Google walczy z adblockerami. Najnowszy uBlock Origin odrzucony w Chrome Web Store (aktualizacja)

O tym, że oprogramowanie blokujące reklamy, delikatnie mówiąc, firmie Google na rękę nie jest, nikogo uświadamiać nie trzeba. W końcu dysponuje jedną z największych, jeśli nie największą siecią reklamową w internecie. Od jakiegoś czasu przedsiębiorstwo próbuje sukcesywnie osłabiać adblockery. Teraz zablokowało aktualizację uBlocka.

(fot. Shutterstock.com)
(fot. Shutterstock.com)
Piotr Urbaniak

13.10.2019 | aktual.: 28.10.2019 15:01

Sprawę nagłośnił Raymond Hill, autor wtyczki uBlock Origin. Podczas gdy dotychczas nie miewał żadnych problemów z publikowaniem kolejnych aktualizacji, najnowsze wydanie deweloperskie z gałęzi 1.22.5, zostało w Chrome Web Store odrzucone. W e-mailu do programisty Google wyjaśnia, że rozszerzenie narusza jedną z zasad repozytorium rozszerzeń, która zabrania łączenia wzajemnie niepowiązanych funkcji w obrębie jednej wtyczki.

– Nie twórz rozszerzenia, które wymaga od użytkowników akceptowania pakietów niepowiązanych funkcji, takich jak powiadomienie e-mail i agregator nagłówków wiadomości – pisze Google w e-mailu do Hilla. – Jeśli dwa elementy funkcjonalności są wyraźnie oddzielne, należy je umieścić w dwóch różnych rozszerzeniach – poucza firma dewelopera.

(fot. GitHub / gorhill)
(fot. GitHub / gorhill)

Czeski film. Bo tak naprawdę nie wiadomo według jakich kryteriów gigant ocenia powiązanie funkcji. Dla przykładu, wtyczka Asystent Amazon zarówno podrzuca oferty na produkty wyszukane podczas przeglądania internetu, jak i przesyła powiadomienia o promocjach. Tak więc wymaga uprawnień do więcej niż jednej funkcji, ale Google nie ma z tym problemu. Zresztą, podobnie jak w przypadku 99,9 proc. innych rozszerzeń do Chrome'a.

Przypadek? Nie sądzę

Można byłoby podejrzewać, że zablokowanie akurat uBlocka to czysty przypadek. Niemniej Google zdążyło już wygenerować sporo obciążających dowodów przeciw sobie.

W styczniu firma próbowała zmodyfikować wytyczne dotyczące rozszerzeń tak, aby nie mogły one zawierać więcej niż 30 tys. wpisów z regułami. Tymczasem EasyList, jeden z najpopularniejszych filtrów reklamowych, liczy jakieś 42 tys. rekordów, a wspomniany uBlock nawet około 75 tys. Jak nietrudno zauważyć, nowe zasady dotkliwie uderzałyby właśnie w adblockery. Ostatecznie Google pod naporem krytyki zrezygnowało z tej zmiany, ale kontekst pozostał.

Hill: Zmieńcie przeglądarkę na inną

Jako że uBlock Origin wciąż wspierany będzie w innych przeglądarkach, również tych opartych na Chromium, jego autor, Raymond Hill, zaleca przesiadkę. Jasnym stało się, że Google z nadszarpywania adblockerów nie zrezygnuje. Z uwagi na czynnik medialny nie może blokowania reklam zakazać wprost, jednak mały sabotaż to już coś innego.

To coś, co można robić w białych rękawiczkach, by w razie potrzeby rzucić frazesem z cyklu: To nie nasza ręka. Na szczęście alternatyw dla Chrome'a jest całe mnóstwo.

Aktualizacja [13.10.2019, 23:08]: Niespodziewanie nowa wersja uBlocka w końcu pojawiła się w Chrome Web Store. Programista Raymond Hill konsekwentnie jednak uważa się za poszkodowanego w tej sytuacji i twierdzi, że Google nie ma do niego szacunku, odpowiadając w sposób jak wyżej. Jak wyjaśnia, jest to już czwarta taka sytuacja. Z wypowiedzią Hilla podsumowującą spór możecie zapoznać się poniżej.

Obraz

Ogólnie rzecz biorąc, wygląda na to, że strasząc możliwą blokadą uBlocka, deweloper mocno przesadził. Choć wciąż niewyjaśnione pozostają przyczyny pierwotnego odrzucenia i wcześniejsze działania Google'a wobec specyfikacji rozszerzeń. Możliwe, że gigant znów uległ społeczności. Wątek na reddicie bywa bardzo skutecznym batem na korporacje.

Programy

Zobacz więcej
Zobacz także
Komentarze (178)