Komputery retro - za czym na pewno nie tęsknimy? (część 3)
Komputerowa nostalgia to także tęsknota za prostszymi, komfortowymi pulpitami dawnych systemów i lżejszymi wersjami stosowanego oprogramowania. Ale cofnięcie się do czasów Windows XP (lub wcześniejszych) byłoby dziś bardziej bolesne, niż chcielibyśmy to pamiętać.
Wszyscy narzekamy dziś na systemy operacyjne. Choć dawne oprogramowanie było lekkie i pozbawione zbędnych dodatków, to systemy operacyjne poprzedniej generacji niestety nie przyniosłyby nam ulgi, gdyby zechcieć zresetować postęp techniczny i do nich wrócić. Były ślepą uliczką rozwoju.
Poprzednia generacja
Klasyczne wersje systemów Windows i Mac OS nie były już w stanie udźwignąć rosnących oczekiwań użytkowników i obsługiwać coraz bardziej skomplikowanego sprzętu. Były dziwnym zjawiskiem przejściowym. Z jednej strony były zbyt złożone by móc nazwać je "prostymi" (jak MS-DOS) i znać je jak własną kieszeń.
Jednocześnie jednak były tworami na tyle prymitywnymi, że nie mogły być fundamentem dla przyszłości. Ich koncepcje wielozadaniowości, przetwarzania wielowątkowego i zarządzania pamięcią były nieadekwatne do możliwości sprzętu. Konsumenckie alternatywy po prostu przez wiele lat zwyczajnie nie istniały (lub były bardzo drogie i niekompatybilne).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dopiero rewolucje z przełomu wieków - MacOS X oraz Windows 2000 - wprowadziły rozwiązania techniczne, na bazie których dało się potem tworzyć nowoczesne oprogramowanie. Z tego powodu da się dziś (uparcie) reanimować Windows XP, a jest to całkowicie niemożliwe z Windows 98. W przypadku tego drugiego, technologiczna "ściana" znajduje się znacznie bliżej.
Choć system ten był bardzo lekki i wielu wydaje się, że pozbawiony zbędnych dodatków, obecnych np. w Jedenastce, to praca na nim byłaby dziś koszmarem. Programy, których nie moglibyśmy mieć uruchomionych zbyt wiele, mogłyby łatwo zawiesić cały system, a bardziej wymagające aplikacje - wyczerpać zasoby systemowe GDI. Zachodziła konieczność uruchamiania niektórych programów "na raty".
Regularnych restartów, a nawet reinstalacji i wykazywania cierpliwości wobec niebieskich ekranów awarii - znacznie częstszych niż dziś. A co do samych zbędnych dodatków, być może warto odświeżyć nieco pamięć i przypomnieć o takich tworach, jak Active Desktop. Zresztą, każda kolejna wersja każdego produktu zawsze uchodzi za niepotrzebnie spuchniętą. W 1988 roku, system MS-DOS 4.01 był uznawany na niechlujnie ciężki…
Co dalej?
Nie możemy także zapomnieć, szczególnie przy okazji narzekania na objętość dzisiejszych aktualizacji, że mniejsza liczba i rozmiar dawnych łatek nie znaczą, że kiedyś było bezpieczniej. Było znacznie mniej bezpiecznie, a oprogramowanie tworzono często bez zachowania należnej dyscypliny (na etapie projektu, jak i implementacji). Epidemie robaków Blaster i Sasser wykorzystywały błędy programistyczne, których powszechność znacząco spadła. A wiele dzisiejszych poprawek to łatki na komponenty właśnie z tych dawnych, "lepszych" czasów.
Jak wygląda kwestia przyszłość retro-komputerów? Być może brzmi to nieco oksymoronicznie, ale każdy sprzęt przecież w końcu się zestarzeje. Czy dobrnęliśmy już wreszcie do stanu "permanentnej teraźniejszości", który zlikwiduje koncepcję retro komputerów? Możliwe. Od około dziesięciu lat, stare pecety to po prostu słabsze wersje obecnych.
Powoli wymierają ostatnie "nieużywalne" elementy pecetowego ustroju, bez których dostrzeżenie różnicy będzie jeszcze trudniejsze - a są to obecnie kiepskie matryce o niskich rozdzielczościach, odświeżaniu i wierności kolorystycznej. Zmiana następuje powoli, ale za kilka lat monitory o widocznych pikselach będą już przeszłością.
Wróżenie z fusów
Które elementy dzisiejszych komputerów będą uchodzić za archaiczne za 10 lub 20 lat? Przez wiele lat wyobrażano sobie, że taki los spotka rozbudowane układy chłodzenia i wielkie wiatraki. Dwie dekady temu, gorący procesor Pentium 4, wymagający olbrzymich radiatorów, był częstym obiektem żartów. Jednak obecne jednostki obliczeniowe są bardzo energochłonne i nieuniknione jest, że mocno się nagrzewają. Sytuacja zahacza nieco o groteskę w przypadku kart graficznych.
Kierując uwagę od desktopów w stronę laptopów dostrzeżemy, że urządzenia przenośne radzą sobie pod tym względem lepiej, ale większość dzisiejszych laptopów nie jest przecież bezwiatrakowa. Więc układ chłodzenia jeszcze długo nie będzie symbolem sprzętu dawnej generacji. Chyba, że nastąpi w tej materii jakiś szczególny przełom, o to jednak niełatwo. Oszukiwanie fizyki to wymagające zadanie.
O wiele prędzej pozbędziemy się pewnie talerzowych dysków twardych, już dziś wykorzystywanych tylko na magazyn danych, a nie nośnik systemowy. Magistrala SATA nie zniknie jednak jeszcze przez dobre kilka lat, choć najnowsze płyty mATX miewają już tylko dwa porty SATA. Talerzowe dyski jednak jeszcze nam potowarzyszą. Tu chyba też nie ma sensu wyczekiwać rewolucji. Tę zapowiada póki co tylko AI i układu NPU. Jak już jednak dyskutowaliśmy przy okazji dywagacji na temat ekosystemu PC, jest w tym raczej więcej marketingu niż rzeczywistej wartości. Może to jednak lepiej?
Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl