Skylanders SuperChargers — turbo doładowana zabawa nie tylko dla dzieci
08.10.2015 16:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Activision było jedną z pierwszych firm, które spróbowały zarobić na pomyśle sprzedawania figurek NFC do wykorzystania w grze i ich seria Skylanders, z takich zabawek korzystająca, przyjęła się na rynku. Od kilku lat regularnie co roku więc pojawia się nowa odsłona systemu, oferująca nieco inne możliwości. Obok różnorakich postaci, edycja SuperChargers dodaje do kolekcjonowania także pojazdy. Warto od razu zauważyć, że odpowiedzialne za rozwój serii Vicarious Visions trzyma poziom produkcji, chociaż teoretycznie powiela tylko pewne pomysły, odcinając kupony. Najnowszy projekt w ramach marki jest ponadto świetnym tytułem wprowadzającym do akcji. Bez obaw, że w poprzednich opowieściach coś nam ważnego umknęło, pozwala najmłodszym po prostu usiąść przy konsoli i zacząć dobrze się bawić.
Figurki oraz wehikuły, wprowadzane do gry poprzez ustawienie ich na specjalnym plastikowym portalu, zostały świetnie wykonane. W stosunku do figurek z konkurencyjnych systemów, są raczej gumowe, niż takie twarde, a przez to milsze w dotyku. Spokojnie mogą być wykorzystywane jako bohaterowie dziecięcych zabaw napędzanych wyobraźnią i nawet rzucanie nie powinno zrobić na nich wrażenia. W samochodzikach też kręcą się koła, bez problemu wjadą więc do garażu z klocków, by stanąć koło ulubionych resoraków. Jedynym mankamentem, ponieważ poza tym zabawki zostały dokładnie oraz szczegółowo zrobione, jest tutaj niemożność umieszczenia posążków w pojazdach. Nie pozwalają na to podstawki, bez których niemożliwe byłoby powoływanie cyfrowych stworów do życia i kierowanie nimi.
Zestaw standardowy oferuje dwójkę postaci, w tym jedną w parze ze swoim autem. To ważne, bowiem tylko w określonych konfiguracjach figurek dodamy samochodom czy samolotom dodatkowej super mocy. Daje to pewne fory, bo chodzi tu przecież o kolekcjonowanie. W grze niektóre misje pozostają zamknięte do czasu pokazania konsoli pojazdu wodnego lub powietrznego, lecz nie czuje się, aby cała główna przygoda, rozgrywana z użyciem tylko lądowego, była specjalnie ograniczana. Różni bohaterowie, reprezentujący jedną z kilku kategorii żywiołów, w niektórych sceneriach poradzą sobie teoretycznie lepiej od innych i gra zawsze podpowie, kiedy warto zmienić stworka, ale też nie znaczy to, że podstawowy duet sobie zupełnie nie radzi. Wystarczy stale zdobywać doświadczenie, rozwijać kolejne umiejętności specjalne, odnajdywać przydatne czapki, wpływające na statystyki herosa, a także nie zapominać o ulepszaniu pojazdów. To ważne zwłaszcza przed walkami z bossami, prowadzonymi zza kółka.
Historia ukazywana jest przez filmiki animowane oraz scenki przerywnikowe na silniku gry, zbliżając się do poziomu przynajmniej kolejnych części Toy Story. Zły karzełek Kaos z pomocą pradawnej Ciemności staje się ogromnym zagrożeniem dla krainy Skylands, systemu latających wysp. Rzecz jasna tylko gracz, czyli władca portalów, będzie w stanie pokazać mu, gdzie raki zimują — łącząc siły z walecznymi postaciami, przywoływanymi w miarę potrzeb. Rozgrywka to udana mieszanka platformówki 3D, wyścigów oraz lekkiego w odbiorze RPG wzbogaconego o proste zagadki logiczne. Zbieramy monety, koła zębate, czasem rozprawiamy z wrogami zasiadając za sterem uzbrojonego pojazdu. Kombinujemy ponadto z dźwigniami, aby utorować sobie drogę do wyjścia z beczką dynamitu na plecach, składamy z części gongi czy łamiemy zabezpieczenia zamków. Usprawniamy pojazd, szukamy sekretnych lokacji, wypełnionych dobrem piniat do rozbicia, skupisk złota lub specjalnych minigier. Nawet w podstawowym świecie wyjściowym, a więc Akademii, warto się stale szwendać.
Zabawa przystosowana została pod młodszych graczy. Bohaterowie poruszają się wolniej, niż przyzwyczaiły nas do tego platformówki dla starych wyjadaczy. W zasadzie to trudno zginąć w walkach, a jak coś to każda kolejna figurka, zastępująca umęczoną w boju, po prostu działa jako ekstra życie. Dwie figurki zapewniają do tego opcję zabawy z kimś, chociaż kompani poruszali się będą tylko niestety jednym pojazdem, dzieląc na kierowcę oraz strzelca. Świat składa się z kolorowych, sporych rozmiarów obiektów. Projektanci nie skupiali się tak na drobnych szczegółach, sięgając stylem do produkcji sprzed lat. Cieszy pomysłowość twórców. Kolejne etapy są urozmaicone. Bardzo na przykład utkwił mi w głowie poziom w trawie, po byciu zmniejszonym przez młodą czarownicę. Olbrzymią łobuziarę zawsze widać w tle, potrafi deptać butem, a w pewnym momencie przypala bohaterów wielkim szkłem powiększającym… Kiedy indziej w widoku z boku przemierzamy ilustracje pradawnej księgi, szukając informacji ważnych dla wątku. Częste przesiadki do auta, aby szybko pomknąć w kolejne miejsce, po drodze rozbijając kilku wrogów, radują serce. Nie miewa się wrażenia, że ten element rozgrywki jest przekombinowany i dorzucony tylko na siłę, dla marketingowej zmyłki.
Do tego wszystkiego dochodzi osobny tryb wyścigów, przypominający mocno Mario Kart, z zakręconymi torami oraz dopalaczami rozrzuconymi na trasie. Można rzecz jasna grać przez Internet. Muzyka fantastycznie współgra z sielankowym nastrojem platformowych partii, jak też dynamicznymi przejazdami wyścigówką. Dobrze również, że figurki nie idą w setki. Przewidziano 20 postaci oraz tyle samo pojazdów dla najnowszej części, przy czym te z poprzednich także da się przenieść do gry. Za darmo dorzucane są karty z bohaterami do wykorzystania w bezpłatnej aplikacji AR na urządzenia przenośne. Projekt Skylanders SuperChargers naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył, ma jednak pewną ogromną wadę. Wielce brakuje tutaj wersji polskiej. O ile sama rozgrywka do skomplikowanych nie należy, dzieciakom trudno będzie zrozumieć fabułę czy pojąć, do kogo się zgłosić po nową misję. Gdyby nie to, byłyby zadowolone.