Electronic Arts inwestuje w przyszłość Strona główna Aktualności25.08.2005 11:55 Udostępnij: O autorze Kamil Cybulski W ostatnich miesiącach największy na świecie wydawca gier komputerowych poczynił inwestycje w wysokości przeszło 1,8 mld USD. To kwota, jaka w tej branży jeszcze niedawno była niewyobrażalna. Logika przemawiająca za działaniami Electronic Arts jest jednak prosta: firma chce utrzymać wiodącą rolę na rynku, a perspektywy rozwoju tego sektora zrekompensują wszystkie wydatki. W grudniu EA podpisało rekordowy kontrakt z zawodową ligą futbolu amerykańskiego - NFL. Za wyłączne prawa do wykorzystywania w swoich produktach wizerunków graczy oraz innych elementów związanych z rozgrywkami ligi, firma zapłaciła 400 mln USD. Ten wydatek pozwolił w praktyce wyeliminować konkurencyjne tytuły takich firm jak Microsoft, Midway, Sony i Take-Two. Miesiąc później EA podpisało rekordowy, 15-letni kontrakt ze sportową stacją telewizyjną ESPN. Cena wyniosła - bagatela - 800 mln USD. Teraz EA ujawniło, że w ciągu ostatniego roku finansowego, który firma zamknęła 30 czerwca, na badania i rozwój wydano kolejnych 633 mln USD. Czy branża gier jest w stanie generować tak wysokie wpływy, by zrekompensować te wydatki? Najwyraźniej tak. Wpływy firmy w roku podatkowym 2005 wyniosły 3,13 mld USD. W ubiegłym tygodniu EA poinformowało, że po 7 dniach obecności w amerykańskich sklepach, nowa gra z serii "Madden NFL" (sprzedawana w cenie 50 USD za sztukę) znalazła już 1,7 mln nabywców. Specjaliści oceniają, że w ciągu roku liczba ta wzrośnie do 6 mln. EA jest na dobrej drodze by zmonopolizować znaczną część wyjątkowo atrakcyjnego rynku gier sportowych. Jego wyjątkowość polega na tym, że fani co roku kupują nową odsłonę często nieznacznie tylko zmienionej i uaktualnionej gry. Coraz częściej EA bywa nazywane "wielkim gorylem" branży elektronicznej rozrywki. Gigantyczne dochody firmy pozwalają jej czynić inwestycje, na jakie nie mogą sobie pozwolić inni wydawcy. A w tym sektorze wydatki przekładają się na jakość realizacji gry, przez co EA przyzwyczaja graczy do coraz wyższych standardów. Paradoksalnie ta sytuacja ma też złe strony - dominacja EA w połączeniu z premierą nowych konsol do gier, których zaawansowanie i tak wymusi wzrost wydatków na produkcję oprogramowania, może doprowadzić do "hollywoodyzacji" rynku. Oznacza to, że powstawać będą głównie wielkie, efektowne produkcje - najczęściej kontynuacje znanych serii oraz gry oparte na licencjach filmowych i sportowych. Wśród takich komercyjnych "pewniaków" może zabraknąć miejsca dla innowacyjnych gier tworzonych przez małe studia developerskie. Dla twórców gier, którzy nie dysponują takim budżetem jak EA, nadchodzą ciężkie czasy. Rynek gier jest większy niż kiedykolwiek wcześniej, ale także - coraz trudniejszy. Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji Zobacz także GeForce Now: gry zaczynają znikać z usługi. Biznes czy problemy techniczne? 12 lut 2020 Jakub Krawczyński Gaming Internet 35 Electronic Arts: zarząd domagał się milionów. Odejdzie z kwitkiem 12 sie 2020 Jakub Krawczyński Gaming Biznes 22 Xbox Game Pass: Microsoft chwali się liczbą abonentów. Granie w abonamencie się (im) opłaca 30 kwi 2020 Jakub Krawczyński Oprogramowanie Gaming 42 Cybersquatting, ale inaczej niż zazwyczaj. Pisarz chce, aby ktoś znany przeczytał jego powieść 6 lut 2020 Piotr Urbaniak Internet Biznes Bezpieczeństwo 16
Udostępnij: O autorze Kamil Cybulski W ostatnich miesiącach największy na świecie wydawca gier komputerowych poczynił inwestycje w wysokości przeszło 1,8 mld USD. To kwota, jaka w tej branży jeszcze niedawno była niewyobrażalna. Logika przemawiająca za działaniami Electronic Arts jest jednak prosta: firma chce utrzymać wiodącą rolę na rynku, a perspektywy rozwoju tego sektora zrekompensują wszystkie wydatki. W grudniu EA podpisało rekordowy kontrakt z zawodową ligą futbolu amerykańskiego - NFL. Za wyłączne prawa do wykorzystywania w swoich produktach wizerunków graczy oraz innych elementów związanych z rozgrywkami ligi, firma zapłaciła 400 mln USD. Ten wydatek pozwolił w praktyce wyeliminować konkurencyjne tytuły takich firm jak Microsoft, Midway, Sony i Take-Two. Miesiąc później EA podpisało rekordowy, 15-letni kontrakt ze sportową stacją telewizyjną ESPN. Cena wyniosła - bagatela - 800 mln USD. Teraz EA ujawniło, że w ciągu ostatniego roku finansowego, który firma zamknęła 30 czerwca, na badania i rozwój wydano kolejnych 633 mln USD. Czy branża gier jest w stanie generować tak wysokie wpływy, by zrekompensować te wydatki? Najwyraźniej tak. Wpływy firmy w roku podatkowym 2005 wyniosły 3,13 mld USD. W ubiegłym tygodniu EA poinformowało, że po 7 dniach obecności w amerykańskich sklepach, nowa gra z serii "Madden NFL" (sprzedawana w cenie 50 USD za sztukę) znalazła już 1,7 mln nabywców. Specjaliści oceniają, że w ciągu roku liczba ta wzrośnie do 6 mln. EA jest na dobrej drodze by zmonopolizować znaczną część wyjątkowo atrakcyjnego rynku gier sportowych. Jego wyjątkowość polega na tym, że fani co roku kupują nową odsłonę często nieznacznie tylko zmienionej i uaktualnionej gry. Coraz częściej EA bywa nazywane "wielkim gorylem" branży elektronicznej rozrywki. Gigantyczne dochody firmy pozwalają jej czynić inwestycje, na jakie nie mogą sobie pozwolić inni wydawcy. A w tym sektorze wydatki przekładają się na jakość realizacji gry, przez co EA przyzwyczaja graczy do coraz wyższych standardów. Paradoksalnie ta sytuacja ma też złe strony - dominacja EA w połączeniu z premierą nowych konsol do gier, których zaawansowanie i tak wymusi wzrost wydatków na produkcję oprogramowania, może doprowadzić do "hollywoodyzacji" rynku. Oznacza to, że powstawać będą głównie wielkie, efektowne produkcje - najczęściej kontynuacje znanych serii oraz gry oparte na licencjach filmowych i sportowych. Wśród takich komercyjnych "pewniaków" może zabraknąć miejsca dla innowacyjnych gier tworzonych przez małe studia developerskie. Dla twórców gier, którzy nie dysponują takim budżetem jak EA, nadchodzą ciężkie czasy. Rynek gier jest większy niż kiedykolwiek wcześniej, ale także - coraz trudniejszy. Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji