Ballmer nie planował rezygnacji?

W piątek dość niespodziewanie Steve Ballmer ogłosił, że w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy zrezygnuje z pełnionej od 2000 r. funkcji CEO Microsoftu. Według oficjalnych informacji przygotowania do odejścia rozpoczęły się mniej więcej trzy-cztery lata temu, a specjalnie wybrany komitet, który poszukuje nowej osoby na jego miejsce, przeprowadził już wstępne rozmowy z niektórymi kandydatami. Nie brakuje jednak głosów, że plany Ballmera zostały znacznie przyśpieszone.

Marcin Paterek

26.08.2013 13:03

Obraz

Według informatorów w Microsofcie, na których powołuje się AllThingsD, zmiana na stanowisku szefa nie była pieczołowicie zaplanowana. Wręcz przeciwnie — Ballmer, który w ostatnim czasie mocno zaangażował się w gruntowną reorganizację firmy, miał ponoć ochotę pozostać u steru jeszcze przez jakiś czas. To z kolei miało nie przypaść do gustu funduszowi hedgingowemu ValueAct, który w kwietniu 2013 r. przejął pakiet akcji o wartości ok. 2 mld dolarów i rzekomo od tamtej pory mocno naciskał w sprawie zmiany dyrektora zarządzającego. Jeszcze w piątek Ballmer zaprzeczył, by ValueAct odegrało jakąkolwiek rolę w całej sprawie. Moje odejście nie ma z tym nic wspólnego — podkreślił. W takie tłumaczenie nie wierzy Rupert Murdoch, szef medialnego giganta News Corp. Wielkie fundusze są przynajmniej w części odpowiedzialne za tę zmianę — napisał na Twitterze.

Inną wersję wydarzeń przedstawia Patrick Moorhead, analityk Moor Insights & Strategy. Jego zdaniem przyczyną odejścia Ballmera były katastrofalne wyniki tabletów Surface i powolna adaptacja Windows 8 na rynku. Bez wątpienia stoi za tym rada dyrektorów. Albo zmusili go do odejścia, albo postawili w sytuacji, w której poczuł, że musi zrezygnować, by zachować twarz — przekonuje. Według niego solą w oku rady okazało się 900 mln dolarów strat, które Microsoft musiał pokryć po obniżkach cen Surface. Ballmer bowiem wypowiadał się o tabletach w bardzo entuzjastyczny sposób, a ostatecznie wypracowane wyniki sprawiły, że stracił sporo zaufania i naraził firmę na pozew sądowy. Jak można aż tak rozminąć się z oczekiwaniami klientów? Czy to dlatego, że Ballmer nie słuchał członków zespołu? Może pracownicy bali się dawać mu rady? Czy może zespół nie miał dość umiejętności, by zapobiec porażce? — tak, zdaniem Moorheada, mogły wyglądać pytania, na które rada dyrektorów musiała szybko znaleźć odpowiedzi.

Sam Ballmer zapytany o to, jak ocenia swoją pracę, nastawiony jest raczej pozytywnie. Największym sukcesem była według niego rola, jaką koncern odegrał w pojawieniu się na rynku inteligentnych urządzeń. Dla zobrazowania sytuacji, Ballmer przytoczył anegdotę: kiedy zatrudniłem się w Microsofcie, moi rodzice zadali mi dwa pytania. Ojciec zapytał: co to jest oprogramowanie? Potem mama zapytała: dlaczego człowiek miałby w ogóle potrzebować komputera? Ustępujący szef jest jednocześnie świadom tego, że nie wszystko się za jego rządów udało. Jako największą porażkę Ballmer wskazał okres, gdy firma pracowała nad Windows Longhorn i Vista. Nasi ludzie pracowali nad czymś, co w zasadzie nie miało znaczenia, podczas gdy mogli tworzyć coś nowatorskiego. […] Przez długi czas grupa utalentowanych inżynierów pracowała tylko po to, by wypuścić produkt, który okazał się krokiem wstecz — wyznał.

Ballmer nie zaplanował jeszcze swojej emerytury. Jak twierdzi, dotąd cały jego czas pochłaniała rodzina i Microsoft, dlatego potrzebuje nowego rozdziału w życiu, który pozwoli mu spróbować czegoś nowego. Możliwości z pewnością mu nie zabraknie — Ballmer posiada blisko 330 mln akcji Microsoftu (ok. 4 proc. udziału w firmie), które w chwili obecnej warte są ponad 11,5 mld dolarów i stanowią jego zabezpieczenie przyszłości. To zresztą wystarcza, by szef koncernu mógł zająć 22. miejsce na liście najbogatszych Amerykanów i 51. miejsce w światowej czołówce. Nie wiadomo, czy Ballmer zdecyduje się na ich spieniężenie. Jestem udziałowcem i wciąż nim będę. Kocham posiadać akcje Microsoftu — powiedział.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (22)