Lollipop Chainsaw

Nie oszukujmy się – wielu graczy interesowało się, co też wyjdzie z nowego projektu Grasshopper Manufacture o wbrew pozorom wiele mówiącym tytule Lollipop Chainsaw, bo tam piękna blondynka o idealnych kształtach miała stawić czoła apokalipsie zombie uzbrojona tylko w upstrzoną serduszkami piłę łańcuchową i ochraniana przez sportowy kostium pomponiary o przykrótkiej spódniczce. Spełnienie marzeń wielu facetów, szczególnie jeśli ktoś ślinił się do Sary Michelle Gellar ubijającej wampiry oraz inne szkaradzieństwa w serialu Buffy: Postrach wampirów. Dostaliśmy oto fajne, ciut prześmiewcze dzieło, przywodzące na myśl wiele pamiętnych produkcji z czasów świetności PlayStation 2. Tylko czy to tak teraz faktycznie do końca dobrze?

15.06.2012 | aktual.: 01.08.2013 01:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nic nie zapowiadało tego, że swe osiemnaste urodziny Juliet Starling zapamięta nie z szalonej orgii przy napojach wyskokowych, a ze smrodu trupów. Dziewczyna po porannej toalecie wsiadła na rower i udała się na spotkanie ze swoim chłopakiem pod szkołą. Po drodze potrąciła kilku nieumarłych, co ją zaniepokoiło, ale dopiero za moment wyszło na to, że całą placówkę plus tereny przyległe z jakiegoś powodu opanowały zgnilce. Jej sympatia też by podzieliła los mamroczących pod nosem coś o mózgach hołoty, ale na szczęście bohaterka w porę ścięła pogryzionemu Nickowi głowę… Po czym zmontowała z niej żywy breloczek. Jak? Okazało się, że cała wesoła rodzinka Starlingów to łowcy zombiaków, więc kilka sztuczek znają. Pozostało dowiedzieć się, kto stoi za zamieszaniem, a po drodze poznać zakręcone siostry Julki, a także jej rodziców.

Po filmowych dokonaniach scenarzysty Jamesa Gunna wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać po fabule, lecz chociaż historia całkiem zgrabnie motywuje do kolejnych masowych mordów, tak miejscami jej poziom leci na łeb, na szyję. Wszystko przez rynsztokowo niski czasem poziom odzywek przeciwników, jak również napotykanych postaci drugoplanowych. Zgwałcę twojego ojca? Dzięki za ratunek, jak będę się masturbował, to z myślą o tobie Juliet? Nigdy nie ocalił mnie nikt o takich cyckach? Przysięgam, że czasami bezradnie rozkładałem ręce… Gdyby jeszcze chociaż komponowało się to bardziej z kontekstem, miało jako takie sensowniejsze uzasadnienie w rozgrywanym wątku. Nic z tego. Szkoda, bo naprawdę humorystycznych momentów w grze trochę jest, jednak za mało. Zdecydowanie. Sam komizm postaci nie wszystkim wystarczy do szczęścia.

Obraz

System walki opiera się na wymierzaniu ciosów pomponami i kopów w celu zamroczenia przeciwnika, by potem jednym mocarnym cięciem piły pozbawić go głowy. Do tego dochodzą gimnastyczne uniki. Z początku będziecie zapewne po prostu wymachiwać energicznie łańcuchówką, bo to wtedy najskuteczniejsze. Dopiero po zebraniu sporej ilości złotych medali, pozostawianych przez wrogów czy odbitych z trupich rąk ocalałych, oraz wykupieniu za nie dodatkowych umiejętności w sklepie, zaczniecie bardziej kombinować. Nabędziecie tu także wzmacniacze kondycji lub zdrowia dla ponętnej bohaterki, albo z kolei za platynowe medale, przyznawane w specjalnych okolicznościach, dodatkowe stroje, grafiki lub inne bonusy. Zabawa na normalnym poziomie trudności jest za łatwa, odnawiających zdrowie lizaków za dużo, ale zarazem zombiaki zawsze zbyt długo doprowadza się do stanu „zmiękczenia”, zaś ciosy wchodzą mozolnie i bywają często przerywane. Dobrze, że wraz z kolejnymi zabitymi ładuje nam się opcja odpalenia trybu "gwiazdki", gdzie jeden zamach potrafi z miejsca położyć kilku wrogów. Przy fontannie różowych serduszek z bezgłowych już karków…

[break/]Poświęćmy w tym miejscu chwilkę oprawie dźwiękowej, bo to po części ona decydować będzie, czy zakochacie się w tak naprawdę "zwyczajnym" produkcie. Po uruchomieniu supera uszy zaatakuje niezapomniany kawałek Mickey wykonywany przez Toni Basil. W sklepie w tle przygrywa oczywiście Lollipop z 1958 roku. Podczas rozjeżdżania nieumarłych kombajnem na farmie z głośników płynie You spin me round grupy Dead or Alive. Gnanie na spotkanie ostatniego bossa? Oczywiście, że musiało być mocne uderzenie – zadanie w sam raz dla Dragonforce. Jest też Skrillex, Toy Dolls czy Children of Bodom. Aż muza kojarzonego z budowania klimatu w serii Silent Hill Akiry Yamaoki przy tym blednie. Dla mnie użyte w grze kawałki to absolutne, radosne mistrzostwo świata i teraz będą mi one wszystkie przywodziły na myśl chyba zawsze wyczyny słodkiej Juliet.

Obraz

Można pomarudzić na trochę za mało dynamiczną sieczkę, szwankujące po całości namierzanie się na cele, czy wkurzające trudności z doprowadzeniem kombosa do końca, ale nie da się odmówić Lollipop Chainsaw różnorodności. Pogramy w kosza głowami zombie, postrzelamy do zgniłych baseballistów, wytrząśniemy z czerepu Nicka medale lub wykorzystamy go do pokierowania porzuconymi korpusami, pomkniemy na moto-pile przed siebie, poskaczemy na trampolinie, przeklepiemy się przez masę sekwencji Quick Time Events. Na końcu każdego rozdziału czeka na nas niezapomniany boss, którego potniemy na kawałki. Na złomowisku jest punk, zamieniający swe słowa w broń. Napotkamy dziecko-kwiat Marishkę, która zabierze nas w swój psychodeliczny świat. Na podniebnym drakkarze zetrzemy się z zombie-wikingiem grającym nordycki metal, a przez automatowy świat klasyków (odtworzymy poziomy z Pac-Mana, Elevator Action czy Ponga) pognamy ku „fankującemu” wymiataczowi w futrze, korzystającemu z Auto-Tune. Jest też motocyklowy odpowiednik Jamesa Deana, a na końcu… Jeden bardzo znany spaślak – w niebieskich zamszowych butach.

Graficznie raczej słabo. Unreal Engine 3 potrafi dużo więcej niż ładnie nakreślić pupę dziewczyny, zaokrąglić nosek i usta plus oddać jasne loczki na głowie... Owszem, Juliet to naprawdę niezła sztuka (co uroczo zakrywa majteczki, gdy chcemy ją podejrzeć), lecz przeciwnicy już wypadają przeciętnie - choć w ferworze walki nie ma czasu przyglądać się, kogo rozczłonkowujemy. Poziomy nie zachwycają ilością szczegółów, zaś kanciastością przywodzą na myśl właśnie produkcje z PS2. Tak samo jak animacja, bowiem potrafi być urywana, gdyż brakuje czasem przejść między poszczególnymi ruchami. Nie wpływa to wszystko na całkiem porządne doznania płynące z zabawy, tylko za rogiem nowa generacja sprzętów do grania, a tutaj cofamy się do przeszłości... Pociągnięcie oprawy komiksową kreską nie uzasadnia poziomu rodem z No More Heroes na Wii.

Obraz

Gra jest krótka. Jakieś osiem godzin wystarczy, aby poznać jedno z zakończeń. Na drugie już trzeba będzie sobie zapracować nieco dłużej, pewnie mając na uwadze jednak bardziej zbieranie medali na skąpe kostiumy dla bohaterki, aniżeli samo „urodzinowe” zakończenie historii. Jest co prawda jeszcze ranking pod opcję przechodzenia poziomów na czas lub powiedzmy na punkty, tylko tak naprawdę nie chce się w to brnąć. Przynajmniej ja nie czułem się zbytnio zachęcony do bicia kolejnych rekordów. Z uwagi na przesłodką dziewczynę, liczne ciekawe pomysły, świetną muzykę i nawiązania do innych dzieł warto się z Lollipop Chainsaw „przespać”, ale to nie jest materiał na dłuższy związek. Nie wróżyłem hitu i go nie dostałem, nie mogę jednak oświadczyć, że tytuł spełnił też w pełni moje skromne oczekiwania. Jest ciut poniżej nich. Pewnie się spodoba, ale do statusu kultowego Suda 51 nie dał rady dzieła swego znowu dociągnąć... Ogromna szkoda.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (0)