Fable Heroes

W materiałach prasowych Fable Heroes gdzieniegdzie zapowiadane było jako sympatyczne RPG akcji. Po dogłębnym zapoznaniu się z najnowszym dziełem Lionhead Studios zachodzę w głowę dlaczego – do czynienia bowiem mamy z czystą nawalanką „automatową”, w klasycznym niemal stylu. Czterech bohaterów przemierza kolejne krainy Albionu, wyrzynając oto po drodze wszystko, co stanie im na drodze. Z napotykanych poczwar wypadają całe stosy złotych monet, które naturalnie należy czym prędzej pozbierać. Pojawia się wątek rywalizacji między graczami, serwowany jest też zestaw mini gierek imprezowych. Niestety wszystko wypada nijako. Zabrakło iskry, nie ma zapału.

07.05.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zacznijmy od tego, co widać. Zamiast w miarę realistycznie ukazanych postaci, dostajemy do wyboru lalkowe przedstawienie najważniejszych person kojarzonych z dotychczasowych odsłon „normalnej” serii. Inspiracje LittleBigPlanet są bardziej niż wyraźne – mamy szmacianki o wielkich oczach, z ustami powykrzywianymi na rożne sposoby. Brakuje stóp i dłoni, herosi machają nieociosanymi członkami. Etapy przedstawiono trochę w formie teatrzyków dla dzieci. Kilka planów, w tle kolorowe chmurki, jakieś budowle, gdzieniegdzie zupełnie naga, „gałgankowa” publiczność. Przeciwnicy przynajmniej przypominają swoje pierwowzory, uzasadniając bardziej Fable w nazwie. Ogólnie jednak pomieszanie z poplątaniem stylistyk, w dodatku tytuł potrafi mocno zwolnić przy większej rozróbie na ekranie.

Obraz

Gra dla najmłodszych? Na pierwszy rzut oka tak, bo nawet pomimo dorzucenia ataków silniejszego oraz obszarowego (zjadającego nam jedno serduszko), większość czasu klepie się ten najszybszy, podstawowy. Filozofia prania skóry przeciwnikom nie jest trudna do ogarnięcia, podobnie jak otwierania odnajdywanych skrzyń z prawdę powiedziawszy w większości bezużytecznymi dopalaczami. Do tego dochodzą jeszcze takie z diabelskimi lub anielskimi efektami nakładanymi na losową postać w drużynie, co chyba miało nawiązywać nieco do podejmowania różnorakich decyzji na przestrzeni klasycznych odsłon serii… Raz na planszę uświadczymy także „rekreacyjnej” przerwy na rozwalenie muchomora czy innego wielkiego prezentu, przy wylewających się z nich fontannach złota. Na końcu etapu zaś rozwidlenie. Jedna droga wiedzie do bossa, druga do konkurencji drużynowej – najczęściej wyścigów, tudzież przetrwania na arenie z wrogami (czy wybuchającymi kurczakami).

[break/]Zakombinowanie z klasami postaci, bo jeden macha mieczem, drugi czarem włada, zaś jeszcze inny z pistoletu strzela, również mali gracze powinni ogarnąć, jednak na planszy z kostkami najdzie ich konsternacja. Całe złoto zbierane podczas rozgrywki głównej przekłada się na odpowiednią liczbę kostek z oczkami, po poziomach „chodzonych” wykorzystywanych na specjalnej planszówce. Ile wypadnie, tyle idziemy do przodu. Pola umożliwiają nabycie nowych zdolności, minek, bohaterów czy powiększenie kieszeni (z wrogów wypada wtedy więcej złota). Takie Monopoly z 39 umiejętnościami do wykupienia, a jeszcze stopniowo odkrywamy wewnętrzny, potężniejszy zestaw kratek. Nadmiar opcji potrafi przerazić, w sumie jednak to jedyna motywacja do szarpania dalej. Ewentualnie zbieranie kasy z myślą o przerzuceniu jej do nadchodzącego Fable: The Journey. Samo ciachanie potworów dla ich wybijania szybko staje się niezwykle monotonne.

Obraz

Nie pomaga alternatywny, mroczny Albion, odkrywany po jednokrotnym przejściu gry. Multiplayer z potężnymi lagami wcale nie dodaje zabawie pazura. Krew psuje niedokładne odczytywanie zbierania monet, co prowadzi niejednokrotnie do swoistego rodzaju tańca w miejscu, aby zgarnąć upatrzony złoty krążek. Rozwalanie elementów otoczenia nie cieszy, bo „urobku” z tego bardzo mało. W natłoku przeciwników na ekranie można stracić z oczu własną postać, która swoją drogą bez zainwestowania w ulepszacze porusza się niczym mucha w smole. Nie ma opcji zaatakowania kogoś z ekipy. Przede wszystkim jednak gra jest za łatwa. Każdego „szefa” da się bez uszczerbku na zdrowiu rozwalić z odległości, poszczególnie przeciwnicy także szybko oddają ducha, nawet kiedy jeszcze nie zapłaciliśmy za zwiększenie obrażeń lub szybkość naszego ataku.

Obraz

Niezłe udźwiękowienie Fable Heroes nie zapobiega stawianiu sobie licznych pytań, po co to wszystko było… Zwyczajnie nie dostrzegam popytu na taki miałki twór. Jeżeli produktem chciano udowodnić, że Lionhead stać na podejście do growej materii z przymrużeniem oka, to eksperyment się nie udał. Absolutnie nie pojmuję, jak ktoś mógłby zainteresować się przygodami koślawo poruszających się szmacianek na tyle, aby przepuścić na to 800 Microsoft Points. Fani trylogii niechaj trzymają się od tego dzieła z daleka, chyba że chcą zainteresować nią wstępnie młodsze rodzeństwo. Ono pewnie jako tako się tutaj pobawi.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)