Red Steel 2

Redakcja

24.03.2010 13:26, aktual.: 01.08.2013 01:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pierwsze Red Steel okazało się pozycją pełną pomysłów, jednak mnóstwa elementów nie dograno i wszystkie te niedopracowane fragmenty sprawiły, że tytuł wspominany jest do dziś raczej jako rozczarowanie. Po wątpliwym "sukcesie", spodziewaliśmy się, że twórcy zwyczajnie porzucą markę – ale tak się nie stało. Odezwała się urażona ambicja i ruszyły prace nad kontynuacją. Ubisoft Paris dostało niezwykle mocną broń, za pomocą której miało wyjść ze starcia zdecydowanie obronną ręką - Wii MotionPlus. Niedoceniana jeszcze przystawka pozwala na nowo odkryć zabawę na konsoli Nintendo, a druga część miksu strzelanki i walki mieczem jest tego książkowym przykładem.

Gra w niezwykle ciekawy sposób łączy dwa różne światy. Kultura dalekiego wschodu ściera się tu z dzikim zachodem. Główny bohater to samuraja oraz rewolwerowiec zarazem. Zamaskowany, bezimienny protagonista zaczyna swoją przygodę w niezbyt miły czy komfortowy sposób. Jeden z członków klanu Szakali ciągnie go na linie przymocowanej do motoru - na pewno pamiętacie to ujęcie z filmowej zapowiedzi tytułu. Niestety fragment nie jest grywalny i będziecie musieli cierpliwie usiedzieć w fotelu, patrząc z perspektywy pierwszej osoby na to, jak heros poniewierany jest niczym worek kartofli. Całą animacja prezentuje się niezwykle dynamicznie, choć bardziej czułe osoby mogą dostać lekkiego oczopląsu, tudzież nawet nudności. Kiedy wojownikowi wreszcie udaje się uwolnić z tej nieciekawej dla niego sytuacji, nadchodzi pora, aby przejść do właściwej zabawy. Tu pojawia się pierwsze zaskoczenie – rozgrywka niewiele różni się wyglądem oraz przedstawieniem akcji od filmiku wprowadzającego.

Zapomnijcie o skomplikowanej, wielowątkowej, wciągającej niczym bagno fabule, niezapomnianych bohaterach i ich psychologicznych rozterkach. Tajemniczy wojownik, w którego będzie dane Wam się wcielić, jest jednym z ostatnich przedstawicieli klanu Kusagari – jego pobratymcy zostali wymordowani przez pałętających się naokoło członków wspomnianego klanu Szakali. Jako ostatniemu z wielopokoleniowego rodu, z pomocą napotkanych przyjaciół, przyjdzie nam przede wszystkim dokonać zemsty na oprawcach. Proste? Niestety trudno złapać faktyczny wątek fabuły - to jeden z głównych mankamentów Red Steel 2. Historia przedstawiona jest w taki sposób, że nie wiemy tak naprawdę zbyt wiele. Opowieść staje się jedynie wymówką do walki z zastępami wszelkiej maści przeciwników. Pierwszy z siedmiu dostępnych etapów to standardowo zwykłe misje szkoleniowe – nowe techniki możemy od razu wykorzystać przy najbliższym zadaniu. Kolejne starcia to już mocniejsi jegomoście i bez rozsądnego wykorzystania kontrolera, zastosowania wyuczonych technik oraz odrobiny wyobraźni, nie wyjdzie się z opresji cało. Podobnie ma się sprawa przy bossach.

Obraz

Misje, podobnie jak chociażby w Borderlands, znajdziecie na dużej tablicy ogłoszeń wiszącej na jednej ze ścian kryjówki bohatera - powraca się tutaj po każdym wykonanym zadaniu. Ponadto spotkacie tu hojnie obdarzoną przez naturę niewiastę, pomagającą "na co dzień" jako głos w słuchawce, a także przemądrzałego Azjatę z wyglądem szeryfa i wiekowego mistrza, który co jakiś czas zaoferuje lekcję nowego stylu walki. Treningi to podstawa i nie da się ich pominąć – kiedy już w Wasze dłonie trafi miecz klanu Kusagari, od razu zwiększy się pula dostępnych technik. Tych jest w Red Steel 2 naprawdę dużo, przykładowo mocny wyrzut przeciwnika w powietrze, doskok i seria kombosów, czy też uderzenie tygrysa, będące swoistą kontrą. Zapomnijcie o nieskoordynowanym machaniu kontrolerem. Miecz postawiony w stan bloku nie tylko chroni przed uderzeniami, ale także odbija lecące pociski. Możliwości jego użycia jest naprawdę wiele, zaś umiejętne ich wykorzystanie, wespół z opanowanym systemem uskoków, są kluczem do przeżycia. Nie należy też nigdy zapominać o broni palnej, stanowiącej świetną alternatywę dla ostrza i skutecznie pomagającej eliminować większe grupy wrogów. Tych według zapowiedzi miało pojawiać się na ekranie nawet sześciu, lecz z przykrością stwierdzam, że czasami bywa na polu bitwy pusto...

[break/]Kontynuacja Red Steel rozwija praktycznie wszystkie świetne pomysły, które nie do końca zagrały w jedynce. Ogromnie zasłużyła się tu naturalnie przystawka Wii MotionPlus. Zabawa robi wrażenie. Wystarczy stanąć na chwilę, wciskając guzik A, by wejść w tryb bloku, a potem zacząć obracać kontrolerem w kilku płaszczyznach - sensor niemal idealnie odczytuje ruchy katany i jeśli delikatnie skręcicie nadgarstek, ostrze odpowiednio zmieni kąt. W samej walce nie ma to większego znaczenia, za to niezwykle ważna jest siła zadawanych ciosów. Niektórych przeciwników lekkie uderzenia mieczem nawet nie drasną i należy mocno się zamachnąć, żeby zrobić im krzywdę - raz przy naprawdę konkretnym wymachu prawie połamałem fotel, kiedy indziej mało nie wyrzuciłem pilota w kierunku ściany... W kwestii odczytywania ruchów gra nie wybacza błędów. Ruszycie mieczem w nieodpowiedni sposób lub pominiecie blok i po chwili centralnie przyjmiecie na korpus atak wroga. Strzelanie jest zdecydowanie łatwiejsze - czuć delikatne auto-namierzanie, strzały w głowę wchodzą zadziwiająco łatwo. Pomoc w celowaniu na pewno upraszcza walkę, ale okaże się także przydatna przy zestrzeliwaniu bonusowych elementów otoczenia. Warto wspomnieć, że w kryjówce znajdziecie sklepik, w którym za pieniądze zakupicie dodatkowe giwery.

Obraz

Graficznie tytuł prezentuje się bardzo ładnie. Szczegółowe modele postaci świetnie współgrają z bogatymi tłami. Choć architektura plansz potrafi po pewnym czasie znużyć odrobinę monotonią, tak do samego ich wykonania nie można się raczej przyczepić. Dopracowany cell-shading wypada jak miks niegdysiejszego hitu XIII i wydanego niedawno Borderlands. W Red Steel 2 nie pojawia się krew, dzięki czemu mocno obniżono klasyfikację wiekową – wrogowie po śmierci giną w chmurze kurzu. Jest dzięki temu dość komiksowo, jednak całość nie wywołuje niesmaku. Całość śmiga niezwykle płynnie i nawet przy większej liczbie wybuchów lub przeciwników nie zauważyłem ani jednego przycięcia - w kwestii silnika Ubisoft spisało się więc świetnie. Nie można niestety wypowiadać się w podobnych superlatywach o warstwie dźwiękowej produktu. Muzyka niestety wpada jednym, a wypada drugim uchem. Odgłosy walki są na poziomie, jednak dubbing postaci kuleje, wypowiadają się one w sposób bezpłciowy i „drewniany”. Przesadne emocje pojawiają się natomiast podczas celów misji, co wypada dosyć komicznie.

Produkcja nie oferuje trybu rozgrywki wieloosobowej, o czym autorzy wspominali jeszcze przed premierą gry - powodem ku temu była chęć maksymalnego skupienia się na kampanii oraz jej dopieszczenia. Pozostaje ubolewać nad takim stanem rzeczy, ponieważ pilot z przystawką potęgującą doznania ruchowe pewnie doskonale sprawdziłby się jako narzędzie do prowadzenia starć z kolegą, na podzielonym ekranie czy przez Internet. Poza trybem fabularnym, znajdziecie jeszcze dodatkowo w menu Wyzwania. Początkowo poszczególne elementy tutaj są zablokowane, bo dostęp do nich pojawia się dopiero po zaliczeniu kolejnych etapów fabularnych. A o co chodzi? To tak naprawdę możliwość powtórzenia rozegranych już misji, z tą różnicą, że celem jest zdobycie pieniędzy. Niestety jakoś nie odnalazłem nigdy żadnych bonusów, dodatkowych materiałów, filmów czy obrazków koncepcyjnych. No i szkoda, iż autorzy nie pokusili się o rozwinięcie i przybliżenie przedstawionej w grze historii chociażby w o wiele większym stopniu.

Obraz

Ubisoft po raz kolejny udowadnia, że potrafi naprawić błędy pierwszej odsłony produkty, oferując dopracowaną kontynuację (podobnie było ostatnio z Assassin's Creed II). Choć Red Steel 2 nie jest grą idealną, umiejętnie i przykładowo wykorzystuje Wii MotionPlus – od premiery konsoli tak właśnie powinno wyglądać sterowanie wiilotem. Podczas wymachiwania kontrolerem, zastanawiałem się, jaki byłby MadWorld, gdyby obsługiwał przystawkę... Ogólnie, druga część Czerwonej Stali oferuje ciekawy klimat oraz wciągającą, choć odrobinę infantylną fabułę. Tytuł potrafi wyrwać kilka kartek z życiorysu, gdyż zwyczajnie przykuwa do telewizora telewizora - z jednej strony to ciekawość związana z nauką kolejnych technik walki, z drugiej syndrom "jeszcze tylko jednej misji". Produkt nie może stawać w szranki z topowymi grami FPS na konsolach HD, tak na pewno jest jedną z najlepszych gier tego typu na stacjonarnym sprzęcie Nintendo. Polecam.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także