Serious Sam HD: The First Encounter

Redakcja

08.02.2010 11:39, aktual.: 01.08.2013 01:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zanim z racji opisywanego tytułu zacznie robić się „poważnie”, muszę od razu przyznać, że do ogrywania bardziej skomplikowanych mieszanin strzelanek z innymi gatunkami osobiście się za bardzo nie garnę. Owszem, potrafię objąć umysłem parę dodatkowych elementów, oprócz oczywistego wybijania wszystkiego, co się rusza, ale w sumie zbyt wiele innowacji jest mi w takich tytułach niepotrzebnych. Wiadomo, że bez czegoś charakterystycznego żaden FPS nie ma prawa się wybić (i dobrze sprzedać, co chyba jest dla producentów najważniejsze), lecz jak dla mnie ta sytuacja sprawia, iż niewiele obecnie pojawia się na rynku radosnych, niczym nieskrępowanych, napakowanych po brzegi akcją produktów, a (przyznaję się bez bicia) ostatnio wybitnie zatęskniłam właśnie za tego rodzaju „czymś”. Ledwie zdążyłam sobie pomarzyć, zaś tu proszę, jak na zawołanie - Serious Sam HD pojawił się na platformie Xbox Live Arcade, podbijając moje serce niemal natychmiast.

Pewnie większość osób czytających ten tekst zapoznała się już z „Poważnym Samem” i jego przygodami dawno temu, w wersji na komputery osobiste. Ja jakoś, z uwagi na to, że sprzęt PC przeze mnie posiadany zawsze zwykle odstawał z dwa-trzy lata od wymagań jakiejkolwiek porządniejszej gry „piecowej”, nie poświęciłam mu zbyt dużo czasu. Czy żałuję? Absolutnie nie, bo dzięki temu Serious Sam: The First Encounter w wersji HD okazało się doświadczeniem świeżym, a jednocześnie wyjątkowo emocjonującym. Bardzo brakowało mi takiej pozycji. Sam tryska testosteronem na wszystkie strony, dzierży masę coraz to większych, śmiercionośnych pukawek, a humor, jaki serwuje, przypomina trochę pseudo-hollywoodzkie produkcje klasy nawet nie B, ale C. Do tej gry to jednak pasuje jak ulał – zresztą nawet scenariusz, mimo iż nieskomplikowany, lepszy jest od kilku "dzieł" filmowych spod nader mistrzowskiej ręki Uwe Bolla.

Fabuła zawiła jest w równym stopniu co ścieżki myślenia, którymi podąża charyzmatyczny główny bohater. Mamy XXI wiek i oto nasz gatunek odkrywa pozostałości niezwykle technicznie zaawansowanej cywilizacji, istniejącej na długo przed nami. Ludzie jak to ludzie - wtykają nos w nie swoje sprawy, a poprzez zdobycze nauki pozyskane dzięki wszelkim takim „znajdźkom” zaczynają zapuszczać się coraz głębiej w kosmos. Co oczywiście sprawia, że w końcu nadeptują na odcisk obcym rasom. W pamiętnym roku 2104 jedni galaktyczni brzydale atakują nasz system słoneczny, w tym naturalnie Ziemię. Kto może wyratować wszystkich z opresji? Oczywiście Sam, (w dodatku sam!), który dzięki artefaktowi o nazwie Time-Lock wysłany zostaje przez naukowców w przeszłość, aby zapobiec intergalaktycznej katastrofie w przyszłości. I pogawędzić przy tym. Zaiste, lepszego osobnika do tej roboty nie można było wybrać...

Obraz

Prawdziwą esencją produkcji nie jest jednak fabuła (tak, wiem, wielka niespodzianka), lecz przecudowna oraz rajcująca mimo upływu lat rozgrywka. Biegamy po starożytnym Egipcie pacyfikując chmary (i nie przesadzam - naprawdę są to hordy niczym te tureckie, czy tatarskie) nadbiegających ze wszystkich stron przeciwników. Wrogowie są dość zróżnicowani, bo poczynając od zwykłych, przypominających jeszcze ludzi, a kończąc na przeogromnych bossach dorównujących wzrostem piramidom, mamy tu naprawdę niezły przekrój wszystkiego, co złe. Projekty potworów są zmyślne - nie ma to jak szaleńcza szarża wielkich korpusów z ogromną paszczą czy też samobójczych bezgłowych kamikaze z ładunkiem wybuchowym w obu dłoniach. Lub ewentualnie wielkich bawołów, które zachowują się, jakby Sam miał na sobie wściekle czerwoną koszulkę. Od samego początku wszyscy prują na nas równocześnie, biegnąc, strzelając, obrzucając wszystkim, co się da. Chaos, lecz niezwykle przyjemny.

[break/]Wiadomo, że na hurtowe ilości wrażych stworów potrzebne są równie wielkie ilości broni. Tych w Serious Sam: The First Encounter HD jest pokaźny arsenał, bo też Sam to prawdziwy facet i posługiwać się potrafi zarówno nożem, jak i zwykłymi pistoletami, a do tego też strzelbą, wyrzutnią rakiet, granatnikiem, czy wreszcie przenośnym działkiem wyrzucającym z siebie kule armatnie. Ta ostatnia broń szybko stała się zresztą moją ulubioną - w końcu nie ma to jak zabić za pomocą jednej kuli dziesięciu niewinnych... No, może nie niewinnych, ale jednak wrogów. Każda spluwa ma swoje wady i zalety w zależności od tego, kogo napotkamy w danym poziomie, chociaż z reguły nie ma czasu, żeby obrać jakąkolwiek taktykę na pędzące w kierunku Sama niebezpieczeństwo... Cóż, rozgrywka nie zestarzała się absolutnie, nadal potrafiąc zapewnić nam świetną zabawę, a zarazem będąc wspaniałym sposobem na odstresowanie się po ciężkim dniu. W samym środku zamieszania Sam - człowiek, którego nie obchodzi nic poza sianiem zagłady w szeregach kosmicznych dziwadeł. Miła odmiana po wszelkich pseudo-bohaterach z wysoko rozwiniętą moralnością, ratujących świat w imię wyższych celów.

Obraz

Jako że „wysoce” rozwinięty iloraz inteligencji naszej postaci nie pozwala na zbyt wiele, jeśli chodzi o mechanizm czynności oddanych nam do dyspozycji, oprócz strzelania nie porobimy tu za dużo. Poziomy zawierają wprawdzie zagadki, ale ich skomplikowanie sprowadza się do wciśnięcia przełącznika, aby nieopodal otworzyły się drzwi. Cieszy natomiast duża ilość ukrytych na mapach sekretów w postaci chociażby dodatkowych punktów zdrowia. Dla osób towarzyskich przygotowano tryb multiplayer z opcją współpracy dla nawet czterech graczy, co z jednej strony szalenie ułatwia rozgrywkę, a z drugiej także utrudnia - bo miejscami nie wyrabia się wówczas animacja. Mimo to tryb co-op to naprawdę sama przyjemność. Ogólnie gra wydaje się być nieco prostsza niż pierwowzór, niemniej trudności Serious i Mental potrafią napsuć mnóstwo krwi. Dobrze, że w kampanii dla samotnika zapisać stan gry można w każdym momencie przyciskiem Y.

W wersji HD tytułu niewątpliwie najwięcej pracy włożono w odświeżenie grafiki. Przyznać trzeba, że nie są to wyłącznie drobne zmiany kosmetyczne wprowadzone celem wyrwania z kieszeni nabywcy paru dodatkowych złotówek. Zastosowany nowoczesny Serious Engine 3 pozwolił deweloperom na lepszej jakości tekstury, geometrię czy oświetlenie i w pewnym sensie podano nam po prostu świeży produkt. Naprawdę przyjemnie popatrzeć na Sama po tak udanej operacji plastycznej. Z obowiązku dodam, że słucha się go równie miło, jak osiem lat temu, bo w kwestiach dźwiękowych akurat zmianie nie uległo nic. I w sumie po co było psuć coś, co dobre, skoro jednowersowe wypowiedzi Sama otrzymały miano kultowych? Niestety, oprócz wspomnianego już trybu współpracy nie ma tu żadnej opcji zabawy wieloosobowej, bo obecny w wersji PC szesnastoosobowy deathmatch został z niewiadomych mi względów wycięty. Może to nie Halo 3, lecz na pewno znalazłoby się sporo chętnych na tego typu potyczki. Wielka szkoda.

Obraz

Paradoksalnie może, grę polecam głównie osobom lubiącym prostą „siekę” niezaznajomionym z pierwowzorem. Nie oferuje ona niestety za wiele wyjadaczom, którzy z premierowym Samem spędzili swego czasu niezliczone ilości godzin, wyrzynając do nogi kolejne armie kosmicznych popaprańców i przeczesując plansze w poszukiwaniu przemyślnie ukrytych sekretów, choć mimo wszystko podejrzewam, że wielu czytelników żywiących swego rodzaju sentyment do postaci oraz oferowanego tu typu rozgrywki po przeróbkę w HD sięgnie. Wszystkim na ambicję podziałają Osiągnięcia - nagrody w postaci GS są oryginalne i wymagające, niepodobne do tych, do których przyzwyczaili nas twórcy innych strzelanek. Idąc trochę w stronę metafory żywieniowej - Serious Sam: The First Encounter HD to lekkostrawne danie według starego przepisu, lecz w nowym przybraniu. Polecam, bo receptura nie straciła nic ze swojego pierwotnego smaku.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także