SingStar Legends

Redakcja

08.06.2007 19:45, aktual.: 01.08.2013 01:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Singstar Legends jest jedną z ostatnich, o ile nie ostatnią próbą Sony na wyciągnięcie od graczy kasy za odgórnie przygotowany zestaw songów. Potem będzie już tylko wersja na Playstation 3, która pozwoli ściągać z sieci dowolne kawałki.

Legends w założeniu miało być kompilacją przebojów kultowych zespołów, ale po drodze idea chyba się zagubiła, bo dostajemy po prostu solidny miks wszystkich znanych epok i gatunków muzycznych. Wita nas typowe singstarowe intro, zrobione oszczędną, kreskówkową techniką. Tryby gry pozostały bez większych udziwnień – generalnie rzecz biorąc, jeśli graliście w jakąkolwiek poprzednią odsłonę muzycznej serii Sony, to wiecie czego się spodziewać. Zmiany są doprawdy kosmetyczne, nadal możemy zapisywać nasze wyczyny (tak, to dobre słowo) na memorce, takie same są bonusy za trafianie w nuty, identycznie zaplanowano tryby gry.

Obraz

I tak samo można oszukiwać nucąc albo śpiewając cokolwiek, mikrofon wyłapuje jeden dźwięk, a i tak robi to z dużym marginesem błędu. Dzięki temu każdy może spróbować Singstara i grać w niego z przyjemnością, nie frustrując się co chwila, że nie jest drugą Violettą Villas. Żart. W każdym razie podróż po menusach jest niczym powrót do przeszłości – gdyby nie nowe piosenki, nikt by niczego nie zauważył. Trzeba jednak przyznać, że dobór utworów jest znakomity – bawiłem się wybornie przy zdecydowanej większości z nich, a to nie zdarzało się w każdym Singstarze.

[break/]Na początku dobrze jest wybrać swój ulubiony kawałek z dostępnych, żeby nabrać pewności siebie. Ja ustrzeliłem oczywiście Elvisa z “Blue Suede Shoes”. Nie minęło pięć minut, gdy słyszałem przez ściany jak sąsiedzi krzyczeli “Król powrócił!”. Tak, to zdecydowanie mój utwór. Inni wykonawcy to między innymi: klimatyczny Barry White z “You`re The First...”, spokojne Depeche Mode z “Enjoy the Silence”, nieśmiertelna Nirvana z “Smells Like Teen Spirit” (multiplayerowy wymiatacz), kultowy Lennon z “Imagine”, młody Sting z The Police i “Roxanne”, Dusty Springfield ze znanym fanom Pulp Fiction “Son of a Preacher Man”, a także coś w miarę świeżego – U2 z “Vertigo”.

Obraz

Jeśli bym chciał powymieniać wszystkich, to musiałbym wspomnieć o Jackson 5, Eltonie Johnie, Whitney Houston, Blur czy Black Sabbath. Byłby to jednak tylko ułamek z 30 kawałków, z których każdy jest solidnym nakręcaczem imprezy, a samemu też świetnie jest wykrzyczeć coś rockowego. Kończąc pierwszy raz “Vertigo” odpadało mi gardło, ale parę dni treningu rozwiązało ten problem. Radość ze śpiewu jest – jak to w serii – zabójcza. Gra pokazuje pazury, gdy zaprosicie znajomych – nie wiem, czy poza niektórymi grami Nintendo istnieje lepsza party game. Chyba nie.

Obraz

Mimo wszystko widać, że formuła powoli się wyczerpuje. Teledyski często w tej wersji są w kiepskiej jakości (czekamy na HD), czasem mikrofony wyłapią dźwięk nie tak, jak trzeba (czy będą lepsze na PS3?), także w multi brakuje jakiejś świeżości. Nadal gra się świetnie, zdziera struny głosowe i męczy domowników, lecz najwyższa pora na zmiany. Anthems, Rocks i Legends to ostatnie tchnienia Singstara na Playstation 2, ale chyba tylko najwięksi sceptycy uważają, że synteza serii z PS Store nie przyniesie nowego boomu na karaoke w domowym zaciszu. Jeśli macie mikrofon, to kupujcie, nie zawiedziecie się.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także