Facebook staje się tubą propagandową dla rządów. Firma sama bije na alarm

Facebook staje się tubą propagandową dla rządów. Firma sama bije na alarm

Facebook staje się tubą propagandową dla rządów. Firma sama bije na alarm
Piotr Urbaniak
02.08.2019 06:00, aktualizacja: 02.08.2019 12:15

Ludzie związani z rządem Arabii Saudyjskiej prowadzili sieć fałszywych kont i stron w celu promowania państwowej propagandy i atakowania regionalnych rywali – przyznał w czwartek Facebook, cytowany przez Reutersa. Ponoć firma z Menlo Park już wzięła się za demontaż propagandowej struktury i ma na tym polu istotne sukcesy.

Facebook twierdzi, że zawiesił 350 kont i stron śledzonych przed ponad 1,4 mln osób. Wszystkie, zdaniem przedsiębiorstwa, cechowały się "skoordynowanymi i nieautentycznymi działaniami", ukierunkowanymi na saudyjską propagandę.

Rządowe biuro prasowe Arabii Saudyjskiej zamieszania komentować nie chce. Reuters twierdzi jednak, że jest to kolejny przykład sytuacji, w której jakiś kraj Bliskiego Wschodu wykorzystuje znaną platformę internetową do celów politycznych. Pada nie tylko przykład Facebooka, ale także Twittera i YouTube'a. Jednocześnie przypomniany zostaje Iran.

W 2018 roku Reuters szczegółowo opisał kampanię wspieraną właśnie przez Iran, gdy zamordowano saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Rijad został wówczas oskarżony o szerzenie dezinformacji, pomimo że pogłoski o udziale w zabójstwie wielokrotnie dementował i nawet wskazał winnego, na którego nałożył sankcje – Katar.

Dżamal Chaszukdżi w 2018 roku
Dżamal Chaszukdżi w 2018 roku

Unikatowa bezpośredniość

Bądź co bądź, w tym konkretnym przypadku zaskakująca jest prostolinijność Facebooka. Firma Zuckerberga ogłasza usunięcie "nieautentycznego zachowania" nawet kilkukrotnie w ciągu miesiąca, ale rzadko kiedy wprost wiąże tego rodzaju aktywności z jakimś rządem. Teraz nie ma żadnych wątpliwości.

– W przypadku tej operacji nasi śledczy byli w stanie potwierdzić, że osoby stojące za tym są powiązane z rządem Arabii Saudyjskiej – powiedział Nathaniel Gleicher, szef polityki bezpieczeństwa cybernetycznego na Facebooku. – Za każdym razem, gdy mamy związek między operacją dezinformacyjną a rządem, jest to znaczące i ludzie powinni być tego świadomi – dodał Gleicher, wyraźnie pewny swych słów.

Równolegle przedstawiciel zdradził, że zawieszono osobną sieć ponad 350 kont powiązanych z firmami marketingowymi w Egipcie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, ale nie były to jednostki dające się bezpośrednio powiązać z rządem.

Historia rannego żołnierza

Gleicher zwraca szczególną uwagę na to, jak Arabia Saudyjska rozbudowała swą propagandową siatkę. Korzystano zarówno z Facebooka, jak i Instagrama, serwując bogaty zestaw treści dla krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, zwłaszcza Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Palestyny i Egiptu. Jak ustalono, płatne reklamy mogły kosztować ponad 100 tys. dol., a wielu propagandzistów udawało niezależnych komentatorów.

– Zazwyczaj pisali po arabsku, komentując regionalne wiadomości i kwestie polityczne. Rozmawiali o takich sprawach jak książę Mohammed bin Salman i jego plan reform społecznych, sukcesy saudyjskich sił zbrojnych, szczególnie podczas konfliktu w Jemenie – zrelacjonował Gleicher.

Andy Carvin, starszy pracownik Digital Forensics Lab w Atlantic Council, który współpracował z Facebookiem przy analizie kampanii saudyjskiej, zdradził natomiast, że niektóre konta pochodzą z początku 2014 roku, ale większość z nich powstała w ciągu ostatnich dwóch lat.

Carvin powiedział, że ponad 90 proc. treści jest w języku arabskim, a niektóre konta „działają głównie jako strony fanowskie saudyjskiego rządu i wojska”.

Post, który Facebook zaprezentował w czwartek jako dowód w śledztwie, pokazuje księcia koronnego całującego zabandażowaną głowę pacjenta na szpitalnym łóżku. Arabski podpis brzmi: "Jego Królewska Wysokość Książę Mohammed bin Salman całuje głowę rannego żołnierza”.

Internetowe pole bitwy

Reuters określa obecną sytuację mediów społecznościowych mianem internetowego pola bitwy, wskazując na rosnący wpływ polityczny w internecie i presję, jaka ciąży na administratorach, którzy muszą zmagać się z tego rodzaju aktywnościami.

Przedstawiciele wywiadu USA poinformowali, że Rosja wykorzystała Facebooka i inne platformy do ingerencji w wybory prezydenckie w 2016 roku i obawiają się, że zrobi to ponownie w 2020 roku. Moskwa zaprzecza takim zarzutom.

Ben Nimmo z Atlantic Council uważa, że operacje dezinformacyjne stały się coraz bardziej widoczne, gdyż coraz więcej rządów i grup politycznych upatruje w nich szansy na sukces, a z kolei media społecznościowe zaostrzają regulaminy, walcząc z propagandą. W tym roku Facebook ogłosił 14 przypadków "nieautentycznego zachowania", powiązanych z 17 różnymi krajami. Wcześniej pod ostrzałem znalazły się m.in. Tajlandia, Rosja, Ukraina i Honduras.

– To pokazuje, jak media społecznościowe stały się polem bitwy, szczególnie w Zatoce Perskiej, gdzie masz bardzo silną regionalną rywalizację – zauważył Nimmo. – Gdy dochodzi do napięć geopolitycznych, dzieje się coś takiego, a my przechodzimy w przestrzeń, w której platformy [społecznościowe] zajmują się tym niemalże rutynowo – zakończył.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (55)