Programy, które nie powinny istnieć [OPINIA]

Programy, które nie powinny istnieć [OPINIA]

Te programy nie powinny istnieć
Te programy nie powinny istnieć
Źródło zdjęć: © Flickr | Blude (CC-BY-2.0)
Kamil J. Dudek
19.02.2024 10:57

Przeglądarki internetowe i systemy operacyjne dojrzały na tyle, byśmy nie musieli instalować zbyt wielu dodatków. Niestety, mamy dziś nowy problem: aplikacje, które powinny być stronami internetowymi. A nie są nimi z powodów, które mocno rozczarowują.

Bardzo dużo dzisiejszych aplikacji to programy pracujące w ramach różnych formantów WebView, czyli (w uproszczeniu) strony internetowe wyświetlanie w dedykowanym oknie, bez paska adresu i konfigurowalnych składników przeglądarkowych. Najpopularniejszą metodą zamykania stron w aplikację jest Electron. Mechanizm ten dostarcza silnik rysujący przeglądarki Chromium oraz aplikację napisaną w technologiach webowych.

W ten sposób, program jest niezależny od przeglądarki stosowanej przez użytkownika. Chroni to przed niekompatybilnymi wersjami, a także przed "kiepską kondycją" przeglądarki, która może być dziwnie skonfigurowana lub pełna szkodliwych rozszerzeń. Jednocześnie, stosowanie Electrona pozwala zmniejszyć ilość utrzymywanego kodu, poprzez dzielenie go między stroną internetową a aplikacją.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kulawe PWA

Ta ostatnia cecha zadziałała tak dobrze, że są dziś aplikacje, których wersje webowe, tradycyjnie ograniczone, wyglądają niemal tak samo jak te pełne. Co więcej, przeglądarki oferują platformę PWA, pozwalającą (tu uproszczenie) "zainstalować stronę internetową jako aplikację". Czasy ciężkich aplikacji Electron powinny więc przeminąć i ustąpić miejsca ważącym 400 kB manifestom. Dlaczego więc tak się nie dzieje? Dlaczego dalej muszę instalować następujący zestaw:

Każda z tych aplikacji oferuje stronę internetową, która wygląda identycznie, jak aplikacja - a ta druga waży kilkaset megabajtów! Co więcej - niektóre ze stron (dlaczego nie wszystkie?) w ogóle oferują przycisk uruchomienia w trybie PWA. Dlaczego więc dalej istnieje wariant z dedykowaną aplikacją? Powody są przygnębiające - omówmy przyczyny, których stosowane są aplikacje, których dawno już nie powinno być.

Więdnące powiadomienia

Slack i Facebook Messenger bardzo dobrze się spisują uruchomione w karcie przeglądarki i są tam niemal identyczne z aplikacjami (które stosują "elektronowe" podejście). Niestety, wersje webowe nie oferują magicznego przycisku "Zainstaluj aplikację". A więc - nie posiadają manifestu PWA. Twórcy rekomendują zatem stosowanie dużych aplikacji. Dlaczego?

Powodem są prawdopodobnie powiadomienia. Te bowiem działają w dzisiejszych przeglądarkach tak, jak na telefonach z Androidem z 1GB RAM. Czyli czasami działają, ale zazwyczaj nie. Ewentualnie przypomną o sobie w losowym momencie.

Przez pewien czas, powiadomienia w przeglądarkach działały poprawnie. Obecnie jednak zbyt łatwo jest natknąć się na rezultat którejś z "optymalizacji", jak usypianie kart, nieładowanie wszystkich stron po restarcie, błąd w obsłudze "trybu skupienia" i nie tylko.

Sprawiają one, że karty np. z otwartym Slackiem nagle tracą kontakt z komunikatorem i przestają dostarczać powiadomienia. I z jakiegoś powodu nie da się rozwiązać tego problemu nawet wyłączając wszystkie możliwe optymalizacje zasobów, doprowadzając do tego, że przeglądarka internetowa pożera tyle RAM-u, ile znajdzie.

Problemy te nie występują w aplikacjach, które robią to samo, ale mają własny mechanizm wymuszania pracy w tle. Dzięki niemu, dźwigająca je przeglądarka (Chromium) nie traci nagle ochoty na poprawną pracę i potrafi dostarczać powiadomienia. Powstaje pytanie - dlaczego twórcy przeglądarek nie rozwiążą tego problemu? Czy chodzi tylko o to, że naprawa wywołałaby zbyt duże zużycie pamięci?

Ograniczona kontrola pamięci podręcznej

Niewystarczająco elastyczna kontrola strumieniowania to z kolei powód, dla którego wciąż istnieje aplikacja Spotify. W tym przypadku istnieje przynajmniej wersja PWA - co prowadzi do zabawnego widoku na głównej stronie: zarówno pasek adresu, jak i sama strona mają w swoich prawych górnych rogach przycisk "Zainstaluj aplikację". Dają one dwa różne efekty. Jeden instaluje aplikację PWA, a drugi - ciężki WebView.

Tylko, że PWA nie ma żadnych ustawień dotyczących kontroli np. jakości pobieranych treści. Prawdopodobnie wynika to z ograniczeń w obsłudze Local Storage w przeglądarkach ogólnego przeznaczenia. Bardzo niewdzięcznym też, z perspektywy Spotify, byłoby też działanie "Ctrl+Shift+Delete". Aplikacje PWA i ich stan mogą łatwo ucierpieć podczas usuwania pamięci podręcznej przeglądarki. Gdy aplikacja dba o swój stan w sposób wyłączny, problem ten jej nie dotyczy. Dzięki temu da się ustawić jakąkolwiek jakość pobierania. Spotify PWA i Desktop brzmią różnie.

Ponownie jednak jest to słabość implementacji PWA: zbyt duża odległość od przestrzeni roboczej użytkownika, ciemna strona sandboksowania i ograniczona metoda traktowania ich "jak prawdziwe aplikacje". Obsługa PWA wydaje się nie rozwijać szczególnie od ostatnich kilku lat. Ponieważ Spotify oferuje PWA, w ich akurat przypadku można domniemywać, że utrzymywanie aplikacji wynika z ograniczeń platformy, a nie chęci wciśnięcia użytkownikowi instalowalnej wersji za wszelką cenę.

Multimedia i udostępnianie

W przypadku strumieniowania multimedialnego, co ciekawe, najmocniej obrywa nie Spotify, a Discord. Obecnie można bez przesady stwierdzić, że instalowalne aplikacje Teams i Discord są nieodróżnialne od swoich wersji webowych. Dlaczego więc komunikatory te mają swoje pulpitowe odpowiedniki, a wersje webowe nie oferują wariantów PWA? Prawdopodobnie dlatego, że wersje webowe działają gorzej.

Udostępnianie pulpitu w rozdzielczości powyżej Full HD podejrzanie często działa gorzej w wersji webowej niż w "pełnej". Nie wiadomo, dlaczego. Obie wersje wydają się być identyczne. Intensywne doszukiwanie się różnic pozwoli odkryć, że desktopowy Discord zawiera panel wyboru i konfiguracji urządzenia dźwiękowego - może wersja przeglądarkowa nie? Wszak przeglądarki mają własne sekcje ustawień do audio/wideo.

Okazuje się, że Discord w przeglądarce także to potrafi. Ale według wielu krytycznych komentarzy na forum wsparcia, w przeglądarce częściej sprawia to problemy. Dlaczego? A dlaczego strumieniowanie pulpitu działa wtedy w niższej jakości? Na pewno jest jakiś powód - i całkiem możliwe, że jego istnienie sprawia, że utrzymywana jest aplikacja.

Losowe braki

Z powodu nieokreślonych braków w przeglądarkach, aplikacje PWA działają "mniej więcej", "raczej" i "w większości". Outlook PWA wygląda tak samo, jak nowy Outlook, ale desktopowa aplikacja ma dedykowany plik EXE do utrzymywania powiadomień i jakieś pozornie zbędne moduły. Netflix działa w przeglądarce i nawet obsługuje DRM (nie da się zrobić zrzutu ekranu), ale desktopowy posiada funkcje dostępne wyłącznie tam.

Discord działa źle z udostępnianiem pulpitu. Teams czasem nie chce się załadować i każe "usunąć pamięć podręczną", co nie pomaga. Wyświetlający tę samą stronę Teams Desktop nigdy nie ma tego problemu. Dlaczego? Dlaczego to wszystko ma miejsce?

Wiadomym jest, że presja na twórców aplikacji, by wykorzystywali nowe API rzadko kiedy coś daje - potwierdzają to dzieje WinRT, Metro i UWP. Ale wszystkie te ciężkie webowe aplikacje ewidentnie używają tych samych technologii na desktopie, co w przeglądarce. Utrzymywanie własnych aplikacji brzmi jak więcej roboty. Wydaje się zatem, że wszystkim powinno zależeć na ustabilizowaniu PWA w przeglądarkach.

Dlaczego nie ma parcia na naprawę działania aplikacji progresywnych ze strony Google i Microsoftu? Na siłę szukając wymówek można wymyślić, że Microsoftowi zależy, żeby ludzie instalowali w systemie aplikacje, a nie korzystali z przeglądarki. Ale to naciągane (a przeglądarka jest od nich). Natomiast w przypadku Google, strategia oparta o "wszystko działa w przeglądarce" jest bardzo silna. "Aplikacje Chrome" porzucono jako koncept właśnie na rzecz PWA. O co tu chodzi?

"Desktopowe wersje" aplikacji będących de facto stroną internetową w ogóle nie powinny istnieć. Powinny być pinezkami w Edge'u, pojawiającymi się po zalogowaniu do przeglądarki. Jedyną różnicą między oknem takiej "aplikacji" a uruchomieniem jej w "dedykowanym" oknie powinien być brak paska adresu. Teoretycznie dostępne są wszystkie rozwiązania, które na to pozwalają. I powinniśmy się już dawno pożegnać z Electronem i przyjaciółmi.

Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl

Programy

Zobacz więcej
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (112)