Prince of Persia: The Forgotten Sands

Redakcja

11.06.2010 12:15, aktual.: 01.08.2013 01:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po dużej "wpadce" z ostatnim Księciem Persji, Ubisoft nie daje za wygraną. Firma raz jeszcze próbuje swoich sił w znanym temacie, dostarczając kolejną odsłonę przygód pyskatego następcy tronu. Tym razem jednak deweloper celuje w czuły punkt wiernych fanów, czyli nową trylogię, która podbiła serca tysięcy graczy. The Forgotten Sands łokciami przeciska się obok Sands of Time oraz Warrior Within, stając się niejako pomostem między oboma tytułami - a tym samym odcina się wyraźnie od "cell shadingowego" Prince of Persia. Czy mamy faktycznie piękny ukłon w stronę tak zwanych korzeni?

Główny bohater wraca w rodzime strony, do zamku swego ojca. Cytadelą pod nieobecność króla rządził Malik, nasz brat. Okazuje się naturalnie, że sprawy nie mają się dobrze. Królestwo zostało zaatakowane, a my lądujemy w samym środku oblężenia. Wszystko wskazuje na to, iż ofensywy nie da się już powstrzymać i walka obecnie jest przegrana, tak więc Malik decyduje się na całkowitą ostateczność - władca otwiera prastarą pieczęć, wypuszczając piaskową armię z nadzieją, że ta mu pomoże powstrzymać przeciwnika. Tymczasem nad magicznym wojskiem nie ma zupełnie żadnej kontroli - staje się ono trzecią oraz najmocniejszą siłą w całym konflikcie. Zarówno obrońcy zamku, jak i żołnierze go szturmujący, w mgnieniu oka zamieniają się w wojowników złożonych z kwarcowych drobinek. Pozostaje nam powstrzymać jakoś Zapomniane Piaski.

Szkoda, że opowieść w nowym Prince of Persia to historia bardzo mocno przewidywalna. Choć miłym akcentem jest późniejsze dołączenie do całego scenariusza dżina imieniem Razia oraz wplecenie całego konfliktu między jej ludem, który zawiązał sojusz ze śmiertelnikami, a niejakim Ratashem - stwórcą piaskowej armii - demon nie pałał sympatią do ludzi i wolał w nich widzieć poddanych, nie zaś równych sobie. Mistyczna opowiastka stanowi ukłon w stronę baśniowego Sands of Time i zdaje egzamin bardzo dobrze. Nieco gorzej wypadają elementy nawiązujące do mrocznego Warrior Within - oto mamy Księcia, który korytarze cytadeli ojca będzie przemierzał w stroju z „dwójki”. Niestety, w The Forgotten Sands nie znajdziemy już tak ponurego klimatu, czy świetnego systemu walki i krwawych wykończeń - produkt celuje raczej w młodszą publikę. A szkoda…

Obraz

Niemal z każdym przeciwnikiem uporamy się błyskawicznie kombinacją szybkich ciosów, porządnym kopniakiem, albo akrobatycznymi, całkiem widowiskowymi ewolucjami. Zabawa nie jest specjalnie trudna i na dłuższą metę może po prostu znudzić. Nie będziemy atakowani przez garstkę oprychów, lecz minimum kilkadziesiąt stworów - niemniej bez obaw. Nie stanowi to większego wyzwania, gdyż wrogowie miejscami zdają się czekać, aż bohater pośle ich do piachu (dosłownie). Maszkary wyraźnie dają też znać, kiedy wyprowadzają cios, a my musimy wtedy jedynie go uniknąć odskokiem lub zaatakować jeszcze szybciej. Fajnym urozmaiceniem i swoistym nadawaniem dynamiki starciom jest częste koncentrowanie się kamery na jakieś widowiskowej scenie - ot, kiedy przykładowo mając przeciwnika przy ścianie Książę go podnosi i rzuca. Podobnych akcji jest kilka, lecz niestety przez ich małą różnorodność często oglądać będziemy dokładnie takie same wykończenia. Jakie mamy inne nowości w temacie walki?

[break/]Za każdego ubitego nieprzyjaciela otrzymujemy punkty doświadczenia - te w odpowiedniej ilości zafundują awans na następny poziom, a dzięki temu ulepszymy Księcia i jego zdolności. Wraca możliwość zabawy z czasem, przez co każdy źle wykonany ruch możemy ponowić - mamy jednak określoną ilość powtórek. Ponadto, w trakcie gry otrzymamy kilka przydatnych mocy, jak chociażby kamienną zbroję, czyniącą bohatera przez chwilę odpornym na ciosy, czy podpalenie przeciwników lub (przy odpowiednim rozłożeniu talentów) wywołanie trąby powietrznej. Skupienie się na jednej umiejętności jest oczywiście bardziej opłacalne niż „ładowanie” punktów, gdzie popadnie - przez to staje się ona znacznie mocniejsza i pozwoli uporać się z piaskowymi sługusami efektywniej.

Obraz

W samej rozgrywce nie ma specjalnie wielu innowacyjnych rozwiązań. W dalszym ciągu rozchodzi się o pokonywanie kolejnych korytarzy, biegając po ścianach, zarazem unikając pułapek perskiego zamku. Dostanie się do celu z początku nie powinno długo zająć weteranom serii, a podobnie sprawa się ma z serwowanymi nam łamigłówkami - są one bajecznie proste i w dużej mierze bazują na tych samym „patentach”, co te z poprzednich odsłon gry. Książę rzecz jasna nauczył się kilku sztuczek, które szybko przyjdzie nam przetestować. Urozmaiceniem całej zabawy ma być władanie nad żywiołami - zamrozimy na chwilę wodę, tworząc z wodospadu ścianę, po której przebiegniemy, czy tam zrekonstruujemy sobie zniszczone części zamku. Ten element mocno podnosi poprzeczkę całej eksploracji, gdyż nie tylko jesteśmy zmuszeni uważać, gdzie idziemy, ale również bacznie obserwować, czy na pozór ślepy zaułek nie kryje jakiejś ścieżki.

Obraz

Wizualnie The Forgotten Sands prezentuje się niestety ogólnie raczej przeciętnie. Grę napędza ten sam silnik, co Assassin’s Creed i szkoda, że Ubi nie pokusiło się o stworzenie równie pięknego kawałka kodu. Tytuł na samym początku, w czasie szturmu na zamek, wypada bardzo dobrze - w powietrzu fruwają strzały, a w oddali widać sporo walczących z sobą jednostek plus wielkie maszyny oblężnicze. Gorzej, gdy już zagłębimy się w korytarze cytadeli - jest zwyczajnie sterylnie. Tylko miejsca, w których Książę może wykonać określoną akcję, zostały wyraźnie "odcięte" od reszty otoczenia, przez co łatwo się połapać, gdzie mamy skoczyć, czy czego się chwycić. Spory minus to również fakt, że cały czas stawimy czoła dokładnie tym samym jednostkom piaskowej armii złego Ratasha. Nieźle prezentują się przerywniki filmowe - tu pokazało klasę, więc przyjemnie się je ogląda. Gdyby tylko główny bohater nie przypominał szympansa z Planety Małp…

[break/]Jeżeli chodzi o dźwięk, nowy Prince of Persia ponownie ma mocne oraz słabe strony. Tą lepszą na pewno są aktorzy, którzy wcielili się w postacie poboczne całej historii - Malik jest genialny, podobnie jak arcy zły całej historii, czyli demoniczny dżin. Gorzej natomiast wypada sam Książę, który ma niezwykle irytujący brytyjski akcent i okropnie nie pasuje mi do reszty obsady. Brak ponadto charakterystycznego poczucia humoru i zapewne większość fanów poprzednich części z miejsca uzna protagonistę Zapomnianych Piasków za najsłabszego z pretendentów do tronu... Dialogi momentami sprawiają wrażenie źle napisanych, lecz całość ratują właśnie aktorzy, mocno starający się wyciągnąć jakiś dramat czy ogólnie emocje ze swoich wypowiadanych kwestii.

Obraz

W dalszym ciągu Ubisoft nie udostępniło usługi uPlay posiadaczom polskiej wersji językowej. Co przez to tracimy? Przede wszystkim mnóstwo bonusów - nie ma Time Attack czyli aren, gdzie przyszłoby nam się mierzyć nie tylko z piaskowymi przeciwnikami, ale również z czasem. Brak do tego klimatycznego tematu dla konsoli i (co najważniejsze) „darmowych” punktów mocy do spożytkowania na talenty. Przygotowano również wdzianka dla naszego protegowanego - możemy upodobnić się do Ezio z Assassin's Creed II. Znaczy nie możemy, bo nie ma obsługi uPlay właśnie. Tak więc znowu gigantyczny minus dla wydawcy.

Obraz

Podsumowując już jednak - Prince of Persia The Forgotten Sands udowadnia, że ekipa z Montrealu kończy szatańskie eksperymenty na zasłużonej serii. Nowy Książę to produkt dobry, ale niemniej bardzo wtórny i prędzej przypadnie do gustu nowym graczom, niż tym, którzy na poprzednich częściach połamali palce. Historia to najsłabsza strona całej produkcji - ma zdecydowanie za mało odniesień do Sands of Time, czy Warrior Within. Również w temacie grafiki trudno się czymkolwiek zachwycać - silnik Assassin’s Creed nie przyprawia o opad szczęki, lokacje miejscami są surowe, a szkoda… Grę polecam osobom, którym seria jest obca. Wierni fani zapewne na The Forgotten Sands będą patrzeć przez pryzmat wcześniejszych odsłon, a na ich tle najnowsze dzieło Ubisoftu wypada najnormalniej w świecie raczej słabo.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także