Sprawa dla komisji
Niedawno dobiegła końca głośna sprawa dotycząca dołączania do systemu Windows Internet Explorera. Doczekaliśmy się okna wyboru przeglądarki. Oficjalnie walka była prowadzona w imię praw klientów. Czy aby na pewno? Mam co do tego pewne wątpliwości. Tymczasem jest rzecz znacznie poważniejsza i w mojej opinii dużo ważniejsza dla użytkowników końcowych oprogramowania, którą do tej pory nie zajęła się żadna instytucja broniąca praw klientów. Chodzi o zasady licencjonowania.
UMOWA LICENCYJNA UŻYTKOWNIKA OPROGRAMOWANIA FIRMY MICROSOFT WAŻNE - PRZECZYTAĆ DOKŁADNIE: Niniejsza Umowa Licencyjna Użytkownika Oprogramowania ("Umowa Licencyjna") stanowi prawnie wiążącą umowę pomiędzy osobą fizyczną lub prawną ("Licencjobiorca") a producentem ("Producent") systemu komputerowego lub składnika systemu komputerowego ("SPRZĘT"), z którym Licencjobiorca nabył oprogramowanie firmy Microsoft określone w Certyfikacie Autentyczności dołączonym do SPRZĘTU lub w załączonej dokumentacji produktu ("OPROGRAMOWANIE"). OPROGRAMOWANIE obejmuje oprogramowanie komputerowe firmy Microsoft i może obejmować związane z nim nośniki, materiały drukowane, dokumentację w formie online lub dokumentację elektroniczną oraz usługi internetowe.
Tak zaczyna się licencja najpopularniejszego na świecie systemu operacyjnego. Zwróćmy uwagę na jedne z pierwszych słów: WAŻNE - PRZECZYTAĆ DOKŁADNIE. Zatem każdy kto instaluje wspomniane oprogramowanie powinien bardzo uważnie przeczytać treść całej licencji. Jestem jednak przekonany, iż prawie nikt tego nie czyni. Dlaczego? Główną przyczyną tej sytuacji jest z pewnością język jakim ów tekst jest napisany. Czytanie tego dokumentu jest bardzo nużące, a co gorsza użyte w nim sformułowania okazują się być niejednoznaczne.
Niejednoznaczność i zawiłość to główny problem licencji na oprogramowanie. Doprowadza to do sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. Jedną z nich jest wciąż niewyjaśnione zamieszanie z licencjami OEM Microsoftu.
Sadzę, że instytucje broniące praw konsumentów powinny jak najszybciej doprowadzić do uchwalenia prawa nakazującego sprzedaż i udostępnianie oprogramowania na jasnych i klarownych zasadach. Każda licencja powinna w jasny i, co najważniejsze, jednoznaczny sposób określać co wolno, a czego nie wolno użytkownikowi końcowemu danego programu. Jednym z najlepszych, moim zdaniem, rozwiązań jest standaryzacja tekstów licencji. Przede wszystkim już na samym początku, w przejrzysty sposób powinny zostać wypunktowane wszystkie ograniczenia nałożone na użytkownika.
O ile sprawy takie jak ta dotycząca słynnego już okna wyboru przeglądarki uważam za zupełnie niepotrzebne i niedorzeczne, o tyle przejrzyste i jasne zasady licencjonowania to rzecz o którą trzeba jak najbardziej walczyć.
Nie powinno dochodzić do sytuacji, w których klient legalnie nabywając program nagle okazuje się być piratem ponieważ producent oprogramowania stwierdził, że poprzednia interpretacja licencji była błędna.
Akcja z Internet Explorerem prowadzona pod sztandarem walki o prawa użytkowników wydaje się być skierowana raczej ku interesom konkurencyjnych producentów przeglądarek. Niestety znacznie poważniejszym problemem nie ma się kto zająć. Licencjonowanie to prawdziwa sprawa dla komisji.
Pozdrawiam i zapraszam do wyrażania własnych poglądów w komentarzach.