zakładane za ucho, tam jest ich właściwe miejsce.

Zamykają listę funkcji związanych z aktywnością fizyczną czujnik braku aktywności oraz kompas. Sprawa jest prosta, ustawiamy sobie czas, po którym zegarek nas ostrzeże, że za długo już siedzimy i warto zrobić kilka kroków. W wypadku kompasu zobaczymy stylizowaną animację ze strzałką wskazującą na północ. O dziwo, nic się przy tym nie myli.

Steruj nim zdalnie

Producent chwali się wbudowaniem w UO pilota na podczerwień. Za jego pomocą możemy kontrolować telewizor oraz jakieś drugie urządzenie. Najpierw należy zeskanować sygnały z pilota (zwykle będzie to włącznik, przyciski regulacji głośności oraz zmiany kanałów), potem już możemy w ograniczonym zakresie sterować z nadgarstka odbiornikiem. Działa to bardzo dobrze, choć szczerze mówiąc, nie znalazłem uzasadnienia dla tej funkcji, przypominającej innowacje rodem z lat 90. Pilot jest po prostu o wiele wygodniejszy.

Obraz

Druga funkcja do zdalnego sterowania dotyczy muzyki. Jeśli ktoś słucha utworów znajdujących się na smartfonie, to za pomocą tego zegarka może przejąć kontrolę nad odtwarzaczem muzyki, kontrolując jego podstawowe funkcje, bez wyciągania telefonu z kieszeni. Ja sam nie słucham muzyki ze smartfona ani słuchawek, ale wydaje mi się, że może to być bardziej przydatne, niż zabawy w zastępowanie pilota do TV.

Za zdalną funkcję można też uznać zabezpieczenie przez zgubieniem smartfonu. Po jego aktywacji, gdy smartfon znajdzie się dalej niż pięć metrów od zegarka, zegarek zaalarmuje o tym zdarzeniu. Tak samo można zdalnie zmusić smartfon do wydania dźwiękowych sygnałów, jeśli nie pamiętamy, gdzie go położyliśmy, a nie mamy drugiego telefonu, by do siebie zadzwonić.

Na koniec wspomnę o dość ciekawej funkcji zdalnej kamery. Za pomocą zegarka możemy sterować robieniem zdjęć przez smartfon i podglądać, co widzi obiektyw w czasie rzeczywistym. Jako że zasięg połączenia Bluetooth to realnie około 7-10 metrów, można tu znaleźć kilka zastosowań – ja za pomocą UO pobawiłem się w wojeryzm, zostawiając włączony smartfon w pokoju, w którym siedziała moja mała suczka, mogłem podglądać na zegarku, co robi, gdy mnie nie widzi. Mam nadzieję, że obrońcy praw zwierząt nie oskarżą mnie o naruszenie psiej prywatności.

Warto czy nie warto?

Ten zegarek obiecywał wiele, z obietnic spełnił jednak niewiele. Szkoda, bo większość jego wad mogłaby wyeliminować software'owa łatka, włącznie z tą największą, związaną z aktywacją wyświetlacza. Pomogłoby też lepsze oprogramowanie smartfonowe, gdyż aplikacja udostępniana przez producenta jest po prostu słaba, w wielu miejscach niezlokalizowana i strasząca komunikatami po chińsku. Brakuje opcji konfiguracyjnych, na czele z możliwością zmiany wyglądu tarczy czy wgrania przyjemniejszych dźwięków. Nie ma co ukrywać, jest to bardzo proste, mało elastyczne urządzenie, dla mnie bardziej fitness-opaska, niż zegarek.

Atutem mogłoby być atrakcyjne wzornictwo i solidne wykonanie, ale kiepskie cyferblaty psują dobre wrażenie. Cena też nie jest szczególnie konkurencyjna, w zasadzie porównywalna do innych urządzeń tej klasy. W sklepie Geekbuying.com można UO kupić za niespełna 75 dolarów, co po aktualnym kursie daje ok. 280 zł. Stąd też ja sam bym sobie go nie sprawił, i to nie tylko ze względu na jego niedostatki: po prostu wolę mechaniczne zegarki, w których mogę usłyszeć czas. Przebić to elektronicznym zabawkom będzie w moim wypadku bardzo trudno (nawet Apple Watch nie dał rady).

Plusy
  • solidne wykonanie
  • atrakcyjne wzornictwo
  • długi czas pracy
  • precyzyjny pedometr
  • interfejs w języku polskim
  • współpraca z Androidem i iOS-em
Minusy
  • niewygodna aktywacja wyświetlacza
  • b. skromne możliwości konfiguracji
  • kiepska jakość mikrofonu i głośnika
  • niedopracowane oprogramowanie producenta

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)