Od czasu zamknięcia MegaUpload w styczniu ubiegłego roku, portal ciągle był przedstawiany w sądzie jako szwarccharakter. Obrońcy Kima Dotcoma zaprezentowali jednak dokument, który rzuca nowe światło na sprawę zamknięcia serwisu pod pretekstem przetrzymywania i udostępniania plików łamiących prawa autorskie. Wynika z niego, że FBI w swoich zeznaniach mogło mocno minąć się z prawdą.
Najcięższym działem Dotcoma są wiadomości mające świadczyć o tym, że choć obie strony nigdy nie kontaktowały się ze sobą bezpośrednio, MegaUpload współpracowało z FBI. 25 czerwca 2010 r. Carpathia — firma hostingowa, z której usług korzystał Dotcom — otrzymała szereg dokumentów podpisanych przez sędziego stanu Virginia, informujących o przechowywaniu 39 nielegalnych plików. Carpathia ponoć przekonała FBI, że lepiej będzie współpracować w tej sprawie z MegaUpload, na co mieli zgodzić się przedstawiciele rządu. Wtajemniczeni w kulisy postępowania Dotcom i Ortmann mieli przechowywać wskazane pliki jako dowód w sprawie przeciwko jednemu z pirackich portali oraz nie informować o niczym użytkowników MegaUpload, by nie przeszkadzać w prowadzeniu śledztwa.
Dotcom po zapewnieniach Carpathii, że jego serwis nie jest celem akcji FBI, „w dobrej wierze współpracował z wymiarem sprawiedliwości”. Mimo to portal został zamknięty pod zarzutem przechowywania wspomnianych wcześniej plików, które zostały zgłoszone jako nielegalne już w 2010 roku. W związku z tymi nieprawidłowościami, prawnicy Dotcoma chcą, by sędzia wraz ze stronami ponownie sprawdził poprawność dokumentów złożonych w sprawie.